|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dziewczynie, ubranej w jego bawełnianą koszulkę. Otwierały się stare rany i przypominały, jaką cenę zapłacił, żeby być tym, kim jest. W nocy, gdy nie mógł zasnąć, wszystko wydawało się takie jasne. Zamierzał podać jej rano kawę, wyjaśnić, że dom nie jest na sprzedaż, wyprawić ją stąd, usunąć ze swego życia jak najszybciej. Jego postanowienia osłabły z chwilą, gdy zszedł na dół i nie znalazł jej. Uczucia, które nim owładnęły, potwierdziły jego pragnienia. Mądrze czy też nie, pragnął dojrzałej T. S. tak, jak kiedyś pragnął dziewczyny, a nawet mocniej. Nie bądz głupi - mówił do siebie, starając się przemówić do swego instynktu samozachowawczego. - Dalsze angażowanie się w tę znajomość oznacza utratę tego, co sobie stworzyłeś. Masz wszystko, o czym marzyłeś. Ona stanowi zagrożenie, które trzeba usunąć. Postąpisz tak, jak planowałeś, choć wydaje ci się niebywale kusząca. " 48 RS - Czy zawsze ubierasz się tak formalnie w sobotę rano? - zapytała, przerywając łańcuch jego myśli. - Wychodzę za kilka minut do biura. T. S. dosłyszała chłód w jego głosie. Wyglądał w każdym calu jak człowiek sukcesu w tym swoim ponadczasowym, granatowym garniturze, wykrochmalonej białej koszuli i czerwonym krawacie w paski. - Czyżbyś nie ogarnął ogólnoamerykańskiego trendu? Szybkie kariery nie są już modne. Trzeba angażować się w sprawy narodu. - Wygląda to na propagandowy żargon lat dziewięćdziesiątych - powiedział rozbawiony. - Powolne dojrzewanie i angażowanie się to dwa sprzeczne ze sobą pojęcia. Roześmiała się cicho. - Niezupełnie. Można obie rzeczy pogodzić. Zrezygnować z wyścigu szczurów, zejść z szybkiej ścieżki, spędzać więcej czasu w domu z rodziną i przyjaciółmi. Radować się prostymi rzeczami - uniosła ku niemu swój kubek - jak wspólne wypicie kawy i oglądanie wschodzącego dnia. Logan myślał o tym przez chwilę, przyglądając się jej krótkim lokom cudownej barwy, okalającym delikatną twarz. Odwrócił głowę, marszcząc brwi. - Nie mam rodziny - powiedział krótko. Dlaczego poczuł w sobie pustkę, wypowiadając te słowa? T. S. wyciągnęła nogi, krzyżując je w kostkach. Czy on kiedykolwiek był na luzie, pochłonięty dłuższą rozmową? -zastanawiała się. - Cóż za kapryśny i skomplikowany człowiek". Jej wzrok powędrował ku jego twarzy. Przyglądała się profilowi. Zeszłego wieczoru uważała, że jest przystojny. W świetle lampy jednak wszystko wydaje się łagodniejsze, bardziej stonowane. W świetle 49 RS dnia rysy twarzy miał twardsze, było w nich więcej siły, ale nie stały się ani trochę mniej atrakcyjne. Słońce odsłoniło siłę charakteru, a lodowato- niebieskie oczy były takie odległe. I znów podświadomość zarejestrowała coś znajomego. Usiłowała dojść, co to było. I nagle zrozumiała. Logan Hunter przypominał jej Księżycowego Człowieka! Nawet bardzo. Zrozumiała teraz, dlaczego ubiegłej nocy nękały ją sny. Dostrzegła między nimi uderzające podobieństwo. Kwadratowa szczęka, twardy wzrok i delikatny dotyk. Podobnie jak Księżycowy Człowiek, Logan nosił na sobie znak: wejście wzbronione, ale wyczuwała w nim jakieś ciepło i wewnętrzną bezbronność. Czując się niepewnie pod wpływem własnych myśli, odwróciła wzrok i spojrzała na ocean. Uświadomiła sobie, że jednym z powodów, dla których czuła do niego pociąg, było podobieństwo do Księżycowego Człowieka. - No więc cóż - zaczął - dzisiaj zapewne wyjeżdżasz? Powoli opuściła powieki, po czym uniosła je znowu. Wyczuwała w nim jakieś napięcie, ale ton głosu był przyjazny. Jednakże słowa mam nadzieję" wisiały w powietrzu nie wypowiedziane. Jej ciekawość wzmogła się. Ubiegłego wieczoru zadał wiele pytań, nic o sobie nie mówiąc. Była pewna, że ujrzała w jego surowych oczach cień zmysłowego zainteresowania, natychmiast jednak stłumiony. Zdumiewała ją ta mieszanina uczuć. Gdy nie skrywał emocji, jego oczy mówiły: - zostań". Słowa jednak kazały jej odejść. - Nie, jeszcze nie odjeżdżam. - Z przyczyn, których nie umiała wyjaśnić, chciała poznać bliżej tego tajemniczego i intrygującego mężczyznę. I nie miało to żadnego związku z chłopcem, który na krótko zjawił się w jej życiu, wmawiała sobie. 50 RS - Tracisz czas - powiedział. - Ten dom nie jest na sprzedaż. Zastanawiała ją ostrość jego wypowiedzi, jak i napięcie, które nagle się pojawiło. - Dlaczego nie? - Mam inne plany. Westchnęła. - Nie mówisz zbyt wiele. Jakie plany? Nie odpowiedział. Ostrzegawczy błysk w jego oczach uświadomił jej, że nie zamierza dyskutować na ten temat. Zapanowała nad impulsem udania się do biura i urządzenia sceny z powodu czekania w nieskończoność. Niechęć Logana do sprzedaży posiadłości nie przeszkadzała jej. Zbierając pieniądze, radziła sobie z trudniejszymi przypadkami niż Logan Hunter. Otwieranie sakiewek szło jej niezle. Wymagało jedynie czasu i cierpliwości, a jednego i drugiego posiadała w bród. Stała zwrócona do niego twarzą. - Nie podziękowałam ci za zeszły wieczór. Przygarnąłeś mnie i byłeś dla mnie bardzo dobry. Jestem ci za to wdzięczna. Logan nie mógł oderwać wzroku od jej uśmiechu. Widział w nim ciepło i szczerość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|