|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Straciłem robotę, pomyślał, parszywa to była praca, ale przecież utrzymywała mnie na powierzchni. Wróciła dziewczyna. Podszedł do niej. - Czy coś się dzieje na drodze? - zapytał. Pokręciła głową. -Nic. Wszędzie jest spokój. - To jest gość. Na pewno doskonale zna te góry... no i to i owo z medycyny. - Urodził się w tych stronach - powiedziała Benedetta. - Studiował medycynę, zanim... - urwała. - Zanim co? - zachęcił O'Hara. - Zanim dokonano przewrotu. - Spojrzała na swe dłonie. - Zginęła cała jego rodzina. Oto dlaczego nienawidzi Lopeza. Oto dlaczego współpracuje z moim wujem. Wie, że wuj zniszczy Lopeza. - Wydawało mi się, że jest po prostu bardzo wojowniczy-powiedział O'Hara. - Szkoda tego Miguela. Miał przed sobą taką przyszłość. Bardzo interesowała go soroche, wiesz. Zamierzał zająć się jej badaniem natychmiast po ukończeniu studiów. Kiedy jednak nastąpił przewrót, musiał opuścić kraj, a nie mając pieniędzy, nie mógł kontynuować nauki. Przez jakiś czas pracował w Argentynie, potem spotkał mojego wuja. Ocalił mu życie. - Jak to? - O'Hara uniósł brwi. - Początkowo Lopez wiedział, że nie jest bezpieczny, dopóki mój wuj żyje. Rozumiesz, zdawał sobie sprawę, że wujaszek zorganizuje opozycję, nielegalną, rzecz jasna. Zatem wujkowi groziło niebezpieczeństwo ze strony wrogów, gdziekolwiek był, nawet w Argentynie. Dokonano kilku prób zamachu na jego życie i podczas jednej z nich ocalił go Miguel. - Twój wujek musiał się czuć jak drugi Trocki - wtrącił O'Hara. - Joe Stalin załatwił go w Meksyku. - Rzeczywiście - wykrzywiła usta z niesmakiem. - Ale tamci byli komunistami. Tak czy owak, od tej chwili Miguel trzyma się nas. Oświadczył, że chce tylko strawy i miejsca do spania i że pomoże wujkowi powrócić do Kordyliery. No i tak tu się znalezliśmy. Fakt, pomyślał O'Hara; rozbitkowie na cholernej górze, u której podnóża czeka Bóg wie co. Niebawem Armstrong wyszedł zastąpić Rohdego. Do O'Hary podeszła panna Ponsky. 46 - Niech pan wybaczy mi to idiotyczne zachowanie w samolocie - powiedziała. - Nie wiem, co mnie napadło. O'Hara pomyślał, że nigdy nie należy tłumaczyć się ze śmiertelnego strachu; sam miał cholernego pietra. Ale nie mógł się do tego przyznać. W rozmowie z nią nawet nie miał prawa użyć słowa strach". Byłoby to niewybaczalne: nikt nie lubi, gdy przypomina mu się chwile słabości, nawet taka leciwa dziewoja. Uśmiechnął się i powiedział dyplomatycznie: - Nie każdy sprostałby podobnemu doświadczeniu równie znakomicie jak pani, panno Ponsky. Udobruchała się. Zrozumiał, że obawiała się ofuknięcia. Należała do tego typu ludzi, którzy są gotowi drażnić bolący ząb, zamiast próbować o nim zapomnieć. Uśmiechnęła się i zapytała: - A zmieniając temat, kapitanie O'Hara, co sądzi pan o tej całej gadaninie o komunistach? - Uważam, że są zdolni do wszystkiego - odparł O'Hara posępnie. - Po powrocie zamierzam przedstawić raport w Departamencie Stanu. %7łeby pan słyszał, co seńor Aguillar opowiadał mi o generale Lopezie! Moim zdaniem, Departament Stanu powinien poprzeć Aguillara w jego walce przeciwko Lopezowi i komunistom. - Skłonny jestem zgodzić się z panią- odrzekł. - Jednak wasz Departament Stanu być może nie wierzy w celowość interweniowania w wewnętrzne sprawy Kordyliery. - Zawracanie głowy - powiedziała z przekąsem. - Przecież powinniśmy zwalczać komunistów, czyż nie tak? A poza tym seńor Aguillar zapewnia mnie, że natychmiast po usunięciu Lopeza przeprowadzi wolne wybory. Jest prawdziwym demokratą, takim jak pan czyja. O'Hara rozmyślał nad konsekwencjami opanowania przez komunistów kolejnego państwa południowoamerykańskiego. Agenci Kuby drążyli całą Amerykę Aacińską, jak korniki mebel. Próbował zastanowić się nad strategicznym znaczeniem Kordyliery - otaczała Andy, dotykała Pacyfiku i jak karabin mierzyła w serce kontynentu. Uznał, że Amerykanie będą bardzo niezadowoleni, jeżeli kraj ten wpadnie w ręce komunistów. Wrócił Rohde, przez kilka minut rozmawiał z Aguillarem, a potem podszedł do O'Hary i ściszonym głosem poinformował: - Seńor Aguillar chciałby z tobą pomówić. Przywołał gestem Forestera i wszyscy trzej podeszli do siedzącego na pryczy Aguillara. Humor mu dopisywał i, o dziwo, wyglądał nader rześko. Jego oczy patrzyły żywo, a głos pobrzmiewał mocą i władczością, czego O'Hara dotąd w nim nie słyszał. Uświadomił sobie, że jest to mocny człowiek; może niezbyt mocny ciałem, które starzało się i zaczynało zawodzić, lecz na pewno mocny 47 duchem. O'Hara podejrzewał, że gdyby starszy pan nie miał silnej woli, jego ciało nie wytrzymałoby trudów, przez jakie musiało przejść. Aguillar powiedział: - Najpierw, panowie, muszę podziękować wam za wszystko, co uczyniliście, i wyrazić szczere ubolewanie z powodu przykrości, na jakie was naraziłem. - Ze smutkiem pokiwał głową. - Tym, który najczęściej doznaje uszczerbku podczas naszych latynoskich spięć politycznych, jest niewinny obserwator. Przykro mi, że musiało się stać coś takiego i że było wam dane ujrzeć moją ojczyznę w tak niekorzystnym świetle. - Cóż innego mogliśmy zrobić? - zapytał Forester. - Wszyscy jechaliśmy na jednym wózku. - Rad jestem, że tak to pan widzi - odrzekł Aguillar. - A to z powodu tego, co jeszcze może na nas spaść. Co się stanie, jeśli natkniemy się na komunistów, których tu nie ma, choć być powinni? - Zanim do tego dojdziemy, chciałbym zadać jedno pytanie - wtrącił O'Hara. Aguillar uniósł brwi i gestem polecił mu kontynuować, zatem O'Hara rzekł z
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|