|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ktach z nim zachować jak największy dystans. - Domek jest przyjemny,, ale jednak to pustkowie. Wszyst- ko, co niezbędne, jest na miejscu, musimy zabrać jedzenie i oso- biste rzeczy. Do najbliższego sklepu jest ponad czterdzieści kilometrów. - Dobrze. - Podejdz do tego praktycznie - zniecierpliwił się lekko. - I nie bierz za dużo bagażu, tylko to, co najpotrzebniejsze. - Dzięki za pouczenie - prychnęła, spoglądając na przygo- towaną listę rzeczy do zabrania. - Wiem, co robię, Matt. Przez długą chwilę trwała napięta cisza. - To dobrze, że przynajmniej jedno z nas to wie. - Jeszcze czas, by wszystko odwołać - wybuchnęła. - Owszem, ale pod warunkiem, że to ty powiesz dzieciom. S R To ją ostudziło. - No dobrze - westchnęła ciężko. - Jedziemy. - W takim razie zabiorę ciebie i Zacha o szóstej rano. - Wolę zaczynać wakacje bardziej na luzie. - Pójdzmy na kompromis - niech będzie wpół do siódmej. - Mniejsza o to! - Naraz ją tknęło. - Co to znaczy zabie- rzesz? - Dokładnie to, co słyszysz. - Nic z tego. Jadę swoim samochodem - oświadczyła, bo nie miała ochoty być zdana w tych górach na jego łaskę. Słyszała, jak wstrzymał oddech, ale powiedział tylko: - Dobrze, jak wolisz. W takim razie pojedz za mną. Przy- jeżdżam jutro wpół do siódmej. - Będę gotowa. Nie będzie uszczęśliwiona, to jasne, ale gotowa na pewno. W obcisłych dżinsach, kowbojskich butach i czerwonej kra- ciastej koszuli, podkreślającej krągły biust i szczupłą talię, Lau- ra wyglądała uroczo. Jasne włosy przykryła płóciennym kape- luszem. Wydawało mu się, że nie jest umalowana, jej twarz jaśniała naturalnym blaskiem. - Dzień dobry, panie Reynolds! - Zach wybiegł z domu, by go przywitać. - Jestem gotowy! - Widzę - uśmiechnął się Matt do ubranego w dżinsy, kow- bojskie buty i bawełnianą bluzę malca. Aaskawszym okiem po- patrzył na Laurę. - Może wziąć od ciebie jakieś bagaże do mojego samochodu? - Dziękuję. Już jestem zapakowana, a Lucy zostaje u sąsiadów. - Nasza Fluffy jest u wujka Dylana - powiedziała Jessica. - Chciałam ją zabrać, ale tatuś powiedział, że nie można, bo będzie chodzić po lesie i tropić. Laura uśmiechnęła się do dziewczynki. - Wujek Dylan na pewno o nią zadba. - Wskazała na swo- jego jeepa cherokee. - To my już możemy jechać. S R - Chcę jechać z Jessiką! - zawołał chłopczyk. - Mamo, proszę! - Ja też bardzo proszę! - poparła go Jessica. - Czy Zach może pojechać ze mną? Stanęło na tym, że Matt wiózł dwójkę szkrabów, a Laura jechała za nimi. Doskonale rozumiał, dlaczego tak upierała się, by wziąć swój samochód. Nie chce być na jego łasce. I nie miał pretensji. A i tak nie zna nawet połowy prawdy. Niech diabli wezmą tego Dylana. Myśli, jakie w nim wczoraj zasiał, trafiły na po- datny grunt. Laura wyskoczyła z samochodu na niewielką polanę przed domkiem. Była zachwycona. - Jaka wspaniała droga! I jak tu cudownie! - Rzeczywiście. - Otworzył drzwi, by wypuścić dzieci. - Tylko nigdzie nie idzcie, musicie pomóc nam przenieść bagaże do domku. - Tato... - zaprotestowała Jessica, ale uśmiechnięta od ucha do ucha buzia świadczyła, że nie traktowała tego poważnie. Trochę to trwało, ale wreszcie wszystko zostało wniesione do środka. Matt został z dziećmi, by przekazać im podstawowe wskazówki na temat zachowania bezpieczeństwa, a Laura po- szła obejrzeć miejsce, które przez najbliższy tydzień będzie ich domem. Zgodnie z tym, co słyszała, w domku były dwie sypialnie. W dużej stało podwójne łóżko, nocne szafki, komoda, stolik i dwa krzesła. Wszystkie sprzęty z litego drzewa. Do sypialni przylegała niewielka łazienka. Odchyliła wesołą, żółtą zasłonę i wyjrzała przez okno. Las podchodził niemal pod sam domek. Na gałęziach harcowały wiewiórki, śpiewały ptaki. Cudownie. Tak jak to sobie wy- marzyła. Sypialnia po drugiej stronie połączonego z kuchnią i jadal- S R nią salonu była mniej przestronna. Dwa piętrowe łóżka i ko- moda stanowiły całe wyposażenie. Skromnie jak w akade- miku, przemknęło jej przez myśl. Kolorowe narzuty przy- krywające łóżka i jaskrawe zasłony wprowadzały wesoły na- strój. - Ja chcę spać na górze! - zawołała Jessica, wskakując na drabinkę przy łóżku. - Ja też chcę spać na górze! - wykrzyknął Zach, wspinając się na drugie łóżko. - Zach, nigdy nie spałeś na górze - zaprotestowała Laura, próbując mu przeszkodzić. - Nie uważasz, że... - Lauro, pozwól mu...
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|