|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomysłów, planowania, organizacji i przeprowadzania akcji ten człowiek jest doprawdy godny podziwu. Byłby znakomitym generałem, bo ma mistrzowskie wyczucie strategii i taktyki. Ale nikt nie jest doskonały. Branson ma swoje słabe strony, które mam nadzieję wykorzystać, żeby go pokonać. Wierzy bezgranicznie w swoją nieomylność. W tej wierze tkwi zalążek jego zguby. Każdy może się mylić, po drugie, jest monstrualnie próżny. Widziałem dotąd jedno t~ete ~a t~ete Bransona z publicznością, ale zapewne będzie ich więcej. Mógł zorganizować te wywiady telewizyjne choćby koło południowej wieży. Ale nie: on musiał to zrobić w samym centrum, w otoczeniu prywatnej asysty prasowej. Na jego miejscu w ciągu pięciu minut usunąłbym z mostu wszystkich dziennikarzy. Najwidoczniej nie przyszło mu do głowy, że mogą wśród nich być agenci. Po trzecie, powinien był przeszukać lekarza, pannę Wednesday, a potem sanitarkę, wyrzucając w razie potrzeby do wody cały sprzęt medyczny, zanim pozwolił im opuścić most. Innymi słowy, nie dba wystarczająco o bezpieczeństwo. Jak z nimi postępować? Na razie nie mam pomysłu. Chciałbym prosić o wskazówki. Mam pewne propozycje, ale nie sądzę, żeby się przydały. Nikt nie da rady siedemnastu uzbrojonym po zęby ludziom. Ale spośród tych siedemnastu tylko dwaj naprawdę się liczą. Z pozostałych piętnastu niektórzy są inteligentni, lecz jedynie Branson i Van Effen to urodzeni przywódcy. Ich dwóch mógłbym zabić". - Zabić! - Z pobladłej twarzy April Wednesday patrzyły przerażone, zielone oczy. - Ten człowiek jest potworem! - To potwór, który ma przynajmniej poczucie rzeczywistości - odparł oschle Hagenbach, po czym czytał dalej. "Jest to wykonalne, ale nierozsądne. Według wszelkiego prawdopodobieństwa pozostali zareagowaliby zbyt gwałtownie i nie chciałbym wówczas odpowiadać za życie prezydenta i jego przyjaciół. To przedostatnia możliwość. Czy po zapadnięciu zmroku mogłaby znajdować się pod mostem łódz podwodna z wynurzonym wierzchołkiem wieżyczki obserwacyjnej? Tą drogą przekazywałbym informacje i odbierał niezbędne przesyłki. Co poza tym, sam nie wiem. Nie wyobrażam sobie, na przykład, prezydenta schodzącego sześćdziesiąt metrów w dół po drabince sznurowej. Spadłby po przejściu trzech metrów. Czy wtedy, gdy ludzie Bransona będą zakładać ładunki, istniałaby możliwość podłączenia lin pod napięcie dwóch tysięcy wolt? Wiem, że to by naelektryzowało cały most, ale ludzie znajdujący się na jezdni czy w autobusach powinni chyba być wystarczająco bezpieczni". - Dlaczego dwa tysiące wolt? - spytał Richards. - To napięcie krzesła elektrycznego. - Głos Hagenbacha brzmiał niemal przepraszająco. - Winien jestem przeprosiny cieniowi Attyli. - Owszem. "Problem w tym, że ktoś, powiedzmy prezydent, mógłby opierać się łokciami o balustradę mostu albo siedzieć na barierce zabezpieczającej. To by oznaczało nowe wybory prezydenckie. Potrzebuję fachowej porady. A może moglibyśmy skierować promień lasera na założone już ładunki? Laser z pewnością przeciąłby brezent. Aadunek spadający na most eksplodowałby na pewno przy uderzeniu, nie spowodowałby jednak poważnego uszkodzenia jezdni, gdyż większa część siły wybuchu rozeszłaby się w powietrzu. Można mieć pewność, że most by nie runął. Kłopot w tym, że promień lasera może zdetonować ładunek. Proszę o radę. Czy po zapewnieniu odpowiedniej osłony dałoby się wprowadzić ludzi do wieży? Wystarczyłaby zwykła mgła. Może sfingowany pożar ropy przy odpowiednim wietrze? Nie wiem, chodzi o to, żeby wysłać ludzi na górę, spuścić windę, a potem odciąć dopływ prądu do urządzeń dzwigu. Sto pięćdziesiąt metrów wspinaczki po drabinach wystarczy, by nie być w kondycji do czegokolwiek. Czy można podać jakieś środki usypiające w jedzeniu? Coś, co by ich rozłożyło na pół godziny, może godzinę, i nie działało zbyt szybko? Można sobie wyobrazić reakcję Bransona, gdyby ktoś fiknął kozła po pierwszym kęsie. Poszczególne tace z żywnością trzeba by tak oznakować, żeby siedemnaście z nich trafiło do tych siedemnastu osób, dla których będą przeznaczone". Hagenbach spojrzał na O Hare. - Czy istnieją takie środki? - Z pewnością. Sporządzanie tych mikstur to nie moja specjalność, ale doktor Isaacs, szef sekcji do spraw leków i narkotyków, zna się na nich jak nikt inny w tym kraju. Katarzyna Medycejska nie mogłaby z nim rywalizować. - To się może przydać. - Hagenbach powrócił do ostatniego krótkiego fragmentu tekstu. - "Proszę o wiadomość, co panowie proponujecie. Sam mogę w tej chwili tylko spróbować wyłączyć radiodetonator, który służy do odpalania ładunków, nie zostawiając żadnych śladów, że ktoś przy nim manipulował. To powinno być proste. Trudność polega na tym, żeby się do tego draństwa dostać. Musi się znajdować, rzecz jasna, w jednym ze śmigłowców, które stoją dniem i nocą w pełnym świetle, pilnie strzeżone. Spróbuję". - To wszystko. - Wspomniał pan o przedostatniej możliwości - odezwał się Newson. - A jaka jest ostatnia? - Zgaduję tak samo jak pan. Jeśli widzi jakieś ostateczne rozwiązanie, zachowuje to dla siebie. Cóż, nie będę teraz pokazywał panom tego tekstu. Powielimy go i za parę minut każdy otrzyma kopię. - Opuścił pokój, podszedł do Jacobsa - człowieka, od którego dostał maszynopis, i powiedział cicho: - Proszę o odbitki. Dziesięć sztuk. - Wskazał na ostatni akapit. - To niech pan zatuszuje. I, na miłość boską, proszę dopilnować, żeby oryginał wrócił do mnie i nie trafił do nikogo więcej. Jacobs był gotowy, tak jak obiecał, w ciągu paru chwil. Rozdał sześć odbitek, a pozostałe, wraz z oryginałem, wręczył Hagenbachowi. Ten złożył oryginał i wetknął go do wewnętrznej kieszeni. Następnie cała siódemka uważnie przestudiowała raport Revsona. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|