|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
błogo. - Hej, Canyon. Czy zauważyłeś, że ten stary facet nie ma kciuka? - No i jest przerazliwie blady - odparł. - Jakby chorował albo wyszedł z pudła". Następnego ranka Sara zaskoczyła matkę, przyjeżdżając na śniadanie. Choć była sobota, mąż Alice, Robert, wyszedł do swej kancelarii pra- wniczej, by załatwić jeszcze kilka spraw. Gdy Sara usiadła przy stole, Alice piła już drugą filiżankę kawy. - Może masz ochotę na omlet, Saro? - Nie, mam raczej ochotę na prawdziwą rozmowę matki z córką, jeśli nie masz nic przeciwko temu. 80 RS - Doprawdy, schlebiasz mi - odrzekła Alice z nie ukrywaną radością w głosie. - Chodzi o Asę. - Tak też sądziłam. - On jest bardzo podobny do ciebie, mamo, a wiesz, jaka ja jestem. Obawiam się, że nie pasujemy do siebie. Alice postawiła przed Sarą filiżankę z kawą i długo wpatrywała się w córkę. Wreszcie się odezwała: - Tak właśnie powiedziała moja matka o mnie i twoim ojcu. - Babcia? Sara ledwo pamiętała swoją babkę. - Ale to nie miało dla mnie znaczenia. Byliśmy zakochani i każde z nas myślało, że z czasem się zmieni. - Jednak nie zmieniliście się, prawda? - Nie. Próbowaliśmy, ale nic z tego nie wyszło. Ludzie powinni pozostać sobą, inaczej są bardzo nieszczęśliwi. Sara wstała i podeszła do okna. - Ja też tak myślę. Skierowała się do drzwi i otworzyła je. - Nie, Saro, nie rozumiesz. Fakt, że ludzie się różnią, wcale nie sprawia, że kochają się mniej,przeciwnie... Gdybym tylko mogła, zmieniłabym życie moje i Jima, ale nigdy nie mogłabym zmienić jego samego. Sara pojechała do warsztatu, spodziewając się zastać tam Grimsleya. Niestety. Podejrzewała, że mężczyzna już w ogóle się nie odezwie. Często zdarzało się, że klienci nie wracali po zostawione przedmioty. Miała jednak 81 RS wrażenie, że Grimsleyowi bardzo zależało na skrzynce tej, i zaczynała się martwić. Po godzinie pracy nad projektami systemów alarmowych wystukała na maszynie wiadomość, włożyła kartkę za szybę i pojechała do domu, czekając chwili wyjazdu na festyn. Na kartce napisała: Panie Grimsley, nie udało mi się otworzyć sejfu. Wciąż próbuję. Proszę o telefon. Do godziny jedenastej Sara ubrała się i rozebrała trzykrotnie. Sukienka, którą założyła na początku, wydawała się odpowiednia, lecz nie do podawania chleba kukurydzianego. Potem doszła do wniosku, że szorty i trykotowa bluzka są mało eleganckie. Teraz miała na sobie kusą spódniczkę i czerwoną, krótką koszulkę odsłaniającą brzuch. Całości dopełniały również czerwone, płócienne tenisówki i białe skarpetki. W tym stroju nie powinna mieć problemów z wejściem do wozu Asy. Usłyszała klakson,podbiegła do okna. Asa stał przy samochodzie. Spojrzał na nią. Serce Sary biło jak oszalałe. - Gotowa? Gotowa?" Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedziała, że to było odpowiednie słowo. Zwieżo ogolona twarz i starannie zaczesane włosy Asy podkreślały szczególny blask jego oczu. Asa miał na sobie dopasowane dżinsy i kowbojskie buty. Czerwoną koszulę zdobiła meksykańska chusta. O, tak, była gotowa... - Wejdziesz na chwilę? - spytała z uśmiechem. Asa uśmiechnął się szeroko i przeczesał dłonią włosy, jakby się krępował. - To byłby błąd. 82 RS Zaprzeczyła, ale nie było czasu na spory. Zamknęła okno i spojrzała niechętnie na sejf. Postanowiła, że jutro poświęci cały dzień na rozwiązanie tej zagadki. Szła w słońcu ku Asie. Jej krótka spódniczka powiewała na wietrze i Asa zastanawiał się, jak przetrwa ten ranek. - Jak nazywa się to, co masz na sobie? - spytał. - Dwuczęściowy komplet. Nic specjalnego -odpowiedziała, zaczynając rozumieć, że ten dzień będzie kolejnym testem. - Dlaczego pytasz? Czy ci się nie podoba? - Nie wiem. Z pewnością jest to coś odmiennego. - Jeśli chcesz, mogę założyć sukienkę. Sara wsiadła do samochodu i pochyliła się ku Asie. Gdyby nalegał, natychmiast przebrałaby się, ale wówczas mógłby poczuć się niezręcznie. - Oj, nie! W każdej sukience wyglądasz pięknie - odparł. Sara pocałowała go przelotnie. - Gdzie twoja odznaka szeryfa? - Dzisiaj nie jestem na służbie. - Wciąż jakoś nie potrafię wyobrazić sobie ciebie przy podawaniu groszku, panie Canyon. - O! Kiedyś pracowałem w Las Vegas jako kucharz w klubie Lucky Nugget. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. - Coś ty tam robił? Nie wyglądasz na szulera. - Bo nim nie jestem. Próbuję tylko swoich sił. W to Sara potrafiła uwierzyć. Asa Canyon wciąż za czymś gonił, wciąż zaczynał coś od nowa. 83 RS - Co gotowałeś? - Chili, fasolę, hamburgery, steki. - Po prostu nie wyobrażam sobie ciebie przy kuchni. - To nie trwało długo. - Dlaczego? - Szef mnie wywalił. Nie podobały mu się moje przepisy. - A co w nich było złego? - Dawałem dużo mięsa do hamburgerów, a steki przygotowywałem na ruszcie. Ludzie zaczęli jeść, zamiast pić alkohol i zajmować się hazardem, a jedzenie nie przynosiło takich dochodów. - Nigdy nie mógłbyś zgodzić się na mięso z dużą ilością fasoli, prawda? - Właśnie. Jeżeli człowiek czegoś się podejmuje, to powinien robić to dobrze. A przy okazji, wczoraj znalazłem kilka desek. Chciałbym zrobić jakieś półki do twojej spiżarni, abyś mogła lepiej poustawiać swoje zapasy. - Asa, nie mam tam nic do ustawiania. Po prostu wolę szybkie, gotowe posiłki. Ja nie gotuję. Asa już chciał odpowiedzieć, lecz ujrzawszy wyraz twarzy Sary, uznał, że lepiej będzie, jeśli skoncentruje się na jezdzie. Sara nie potrafiła znalezć żadnej dobrej strony uporządkowania spiżarni, ale on mógł ją tego nauczyć. Było tak wiele rzeczy, które chciał z nią dzielić, gdyby tylko przestała się upierać... Asa nie miał pojęcia, dlaczego o tym wszystkim myślał ani dlaczego wciąż jest tutaj. Tę posadę przyjął tylko dlatego, że Jeanie go potrzebowała. Teraz Jeanie już nie było i prędzej czy pózniej będzie musiał stąd wyjechać. 84 RS Sara nie potrzebowała go. Nie ponosił odpowiedzialności za jej los. Była jak tchnienie świeżego powietrza i Asa nie chciał, aby przez niego straciła tę cudowną chęć życia, jaką niosła ze sobą. Tego ranka miała inny rodzaj perfum: nieco ostry, a zarazem słodkawy jak aromat kwiatów na łące. Asa oczami wyobrazni widział Sarę wiosenną porą w górach: stała nad rwącym potokiem, otoczona rododendronami i czekała... na niego. Zaparkował na swoim stałym miejscu przed posterunkiem. Sara zastanawiała się, co znaczyło jego pierwsze oficjalne zaproszenie. Uważała, że jest to ich pierwsza randka, i była przekonana, że nie myli się co do jego intencji. Wciąż jednak nie była pewna, czego Asa od niej oczekuje. W
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|