|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popłynęły nieco szybciej. Cóż za piękne imię! Co ono oznacza? To imię Wielkiego Lwa, który wezwał nas z naszego świata rzekł Eustachy i przysłał nas tu, abyśmy znalezli królewicza Riliana. A co to jest LEW? zapytała Czarownica. A niech to wszyscy diabli nie wytrzymał Scrubb. Nie wiesz? Jak jej to opisać... Czy wi- działaś kiedyś kota? Oczywiście odpowiedziała królowa. Bardzo lubię koty. No więc lew jest trochę... pamiętaj, tylko trochę... podobny do olbrzymiego kota... z grzywą. To nie jest taka grzywa, jaką ma koń, raczej coś takiego jak peruka sędziego. I jest żółty. I straszliwie silny. Czarownica potrząsnęła głową. Widzę, że nie porozumiemy się co do tego, jak go nazywacie, LWA lepiej niż co do waszego SAOCCA. Widzieliście lampy, no i wyobraziliście sobie jakąś większą, lepszą lampę i nazwaliście ją SAOCCEM. Widzieliście koty, a teraz chcecie, żeby istniał jakiś większy, lepszy kot, który będzie się nazywał LWEM. No cóż, to są piękne fantazje, ale mówiąc szczerze, pasowałyby do was lepiej, gdybyście byli trochę młodsi. Sami pomyślcie: nie potraficie wyobrazić sobie niczego nowego, wszystko jest zaczerpnięte z rzeczywistego świata, z MOJEGO świata, który jest jedynym istniejącym światem. Ale nawet wy, dzieci, jesteście już za duże na takie zabawy. A ty, mój kró- lewiczu, będąc dojrzałym młodzieńcem, powinieneś się naprawdę wstydzić! Nie przystoją ci już takie zabawy. No, ale dość już tego. Dajmy spokój dziecinnym fantazjom. Mam dla was wszystkich wiele zajęć tutaj, w prawdziwym świecie. Nie ma żadnej Narnii, żadnego Nadziemia, żadnego nieba, żadnego słońca, żadnego Aslana. A teraz do łóżka, spać, głęboko spać na miękkich poduszkach, bez żadnych ogłupiających snów. Królewicz i dwoje dzieci stali z pochylonymi nisko głowami, z półprzymkniętymi powiekami i czerwonymi policzkami. Nie mieli już sił, byli prawie całkowicie zaczarowani. Ale Błotosmętek zebrał w sobie rozpaczliwie wszystkie siły i podszedł do kominka. I wówczas uczynił coś niesłychanie dzielnego. Wiedział, że nie będzie go to tak bolało jak człowieka, ponieważ miał stopy płetwowate, twarde i zimne, jak u kaczki. Ale wiedział też, że zaboli go dość mocno, więc zrobił to. Włożył bosą nogę do kominka, aż prawie cała stopa zanurzyła się w czerwonym żarze paleniska. I wówczas trzy rzeczy wydarzyły się jednocześnie. Po pierwsze, słodkawy, ciężki zapach nagle bardzo osłabł. Chociaż bowiem ogień nie wygasł zupełnie, większość drewna już się wypaliła, a to, co pozostało, zapachniało przede wszystkim przypiekanym błotowijem, a nie jest to zapach, którym można kogoś zaczarować. Wszyscy zaczęli myśleć jaśniej; królewicz i dzieci podnieśli głowy i otworzyli oczy. Po drugie, Czarownica wrzasnęła ostrym, strasznym głosem, całkiem różnym od słodkiego głosiku, którym dotychczas przemawiała: Co robisz? Jeżeli się ośmielisz raz jeszcze dotknąć mojego ognia, szlamowaty plugawcu, zamienię ci w ogień krew w żyłach! Po trzecie, ból otrzezwił Błotosmętka tak, że przez chwilę wiedział dokładnie, co naprawdę myśli. Nie ma nic lepszego od mocnego wstrząsu spowodowanego bólem, jeśli się chce wyzwolić z mocy pewnego rodzaju czarów. Jedno słówko, pani rzekł, wracając od kominka i kulejąc przy tym z bólu. Jedno słówko. Wszystko, co powiedziałaś, jest prawdziwe, i wcale bym się nie dziwił. Taki już jestem, że lubię wiedzieć najgorsze, a wtedy staram się zachować twarz, jak potrafię. Nie będę więc zaprzeczał temu, co powiedziałaś. Ale mimo to trzeba jeszcze powiedzieć jedno. Przypuśćmy, że my naprawdę tylko wyśniliśmy albo wymyśliliśmy sobie te wszystkie rzeczy: drzewa i trawę, słońce i księżyc, gwiazdy i samego Asłana. Przypuśćmy, że tak jest. Ale jeśli tak, to mogę tylko powiedzieć, że te wymyślone rzeczy wydają mi się o wiele bardziej ważne niż tamte prawdziwe. Przypuśćmy, że ta wielka czarna dziura, twoje królestwo, JEST prawdziwym światem. No cóż, muszę wyznać, że to bardzo żałosny świat. To bardzo zabawne, kiedy się o tym pomyśli. Jeśli masz rację, to jesteśmy tylko dziećmi, które sobie wymyśliły zabawę. Ale czworo bawiących się dzieci może stworzyć fantastyczny świat, który sprawia, że twój prawdziwy świat staje się pusty. Dlatego zamierzam pozostać przy tym świecie z zabawy. Jestem po stronie Aslana, nawet jeśli nie ma żadnego Aslana. Chcę żyć jak Narnijczyk, tak jak potrafię, nawet jeśli nie ma żadnej Narnii. Tak więc dziękujemy pięknie za kolację i, jeśli tych dwu młodzieńców i ta młoda dama są już gotowi, opuszczamy twój dwór natychmiast, ruszamy w ciemność, aby spędzić resztę swego życia na poszukiwaniu Nadziemia. Nie sądzę, abyśmy żyli bardzo długo, i wcale bym się nie dziwił, ale to niewielka strata, jeśli prawdziwy świat jest tak ponurym miejscem, jak mówisz. Hurra! Niech żyje Błotosmętek! zawołały dzieci. Lecz królewicz krzyknął nagle: Uwaga! Spójrzcie na Czarownicę! Kiedy spojrzeli, włosy stanęły im dęba. Odrzuciła instrument. Jej ręce zdawały się przyrastać do boków. Jej nogi splątały się ze sobą, a stopy znikły. Długi, zielony tren sukni zgrubiał i jakby się wypełnił, zrastając w jedno z poskręcaną, zieloną kolumną jej nóg. I ta poskręcana kolumna zaczęła się krzywić i falować, jakby nogi nie miały stawów albo przeciwnie jakby się składały z samych stawów. Odrzuciła głowę do tyłu i podczas gdy nos wydłużał się i wydłużał, reszta twarzy zdawała się znikać. Pozostały tylko oczy:
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|