|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może nawet coś jej się przyśni. Może nawet Ian. Albo na przykład szczęśliwe obrazy z jej dziecińst- wa. Noc Juliet 93 Albo dzieci, dzieci jej i Iana. Mały synek Willie i córeczka. Zaraz, co on powie- dział, jak miała się nazywać córeczka? Wciągnęła na głowę futrzany kaptur i związała go ciasno pod brodą. Kiedy zabrakło Iana, zrobiło się lodowato zimno. Pozbawiona jego pewności i siły, zaczęła się znowu bać. Bez rozmów z nim, które odciągały jej uwagę od tego, co dzieje się za ścianą, poczuła się nieskończenie samotna. Zadziwiające, jak bardzo za nim tęskniła. Jeszcze nigdy nie czuła się z nikim tak blisko związana po tak krótkim okresie znajomości. W końcu zasnęła, opuszczając wzburzone wody niepokoju, i spała mocno, póki nie obudził jej jakiś zgiełk w garderobie. Natychmiast szeroko otworzy- ła oczy, serce zabiło jej mocniej. Przestraszyła się, że wrócili terroryści. Wytężyła wzrok, wypatrując czegokolwiek w ciemności. Ian. Ian. Ian. Gdzie jest Ian? Minęła trzecia nad ranem. Struchlała, usiadła zakopana pod płaszczami i na- słuchiwała. Tuż obok otworu wentylacyjnego roz- legły się męskie głosy. Ci mężczyzni mówią po angielsku! Co za ulga! Niczym motyl wyłuskujący się z kokonu, od- rzuciła ciężkie okrycia, podciągnęła pod pachy su- kienkę i wygładziła naelektryzowane włosy. Zda- wała sobie sprawę, że wygląda jak strach na wróble, 94 Carolyn Zane i była zła, że Ian widział ją w tak opłakanym stanie. No, ale wystarczy kilka minut przed lustrem i do- prowadzi się do jakiego takiego ładu. Musi tu gdzieś być, w rogu za otworem wen- tylacyjnym usłyszała głos jednego z mężczyzn. Tak, jestem tutaj! zawołała radośnie. Zbliżyła się do kratki i zaczęła odgarniać materiał izolacyjny, którym zatkano dodatkowo otwór. Tu jestem! wołała. W garderobie zapaliło się światło, słyszała, jak mężczyzni usuwają spod nóg porozrzucane bezład- nie rzeczy, torując sobie ku niej drogę. Kiedy nareszcie otworzyli wejście do przewodu wentylacyjnego, Juliet zamrugała powiekami ośle- piona i uśmiechnęła się uśmiechem szerokim na kilometr. Ian wrócił po nią, tak jak jej obiecał. Juliet? Tak odparła dysząc, kiedy na tle oślepiającego światła pojawiła się męska sylwetka. Nic pani nie jest? spytał męski głos. Niski męski głos, który, o dziwo, wcale nie należał do Iana. Zamrugała ponownie, starając pogodzić się z no- wym obrotem sprawy. Tak? Wystawiła głowę z otworu, a jej serce na chwilę przystanęło, gdy zdała sobie w końcu sprawę, że mężczyzna, który przed nią stoi, to naprawdę nie Ian. Ten mężczyzna miał na swojej służbowej Noc Juliet 95 kurtce brygady antyterrorystycznej wyhaftowane swoje imię i nazwisko. Nazywał się Kurt Hoffman, a nie Ian Rafferty. Juliet miała tylko jedno w głowie. Gdzie jest Ian? zapytała natychmiast, gdy tylko wydobyła się w całej okazałości z przewodu wentylacyjnego, próbując zachować godność w tej krępującej sytuacji. Czy Ian jest tu z pa- nem? Proszę mi podać rękę, pomogę pani mruknął Kurt, pochylając się w jej stronę. Odwrócił wzrok i wyciągnął do niej rękę. Dziękuję. Od razu zrozumiała, że coś jest z nią nie tak. I nie chodzi zapewne jedynie o stanik jej sukni, który nie chciał trzymać się na miejscu. Bo dlaczego ten mężczyzna odwraca od niej wzrok, kiedy, jako mężczyzna właśnie, powinien być choć trochę zain- teresowany? Język jej raptem zesztywniał, nie była w stanie wykrztusić słowa, zupełnie jakby jej kompletnie zaschło w ustach. Jej serce spuchło, zwiększając dwukrotnie swoje wymiary, wpychając się do jej żołądka i do gardła. Pod jej powiekami zbierały się piekące łzy. Gdzie jest Ian? Dlaczego nikt nic jej nie mówi? Kurt Hoffman wyprowadził ją z garderoby, po- tem skręcił za róg i wszedł do sali balowej. A ona ze 96 Carolyn Zane zdumieniem przyglądała się zmianom, jakie zaszły tam w międzyczasie. Ledwie kilka godzin temu sala huczała od świętu- jących gości, teraz nie było w niej śladu człowieka. Podłogę zaśmiecało potłuczone szkło i resztki jedze- nia, piękne dekoracje weselne stały się ofiarami wandali. Przestrzeń sali otoczona była żółtą policyj- ną taśmą z napisem: ,,Wstęp wzbroniony . Wiedzia- ła, że takie taśmy sygnalizują zwykle miejsce zbro- dni. Fotograf wraz z zespołem śledczych zbierali dowody. Juliet zamarła, wypatrzywszy na podłodze kału- żę krwi. Instynktownie poczuła, że to krew Iana. Nie szepnęła. Zaraz potem zasłoniła usta dłonią, czując, że w jej trzewiach rodzi się rozpaczliwy skowyt. Nieeee! Zawyła i rzuciła się w czekające już na nią szeroko rozwarte ramiona Kurta. Mężczyzna kołysał ją w objęciach uspokajająco, dzieląc się z nią szczątkowymi informacjami, które posiadał. Tak, to prawda, Ian został postrzelony za- czął, wpatrując się w nią uważnie. Nie wiemy jeszcze, czy jego stan jest bardzo poważny. Przewie- ziono go do szpitala, gdzie zostanie poddany opera- cji. Ale to właśnie dzięki niemu, dzięki jego heroicz- nemu wyczynowi, nasi ludzie mogli wreszcie wejść do tego budynku. Noc Juliet 97 Urwał i po chwili ciągnął: Tuż przed znieczuleniem Ian odzyskał na mo- ment przytomność i powiedział anestezjologowi, gdzie mamy pani szukać. To dlatego musiała pani czekać na nas tak długo. Bardzo mi przykro, że naraziliśmy panią na taki stres. Juliet patrzyła na niego przez zamglone łzami oczy, potem rozejrzała się po sali, bez przerwy mrugając powiekami. Usiłowała jakoś dojść do ładu z usłyszanymi właśnie nowinami. A więc Ian żyje. Tak, to jest najważniejsze, tylko to się liczy. Kurt tymczasem wyłowił chusteczkę z kieszeni, podał ją Juliet i wyprowadził ją z budynku. Jej matka, która stała po drugiej stronie, wypatrzyła ją natychmiast i aż zapiszczała z radości. I nagle przez trawnik biegła ku niej cała jej najbliższa rodzina: oboje rodzice, jej siostra Saman- tha, która nie miała dotąd okazji zdjąć ślubnej sukni, i jej brat Max. Po chwili wszyscy trzymali ją w ramionach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|