|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówiąc do kobiety. W końcu nie będziesz nic czuła... Dwadzieścia Dwa! Wszystko zdrętwieje. Nawet nie będziesz wiedziała, kiedy umrzesz... obiecuję. Nie rozmawiaj z ludzmi powiedziałam, łapiąc go za ramię. Zatrzymał się i spojrzał na mnie ze złością, ale przestał do niej mówić. Delikatnie położył ją w promie wśród innych chorych, udając, że nie widzi mojej zirytowanej miny. Restarci stali w szeregu. Dołączyliśmy do nich. Czułam, jak coś ściska mnie w brzuchu, gdy strażnicy patrzyli na nas gniewnie. Coś jest nie w porządku. Zerknęłam na Ever, ale ona wbijała pusty wzrok w ziemię. Restarci przynoszą z terenu niebezpieczne przedmioty i stanowią zagrożenie dla funkcjonariuszy oznajmił Paul. Musimy was przeszukać przed wpuszczeniem na pokład. Zdjęłam koszulę i rozpostarłam ręce, jak zwykle. Wszystko powiedział Paul, machając rękę. Podkoszulki też. Wywrócić kieszenie i opuścić spodnie. Zostawić bieliznę. Tego nie potrzebujemy oglądać. Restarci natychmiast wykonali rozkaz. Koszule i spodnie spadały z cichym szmerem na ziemię. Szarpałam guzik spodni, zerkając na nagie torsy. Nikt nie wydawał się zawstydzony. Prawdopodobnie wszyscy widzieli się już bez bielizny. Kątem oka spostrzegłam, że Dwudziestkadwójka wykonał rozkaz. Mnie nikt nie widział bez ubrania. Ty! Zobaczyłam, że %7łółte Zęby celuje we mnie z pistoletu. Ruchem głowy dał do zrozumienia, że mam się podporządkować. Palce drżały mi tak mocno, że nie mogłam rozpiąć spodni. Guzik nie chciał przejść przez dziurkę. To nawet nie było najgorsze. Nie miałam nic przeciwko ściągnięciu spodni. Ale koszulka... Nie mogę zdjąć koszulki. Kto to jest? zapytał %7łółte Zęby. Sto Siedemdziesiąt Osiem odparł Paul. Poza tym nie powinnam się rozbierać. Przecież uratowałam Leba. To nie ja rzuciłam nożem w strażnika. Co się z tobą dzieje? zapytał Paul, wbijając mi w plecy lufę pistoletu. Wszyscy restarci w szeregu obrócili się w moją stronę. Marie Sto Trzydzieści Pięć ściągnęła brwi, niemal zatroskana, nagląc mnie do wypełnienia rozkazu. Ocaliłam go! Chciałam im to wywrzeszczeć. Hej! warknął Dwudziestkadwójka, chwytając ręką lufę pistoletu. Jęknęłam. Mógłbyś przestać? Nie powinna tego robić, jeśli nie chce. Paul wyrwał pistolet i lufą uderzył go w głowę. Skrzywiłam się, gdy Dwudziestkadwójka się zachwiał, i szarpnęłam oporny guzik. Paul odsunął się ode mnie, teraz mierzył do Dwudziestkidwójki. %7łółte Zęby sapnął ze złości i schował pistolet do kabury, podchodząc do mnie. Przyciągnął mnie do siebie za pasek, przepchnął guzik przez dziurkę i opuścił spodnie. Każdy inny dostałby kulkę w łeb mruknął, chwytając rąbek koszulki i ściągając mi ją przez głowę. Przycisnęłam ręce do cienkiego białego stanika i próbowałam oddychać, ale płuca nie chciały współpracować. Moja pierś unosiła się i opadała zbyt szybko, gardło zacisnęło się boleśnie. Na miłość Teksasu warknął wściekle %7łółte Zęby, odciągając mi ręce od tułowia. Myślałby kto, że jesteś żółtodziobem. Skrzywił się na widok brzydkich blizn na mojej klatce piersiowej i szybko odwrócił wzrok. Ale restarci patrzyli. Wszyscy się we mnie wpatrywali. Odwróciłam głowę, bez powodzenia starając się zapanować nad drżeniem ramiom. Tylko Dwudziestkadwójka nie patrzył. Wykręcał szyję tak bardzo, że widziałam tył jego głowy. Nie spojrzał ani razu. W porządku, ubrać się. Zajmować miejsca rozkazał Paul. Jak najszybciej włożyłam podkoszulek i koszulę, nie spuszczając oka z Dwudziestkidwójki... z Calluma. Wciąż na mnie nie patrzył. Zapięłam spodnie i usiadłam obok niego, szybko skrzyżowałam pasy. Ręce mi się trzęsły, gdy je położyłam na kolanach. Zobaczyłam, że Callum na nie spogląda. Zcisnęłam dłonie, żeby przestały dygotać, ale nic to nie dało. Ever pochwyciła moje spojrzenie, gdy uniosłam głowę. Współczucie w jej oczach wcale nie złagodziło skurczu, który czułam w piersi. Wbiłam wzrok w kolana. Kiedy prom wylądował, wysiadłam za Callumem. Drżące nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zostałam z tyłu, gdy inni restarci przemaszerowali po dachu i zniknęli na schodach. Callum stał i czekał na mnie, przytrzymując otwarte drzwi. Chwyciłam się poręczy i ruszyłam na dół, drepcząc chwiejnie na moich głupich krótkich nogach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|