|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jak maÅ‚e nitki mrówek, a na murze RozwijaÅ‚ siÄ™ dym z harmat w biaÅ‚e róże. I w téj girlandzie niby z róż Å›miertelnych StaÅ‚o miasteczko w powietrznych bÅ‚Ä™kitach, WyrzucajÄ…ce bÅ‚ysk, do żądeÅ‚ pszczelnych Podobny... Kule szumiaÅ‚y po żytach, GwizdaÅ‚y, do jÄ™dz podobne piekielnych, Lub po moskiewskich trÄ…cajÄ…c jelitach, PrzebiegÅ‚szy caÅ‚e plutony po szarfie, Na ludziach graÅ‚y jÄ™kiem - jak na harfie. I wystaw sobie, moÅ›ci czytelniku, %7Å‚e na swój ganek wychodzisz spokojny I widzisz pszczoÅ‚y w sÅ‚onecznym promyku LecÄ…ce do Å‚Ä…k... daléj - grodek zbrojny O milÄ™, na równinie dziaÅ‚a w szyku, Ataki, sÅ‚owem, krotochwilÄ™ wojny: Wszystko siÄ™ zwija, wre, kole i sieka, A ty z krużganku patrzysz i z daleka... Tam jakiÅ› starzec stanÄ…Å‚ na okopach, WzniósÅ‚ rÄ™kÄ™, czapkÄ™ przekrÄ™ciÅ‚ na ucho - I dziaÅ‚a jak psy legÅ‚y mu przy stopach; On je pogÅ‚adziÅ‚ i szczeknęły gÅ‚ucho. Kule gruchnęły po moskiewskich chÅ‚opach; SzczÄ™sny, któremu to uszÅ‚o na sucho, %7Å‚e pan PuÅ‚awski jurysta ma ferie, I zamiast pisać akt - stawia baterie. Tam widać laski brzozowe i klony Blade, z gaÅ‚Ä…zek kulami owiane, Jednym girlandy czarne robiÄ… wrony, Z drugich unoszÄ… siÄ™ z wrzaskiem, wygnane. Dalekie miéjskie sÅ‚ychać gwary, dzwony, Wszystko wkoÅ‚o wre; tylko zadumane Na szarym polu dwie Maćkowe grusze Jak wróżki pod swój liść chowajÄ… dusze. Tak dÅ‚ugim, czarnym, mrówczanym Å‚aÅ„cuchem Zbliża siÄ™ Moskal pieszy ku mieÅ›cinie, Tu kawaleria siÄ™ wężowym ruchem Z jaru wywija, zbiera, szczÄ™ka, pÅ‚ynie, KÅ‚ania siÄ™, kiedy kula ponad uchem Gwiznie - i znów siÄ™ prostuje, gdy minie, Tu garść Kozaków jakby oczeretów KÄ™pa, tu bÅ‚yski szabel, tam - bagnetów. Na to pan Zbigniew patrzaÅ‚ sponad wzgórza. Wzdryga siÄ™ pod nim koÅ„ i uchem strzyże. Beniowski spÅ‚onÄ…Å‚ na twarzy jak róża, ChciaÅ‚by iść w ogieÅ„ - ale mówiÄ…c szczérze, TrochÄ™ go piÄ™kna ta dziwiÅ‚a burza, Nad którÄ… barskie siÄ™ Å‚yskaÅ‚y krzyże. I tak, co miaÅ‚by wystÄ…pić jak aktor, StaÅ‚ jak tchórz albo gazety redaktor. Lecz już nareszcie zbieraÅ‚ siÄ™ do lotu, ChciaÅ‚ biec, gdzie burza bÅ‚yskaÅ‚a czerwona, Gdy oto nagle, prawie bez Å‚oskotu, Jakby mu jaka nimfa na ramiona ZÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce... WrzasnÄ…Å‚ gÅ‚oÅ›no: "Kto tu?" I mocniéj w nim pierÅ› zadrżaÅ‚a wzburzona. SpojrzaÅ‚ - na ramion mu siedziaÅ‚o brzegu Dwoje goÅ‚Ä™bi jaÅ›niéjszych od Å›niegu: "Czy jastrzÄ…b je tu jaki" - myÅ›laÅ‚ - "goni? Czy siÄ™ wydajÄ™ w stepach goÅ‚Ä™bnikiem?" Tak myÅ›lÄ…c zdjÄ…Å‚ je i trzymajÄ…c w dÅ‚oni RzuciÅ‚ w powietrze. Lecz jak z baletnikiem ZwiÄ…zana duszÄ… Elsler lub Taglioni, Gdy udaruje jÄ… car naszyjnikiem, Taniec w goÅ‚Ä™bia lot przemienia dziwnie: Tak owe biaÅ‚e goÅ‚Ä™bie, przeciwnie, Z lotu zrobiÅ‚y taniec - i nad gÅ‚owÄ… Pana Zbigniewa na skrzydÅ‚ach trzymane, Jakby miÅ‚oÅ›ne dajÄ…c sobie sÅ‚owo, MiÅ‚oÅ›nie dzióbki zÅ‚Ä…czyÅ‚y różane; I rozleciaÅ‚y siÄ™ w bÅ‚Ä™kit na nowo, Ważąc siÄ™ dÅ‚ugo, smÄ™tne, zadumane, Jakby straciÅ‚y i szukaÅ‚y siebie, Podobne zmarÅ‚ym duszom ludzkim w niebie. I obaczywszy siÄ™ nagle, jak strzaÅ‚y Znów szÅ‚y ku sobie lotem bÅ‚yskawicy; I znów zÅ‚Ä…czone jako pÅ‚atek biaÅ‚y Zniegu, goÅ‚Ä…bek przy swéj goÅ‚Ä™bicy KrÄ™ciÅ‚ siÄ™, skrzydÅ‚em jÄ… trÄ…caÅ‚ nieÅ›miaÅ‚y; Aż zmordowani obaj tanecznicy Najmilsze z siebie dali malowidÅ‚o: SennÄ… kochankÄ™ goÅ‚Ä…b wziÄ…Å‚ na skrzydÅ‚o, PrzyniósÅ‚ na ziemiÄ™, poÅ‚ożyÅ‚ na trawie I wkoÅ‚o chodzÄ…c budziÅ‚ garÅ‚owaniem. Na szyjÄ™ wyszÅ‚y mu kolory pawie: MiÅ‚ość go takim darzy malowaniem! MiÅ‚ość ubraÅ‚a mu piersi jaskrawie W ogieÅ„ tÄ™czowy. Z takim siÄ™ kochaniem ZapatrzyÅ‚ goÅ‚Ä…b w swojÄ… sennÄ… paniÄ…, %7Å‚e tÄ™cza blasków z niego - przeszÅ‚a na niÄ…. I obudziÅ‚a siÄ™. I znów oboje LeciaÅ‚y prosto na Zbigniewa barki, On je pogÅ‚askaÅ‚ i wnet wszystko dwoje, TÄ™czowe piersi zgasiwszy i karki, Z ramion mu poszÅ‚y i w krÄ™gi, i w sÅ‚oje TnÄ…ce powietrze. Zrazu byÅ‚ nieszparki Lot: póki rycerz nie ruszyÅ‚ wÄ™dzidÅ‚em, Póki nie goniÅ‚ - wabiÅ‚y go skrzydÅ‚em. Lecz gdy bezmowne owe dwie istoty PrzelaÅ‚y swojÄ™ myÅ›l w serce czÅ‚owieka, Coraz prÄ™dszymi udaÅ‚y siÄ™ loty; I wnet zrozumiaÅ‚ rycerz, że go czeka Awantur nowych, dziwnych, Å‚aÅ„cuch zÅ‚oty, Zaczarowany zamek albo rzeka PeÅ‚na rusaÅ‚ek. - O! domysÅ‚y trafne -
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|