|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Po śmierci starego uczonego nie spodziewała się znalezć kogoś, kto z równą gotowością zaakceptowałby ją taką, jaką jest. A jednak... dlaczego Derren zachował się tak dziwnie odkrywszy, że Elgaret jest Wiedzmą? Było w tym coś niezrozumiałego, chociaż dziewczyna nie potrafiła dokładnie określić, skąd biorą się jej złe przeczucia. Westchnąwszy lekko, postanowiła rozważyć ten problem kiedy indziej. Lato powoli przechodziło w jesień; choć dni wciąż były upalne, to nocą panowało coraz dokuczliwsze zimno. Nolar zastanawiała się, czy potężny wstrząs, jakim było Wielkie Poruszenie, nie przyspieszył przypadkiem nadejścia chłodów. Wyciągnęła z juków grubsze płaszcze, owijając nimi Elgaret i siebie. Derren przyznał, że nie spodziewał się takiej pogody o tej porze roku i z wdzięcznością przyjął pożyczoną mu opończę. Pod wieczór następnego dnia stało się oczywiste, że poważne przeszkody utrudnią im szybkie posuwanie się naprzód. Najwyrazniej rzeka również ucierpiała w wyniku Straszliwego chaosu, jaki zapanował w głębi skorupy ziemskiej podczas kataklizmu. Nolar odważyła się zapytać, czy to możliwe, aby Es zmieniła łożysko, i Derren potwierdził te przypuszczenia. Nie było jej tam, gdzie powinna być. Zciągnęli cugle i zsiedli z koni, aby następnie poprowadzić wierzchowce pośród rozrzuconych tu i ówdzie skał i pni drzew obalonych przez burzę. Derren musiał nieść Elgaret, ponieważ w stanie, w jakim się znajdowała, mogła iść, prowadzona za rękę, tylko po bardzo równym terenie. Nolar postępowała za Pogranicznikiem, prowadząc konie. Wielkie Poruszenie z pewnością zmieniło tutejszy krajobraz. Zniknęły łagodne zakola doliny rzecznej. Nową rzezbę terenu cechowały dziwne i fantastyczne kształty. Kiedy wreszcie wyłonili się z labiryntu konarów i przyniesionych przez powódz odłamków skał, Derren z trudem stłumił pomruk niezadowolenia i konsternacji. Błoto rozlało się na dużej przestrzeni, w poprzek ich szlaku, tworząc zdradziecką pokrywę, której niepodobna było przejść suchą nogą. Musimy skręcić w bok, żeby obejść to miejsce, pani powiedział przewodnik. Nie będziemy ryzykować jazdy po czymś takim. Widziałem, jak ludzie i konie pogrążają się na zawsze w górskich bagniskach. Pod niewinnie wyglądającą gładką taflą może kryć się rów, w którym natychmiast zniknie nieostrożny wędrowiec. Wkrótce potem Nolar jako pierwsza dostrzegła w oddali, po prawej stronie, jaśniejszą plamę na tle czarnego błota. Ostrożnie posuwając się naprzód, dotarła w miejsce, z którego mogła rozróżnić szczegóły. Był to jeden z rzadko spotykanych śnieżnych kotów żyjących w wysokich górach. Powódz porwała go ze sobą, nadziewając smukłe ciało na zbielały od słońca konar. Chłodny poranny wietrzyk poruszał kłaki upstrzonego delikatnymi cętkami futra. Derren mruknął coś po cichu za plecami Nolar, a jego głos był pełen goryczy. Gniewnym gestem wskazał na zwłoki drapieżnika. Ile takich śnieżnych kotów zginęło podobną śmiercią? Wszystkie zwierzęta, zamieszkujące góry... wszystkie drzewa... rośliny... Co się z nimi stało? Na południu jest jeszcze gorzej. Trzy dni temu, próbując przeprowadzić rekonesans w górach, musiałem zawrócić po przejechaniu mili. Ten kraj nie jest już taki, jakim go niegdyś znałem. Są tu doliny, których wcześniej nie było, gorące zródła, nowe turnie i gdzie nie spojrzeć, skalne osuwiska. Wszystkie punkty obserwacyjne i naturalne drogowskazy zniknęły. Głos Derrena przeszedł w pełen pasji szept. Uwierz mi, pani, to Wielkie Poruszenie było wielkim złem. Słuchając tego, Nolar przypomniała sobie swą czarodziejską wizję i ukazany w niej ogrom zniszczeń, spowodowanych przez Wielkie Poruszenie. Wszystkie dziko żyjące stworzenia były jej bliskie, szczerze im współczuła i dlatego wyciągnęła rękę ku Derrenowi, pragnąc jakoś go pocieszyć. Powstrzymała się jednak. Owszem, Estcarp i jego nieszczęśni mieszkańcy ucierpieli mocno w czasie Wielkiego Poruszenia. Jednak ten druzgocący cios Wiedzmy zadały wyłącznie po to, aby obronić swój kraj. A co z armią Pagara, mości Pograniczniku? zapytała. Kataklizm nastąpił tylko dlatego, że inwazji na Estcarp nie można było powstrzymać w żaden inny sposób. Derren stał całkiem nieruchomo. Jestem synem leśniczego, pani. %7łyłem wśród zwierząt i drzew. Nie potrafię zrozumieć poczynań Czarownic i wielkich armii. Słyszałam niedawno, jak pewien kupiec mówił prawie dokładnie to samo odpowiedziała Nolar w zamyśleniu. Jakoś widać nie przyszło mu na myśl, że w kraju, w którym panuje chaos i wojna, handel nie będzie się rozwijał. A jeśli już o to chodzi, o ile mi wiadomo, najezdzcze armie nie bardzo się starają, żeby zwierzęta i miejscowi chłopi pozostali przy życiu. Muszę przyznać ci rację, pani zgodził się Derren wojna nie jest moim rzemiosłem, ale napatrzyłem się jej do syta i wiem, że mówisz prawdę. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na śnieżnego kota, obrócił się w stronę, gdzie stały spętane wierzchowce. Zdaję sobie sprawę, że w czasie burz nieraz giną zwierzęta, a drzewa łamią się lub padają. Ale nigdy wcześniej nie widziałem, żeby w ciągu jednej nocy dokonano takich zniszczeń. Z tego, co wiem, nikt nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział przyznała Nolar mój zmarły mistrz, Ostbor Uczony, studiował wszystkie, jakie tylko mógł znalezć pisma o wielkich wydarzeniach z przeszłości. Nie przypominam sobie jednak, żeby kiedykolwiek czytał o czymś podobnym do Wielkiego Poruszenia. Możemy tylko mieć nadzieję, że nie powtórzy się to nigdy więcej, bo straty, jakie tym razem poniósł Estcarp, są bez wątpienia bardzo ciężkie. Następnego dnia, kiedy słońce stanęło w zenicie, podróżni byli już w samym sercu pogórza a raczej w sercu krainy, która niegdyś była pogórzem, gdyż, tak jak się tego obawiał Derren, lasy i cała roślinność bardzo ucierpiały na skutek drastycznych zmian w rzezbie terenu. Odrobinę cienia można było znalezć tylko za wielkimi okrąglakami lub za stertami skalnych odłamków. Prowadząc konie, wiele godzin szli przez spustoszoną krainę, wciąż mając przed oczyma ten sam ponury krajobraz, którego widok działał bardzo przygnębiająco. Dlatego Nolar zareagowała niezwykle gwałtownie, gdy coś małego, brązowego, z szybkością błyskawicy wbiegło po jej nodze na suknię do konnej jazdy. Wstrząsnąwszy się, złapała stworzenie w rękę. Derren zerknął na zwierzątko, widoczne pomiędzy jej palcami, i powiedział: To tylko mysz, pani, ale niewiasty obawiają się tych stworzeń. Mogę ją zabić, jeśli chcesz. Nolar delikatnie zamknęła w dłoni, jak w kołysce, drżący strzępek futra. Nie trzeba, mości Pograniczniku. Szukając często na łąkach rozmaitych roślin, dobrze poznałam te małe myszki. Nie przeszkadzają mi wcale dopóki trzymają się z dala od worków z ziarnem. Zobacz, jaka jest przerażona. Pomyśl tylko: cały znany jej świat nagle przepadł bez śladu. Nie wie, biedna, gdzie ma się podziać. Sądzę, że na razie może zamieszkać w mojej kieszeni. Być może uda nam się znalezć dla niej ocalały kawałek łąki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|