|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gwałtownych wrażeń pisma nie poznałem zupełnie, był to jakiś męski charakter zacząłem czytać dość spokojnie. Pobożność, mój synu, świętą jest cnotą, żal za grzechy prosto do nieba prowadzi, ale ja ci powiem szczerze, że gdyby z mego listu pięk- na kobieta śmiała się tak, jak Aspazja z twojej modlitwy, to doprawdy zrzekłbym się i świętości, i nieba, a sobie w łeb bym palnął. Najpierw powiadam ci, że to nie boli, a potem powiadam ci, mój synu, że to je- dyne lekarstwo na melancholię, wyrzuty sumienia i śmiech kobiety, która cię nie chce, a która w tej chwili przez ramię moje patrzy i mówi: zobaczysz, że on gotów i to jeszcze głupstwo zrobić . %7łegnam cię, synu mój, bo muszę wybadać Aspazję, dlaczego samobójstwo głup- stwem nazwała, kiedy najporządniejsi ludzie w Atenach, Rzymie i Londynie mądre życie tym kończyli właśnie. NB. Radzę ci pierwej butelkę wytrawnego wina wlać sobie do żo- łądka; rozjaśni ono myśl twoją ostatnią i lepiej będziesz na tamtym świecie wyglądał. Spodziewam się, że potrafisz ocenić wysoki szacu- nek, z którym jestem dla ciebie, synu mój, twoim ojcem duchownym, pierwszym nauczycielem, vel szatanem, vel paziem, vel Kainem . Kiedym przeczytał te słowa jeśli kto z was tu cierpiał w życiu swoim, cierpiał okropnie, bezprzytomnie, tak że mu w jedyną chęć, jakiegośkolwiek rozerwania boleści dusza z wszystkimi siłami się rzu- ciła, jeśli, co nie daj Boże, jest kto taki między wami, ten się nie dziwi i nie rozśmieje, jak powiem, com ja zrobił, gdy te słowa przeczytałem oto schwyciłem rozżarzonych węgli i trzymałem je poty, póki mi w pięściach ściśniętych nie zgasły ta fizyczna boleść była instynktu mo- jego potrzebą, pomogła mi do zebrania rozbieżnych myśli. Pierwsza z nich była myślą listu: Trzeba się zabić . Równymi nogami zerwa- łem się przeto i biegłem ku drzwiom; nim dobiegłem, spojrzenie moje padło na obraz stanąłem jak wryty po chwili dopiero załamałem popalone ręce i krzyknąłem całym głosem: Ty kłamiesz! ty kła- miesz! i druga myśl mi przyszła, myśl litości i miłosierdzia po- śmiertnego. Ha! przynajmniej już drugim kłamać nie będziesz rze- kłem i zdjąłem obraz, poniosłem go do komina, z lunatycką dokładno- ścią ustawiłem, obłożyłem głowniami i siadłem sobie naprzeciwko, żeby widzieć, jak zgoreje, a wiatr tymczasem brząkał wszystkimi szy- bami w oknie i świszczał wszystkimi tonami za oknem. Ledwie pierw- sze na ogień rzuciłem spojrzenie, uczułem się pod wpływem niepojętej NASK IFP UG Ze zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG 125 władzy istota moja rozdzielała się niby, wola występowała ze mnie, boleść opuszczała pierś moją, łączyła się z obrazem, a ciało zmartwiałe i bezsilne jak ciało trupa nie mogło żadnego zrobić poruszenia i wie- działem, że chcę koniecznie ratować obraz Cypriana, że dotknięcie ognia pali moje członki przed oczyma moimi, lecz wstać, lecz iść nie mogłem. Płomień z wolna postępował czy to cudem, czy że obraz wilgocią muru był przejęty, nie zajął się od razu, choć olejnymi farba- mi robiony; rzekłby kto, iż zanurzał się z rozmysłem w zniszczenie; ja czułem, jak płomień do piersi mi się dostawał, jak przegryzał serce, wyżerał oczy, jak potem dłonie Aspazji ogarnął i jej łono, jej białe łono całował swoim śmiertelnym pocałunkiem a pózniej ust dotknął, a pózniej czoła wzniesionego, a pózniej... kilka drobnych tylko iskierek brzeżkiem tła się pogoniło i nic już więcej umarliśmy oboje. Tak jest, moi państwo, oboje gdyż od tej chwili ogarnęły mię do- skonała martwość, już mi się nawet zabijać nie chciało i poszedłem spać bardzo spokojny, i w nocy nic mi się nie śniło. Ludzie mówią te- raz, że ja żyję prawda, organizm zachował się w zadziwiająco pożą- danym stanie. Nie straciłem też pamięci, nie dostałem obłąkania ani fiksacji. Kiedy mówię o czym, zdawać by się mogło, że każde słowo rozumiem i czuję. Nie jestem zbrodniarzem, mizantropem, samolubem, obojętnym nawet nie jestem między złem a dobrem zawsze dobre wybiorę tylko nie wiem, jak się to stało, ale we mnie władze radowa- nia się i smucenia stępiały zupełnie. Poszedłem z Ludwinką na grób rodziców płakałem, ale czułem, że łzy moje były jedynie nerwowym wyrobem i że mię nic nie bolało. Odwiedziłem pózniej Adasia, dzieci jego wciągnęły mię do zabaw swoich, dokazywałem z nimi, biegałem, śmiałem się, a nic mi nie było wesoło. Spotkałem wdowę Józefa słyszałem od niej wszytkie szcze- góły śmierci mężowskiej, a nic nie było mi smutno; uratowałem toną- cego człowieka, serce mi nawet uciechą nie drgnęło. Byłem u Tereni w tej właśnie chwili, w której traciła swoją małą córeczkę, ową dziew- czynkę, co mi to pierwsza drzwi otworzyła i ostatnia wraz ze mną przed konającą matką stanęła patrzyłem na rozpacz mojej siostry, na okropne męczarnie biednego dziecka, a w głębi duszy byłem tak spo- kojny jak ślimak i nic mię już nie mogło z tego stanu wyprowadzić. Czasem jeszcze przebiegały różne życzenia przez głowę jak muchy przez otwarty pokój zdawało mi się, że chciałbym dla odmiany cho-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|