|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spotkała Banzaj a, na pewno mieliby o czym porozmawiać i przez niejedną godzinę. Okazałoby się przy tym, jak wiele ich łączy. Po kolejnych zajęciach pani Renia zawołała Darcie do siebie i zapytała, czy dziewczynka umie TO kontrolować. Uczennica poczuła się, jakby oberwała obuchem w głowę, ale... z jakiegoś powodu (jakiego?) powiedziała, że tak, jasne, kto tego nie umie, jasne, że umie, a co? Wtedy pani Renia poprosiła o prezentację umiejętności oraz zapytała, czy ona, pani Renia przypadkiem nie podoba się jej jako kobieta. Dlatego że podczas lekcji Darcia w sposób kontrolowany lub niekontrolowany starała się podniecić ją fizycznie na odległość. Darcia chciała uciec z klasy, jak najdalej od chorej nauczycielki, ale ta uprzedziła ją, chwytając za rękę i powiedziała: - Nie jestem lesbijką, po prostu mówię, jak było. Masz zadatki, dzieciaku. Powiedz szczerze: Ty naprawdę umiesz TO kontrolować? Darcia musiała przyznać, że nie, nic podobnego nie było jej celem i w ogóle nie do końca rozumie, o czym mowa. Wtedy pani Renia zabrała się do wyjaśniania kilku aspektów sprawy. Większość okazała się totalną bzdurą, co potwierdzają dalsze przykre wypadki, które przytrafiły się pani Reni. Pani Renia z powodu swojej choroby psychicznej (inaczej całej tej gadaniny po prostu nie da się wyjaśnić... a nawet nie warto) zaczęła opowiadać o różnych dziwnych rzeczach. O praktyce wychodzenia z własnego ciała, o transcedentalnej medytacji i o cudownym katharsis, które ona daje, o lotach astralnych i o niebezpieczeństwach czyhających podczas medytacji czy też świadomego śnienia. Podobno rzadko się zdarza u małej dziewczynki taki dar (jaki dar? - nijak nie mogła zrozumieć Darcia), takie możliwości, taki potencjał... Nauczycielka dawała jej do czytania masę literatury, ale kategorycznie zabraniała próbować czegokolwiek. Szczególnie w samotności. Często powtarzała, że Darcia powinna zrozumieć, co dzieje się z nią oraz wokół niej (i tu również mamy świadectwo wyniszczenia psychiki, a nawet co gorsze, ale bardziej możliwe, kompletnej szajby: Darcia nie zauważyła żadnych podejrzanych wydarzeń wokół swojej osoby). Ich rozmowy ciągnęły się przez mniej więcej półtora miesiąca ósmej klasy. Po przerwie świątecznej pani Renia nie pojawiła się w szkole. Na zastępstwo przyszedł dobrodziej w wieku emerytalnym z dzikim uśmiechem na zwiędniętych ustach, który miał głęboko w dupie wszelkie metafizyczne błąkania w poszukiwaniu siebie. Bez przerwy powtarzał, że przez beznadziejnych jełopów z ich klasy, pani Renata Stepaniwna ma obecnie problemy z sercem. Akurat! Już ja wiem, co to za problemy z sercem - pomyślała wtedy Darcia. Nie wiedziała, co stało się naprawdę, ale w wieku dwudziestu siedmiu lat problemy z sercem u kobiety pokroju pani Reni raczej się nie zdarzają. Po trzech tygodniach matematyczka ponownie zjawiła się w pracy. Ale tylko na jeden dzień. Opowiedziała Darci, że cały ten czas spędziła we Lwowie na oddziale psychiatrycznym przy ulicy Kulparkiwskiej 95. Około miesiąca trzymano ją w izolatce. Po powrocie pani Renata wyglądała, delikatnie rzecz ujmując, trochę nieswojo. Twarz jej zapadła się z wymęczenia. Młoda kobieta zauważalnie się postarzała. Powiedziała, że przed Nowym Rokiem próbowała wychodzić z ciała i właśnie wtedy jej się udało. Mistrzowsko zmieniła temat, kiedy Darcia starała się dowiedzieć, jak TO wyglądało - zdradziła tylko, że teraz połowa ciała tak jakby nie należy do niej. Wszystkie odczucia sensoryczne - woda, którą pije, jedzenie, które spożywa, dotyk, ból, czuła gdzieś z lewej strony, ćwierć metra od granicy ciała. Do tego doszedł brak koordynacji ruchów. Potem Renata wzięła Darcie za rękę i zmusiła do obietnicy, że nigdy, NIGDY niczego podobnego nie będzie próbować. Szczególnie w samotności. Dziewczynka wpatrywała się w twarz pani Reni i widziała w niej tylko strach. Przerażenie małego dziecka, które zrobiło coś nieodwracalnego. Pani Renia miała tylko dwadzieścia siedem lat. Następnego dnia znów nikt jej nie widział. Nie zjawiła się też kolejnego dnia. Darcia chodziła przestraszona nie na żarty, martwiąc się o zdrowie swojej opiekunki. Pani Renia powtarzała, że Darcia różni się od innych dzieci, że jest po prostu inna. I bardzo to po niej widać. Dlatego ma tak mało przyjaciół: dzieci przez skórę czują jej obcość, dlatego trzymają się z daleka. Dziewczynka powinna obserwować zwykłych ludzi, naśladować ich, żeby ta inność nie była tak rażąco zauważalna. Słowa te były ostatnią radą, daną ostatniego dnia. W trzecim dniu nieobecności nauczycielki rozeszły się plotki, że pani Renata podcięła sobie żyły w ciepłej kąpieli. Jak już wspomniano, pani Renia miała tylko dwadzieścia siedem lat. | Przez kilka miesięcy Darcia miała ciężką depresję. Bez pani Reni błyskawicznie zrozumiała, że straciła całkowicie więz ze światem ludzi. Zmieniła się w zupełnie asocjalny typ olewający absolutnie wszystkich. Znajomości i relacje z innymi ludzmi (w tym również z rodzicami) okazały się tylko formalne, były banalnymi zwyczajami, żeby uśmiechać się i odpowiadać, kiedy ktoś się do ciebie zwraca. Ze śmiercią pani Reni Darcia odgrodziła się od wszystkich. Zwiat stał się papierowy i zupełnie niepotrzebny. Dla Darci świat przestał mieć znaczenie. Nie w tym sensie, że nadszedł czas, by wypić perhydrol lub podciąć sobie żyły. Po prostu inni przestali ją obchodzić. Ciepłą wiosną (prawie każdego pogodnego dnia!) wracała ze szkoły (do siódmej dom pozostawał pusty), zrzucała ubranie i siadała goła na rozgrzanym słońcem parapecie. Obydwie nogi opierała o szeroką drewnianą framugę. Próbowała palić albo czytała, albo po prostu siedziała i grzała się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|