|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całym ciele. - Myślisz, że może padać? - spytała i spojrzała na niebo. - No nie, chyba nie. W dzień niebo było bezchmurne, a teraz pokazują się gwiazdy. - Pogoda tutaj zmienia się dosyć szybko - powiedział Lyon. - Musimy obserwować mgły. Chili na płycie zabulgotało przyjemnie. Jasmine nie wiedziała jednak, co z nim zrobić. - Mgły? To ciekawe. - Jeśli opadają, wszystko jest w porządku. Nie wiedziałaś? Jasmine o tym nie wiedziała. Nie miała pojęcia o tylu różnych rzeczach. Na przykład, jak wziąć nagrzaną puszkę z gorącej płyty. - Czy masz jakiś uchwyt do tej puszki? - 48 - S R Lyon uśmiechnął się i pokręcił głową. Następnie wytłumaczył jej, jak wziąć naczynie przez sweter, nie brudząc sobie ubrania. Musiała przyznać, że gorące chili było znacznie lepsze niż zimne. W ogóle wszystko, co ciepłe, wydawało jej się w tym miejscu wspaniałe. Na przykład dłonie Lyona. - Po powrocie chyba zapiszę się do skautów - powiedziała, przełknąwszy kęs ciepłego pożywienia. - Nie sądzisz, że jestem na to za stara? Nie odpowiedział. Patrzył na nią jednak jakoś tak dziwnie, że sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Zjedli chili i Jasmine poprosiła, żeby nie wygaszali jeszcze ognia. Zgodził się po chwili wahania. Podłożyła więc chrust pod płytę i zaczęli rozmawiać o tym i o owym. W zasadzie to Jasmine mówiła, a Lyon słuchał. Zauważyła, że kiedy się odzywał, nie mówił ani o przeszłości, ani o przyszłości i całą swoją uwagę koncentrował na tym, co działo się teraz. Czy to możliwe, żeby uciekał od ludzi albo cywilizacji? Może ktoś go skrzywdził? Może był nawiedzonym ekologiem, który postanowił przeżyć przygodę życia? Zwiadczyłoby o tym choćby to, że znał nazwy ptaków i drzew rosnących na mokradłach. Ciekawe, czy mogłaby o nim napisać artykuł. Ludzie lubią czytać podobne historie. - Czy ktoś tutaj może mieszka w pobliżu? - spytała go w pewnym momencie Jasmine. Lyon pokręcił głową. Stwierdził z ulgą, że teraz nie boli go przy tym ruchu. Czyżby był to zbawienny wpływ masażu? - Nie. Byłaś w najbliższym miasteczku. - Szkoda - westchnęła. - Okolica świetnie nadaje się do ponurego filmu. Był taki jeden, Zapomniane miasteczko". Prawie dostałam w nim rolę. Chodziło o to, że miasteczko stopniowo się wyludniało i na koniec został w nim tylko stary farmer z córką. I ta córka chciała odejść z nieznajomym. - Bardzo ciekawy temat - powiedział. - Pomyślę o tym, kiedy będziesz chciała z kimś odejść. Rozejrzała się dokoła i na jej twarzy pojawił się grymas zniechęcenia. - Chyba z aligatorem - mruknęła. - 49 - S R Nie chciała odchodzić. Ktoś przecież musiał się zająć Lyonem. Przynajmniej do momentu, kiedy będzie mógł w miarę swobodnie chodzić. - Wiesz co, chciałabym się przejść po okolicy - oznajmiła po chwili. - Czy dasz mi na to oficjalne pozwolenie? Lyon mruknął coś pod nosem, a kiedy zapytała go jeszcze raz, odpowiedział wymijająco. Wymijające odpowiedzi były jego specjalnością. Zauważyła to już wcześniej, a teraz to się tylko potwierdzało. Nigdy nie spotkała nikogo tak tajemniczego jak Lyon. Jasmine poniekąd wiedziała, że aby wydać się bardziej tajemniczą i pociągającą, sama powinna trzymać język za zębami. A jednak nie potrafiła tego zrobić. Lyon to umiał i w związku z tym podejrzewała, że ma w sobie jakąś magiczną siłę. Nic nie pociąga tak kobiety jak magiczna siła mężczyzny. Jasmine poprawiła się na karimacie i rozejrzała się po krzakach i pobliskich drzewach. Ciemne kształty otaczały ich niczym żołnierze. Nagle wpadła na pewien pomysł. Nie, to jeszcze nie był scenariusz, lecz raczej jego wizja, z której mogło wy- kiełkować coś ciekawego. Bohater, taki jak Lyon, i bohaterka, która na początku wydaje się brzydka, ponieważ cierpi na uczulenie, a potem, kiedy okazuje się, że jest piękna, no, powiedzmy - ładna, odchodzi od mężczyzny, który nią wzgardził, a on w rozpaczy... Ciąg myśli jej się urwał. - Wcale nie muszę prosić cię o pozwolenie, żeby odejść - powiedziała głośno to, o czym myślała. Lyon chrząknął. - Prawdę mówiąc, jestem właścicielem tej ziemi. Jasmine spojrzała na niego zaskoczona, wręcz wstrząśnięta. To była pierwsza rzecz, jakiej się o nim dowiedziała. A więc jednak będzie to zwariowany ekolog, który postanowił ratować ginące gatunki flory i fauny. A dziewczyna kocha go, ale nie może już wytrzymać okropnych warunków. - Dlaczego ją kupiłeś? - spytała, chociaż chyba znała już odpowiedz. Lyon znowu wydał jakiś zduszony odgłos. Wyglądał na skrępowanego. - Nie kupiłem. Odziedziczyłem - padła odpowiedz. - 50 - S R Znowu zaskoczenie. I to podwójne, ponieważ Lyon nigdy wcześniej nie wspominał o swojej rodzinie. - Odziedziczyłeś? Po kim? I czy w ogóle można odziedziczyć rezerwat przyrody? - To nie jest ścisły rezerwat - odparł. - Ten zaczyna się trochę dalej. Lyon zaczął żałować, że powiedział Jasmine o spadku. Poczuł się jednak sprowokowany. Nawet jego najlepsi przyjaciele nie wiedzieli, dokąd jedzie i że ma jakąkolwiek ziemię. Cóż, musi trzymać język za zębami. - A kto ci zostawił tę ziemię? - dopytywała się Jasmine. - Powiedz coś o swojej rodzinie. Lyon wzruszył ramionami. - Jakiś stary dziwak, którego nie znałem - odparł po chwili namysłu. - Prawie nie mam rodziny. Spojrzał na nią uważnie. Siedział dalej od ognia i widział Jasmine lepiej niż ona jego. Kupiła tę historię bez zastrzeżeń. - Tak... Oczywiście... Ci nieznani krewni to przykry temat. - Pomyślała o babci. Usiadła po turecku, położyła dłonie na kolanach i wyprostowała się. Ten gest przypomniał mu coś, co widział kiedyś w Afryce. Zcigali wtedy grupę przestępców, a natrafili na stado żyraf, które przystanęły nagle na ich widok. Kolega powiedział wtedy: O, długoszyje brzydactwa", a jemu zrobiło się jakoś dziwnie przykro. Sam nie wiedział, dlaczego. Jasmine w tej chwili przypominała takie długoszyje brzydactwo". Nie tylko długoszyje, ale też długonogie. Chociaż z drugiej strony on też nie wyglądał pewnie na zbyt przystojnego, z tym zarostem, wiecznie skulony. Tak, jeśli chodzi o seks, to powinni się czuć całkowicie bezpiecznie. Dlaczego wobec tego Jasmine tak go podniecała? Czyżby tylko dlatego, że tak dawno nie miał kobiety? - Może lepiej, że go nie znałeś - dodała po chwili. - Przynajmniej nie poruszyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|