|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Idę na służbę do pewnej praczki, u której jestem obecnie. Przyjmuję bieliznę i prasuję ją; praca moja jest ciężka; mam zły wikt, złe mieszkanie, złe spanie, natomiast jestem po ludzku traktowana. Mąż praczki jest dorożkarzem; żona jego jest nieco opryskliwa, zresztą dobra kobieta. Byłabym dość zadowolona ze swego losu, gdybym mogła spodziewać się, że wolno mi będzie żyć w spokoju. Dowiedziałam się, że policja schwytała mego uwodziciela i oddała go w ręce jego zwierzchników. Biedny człowiek! jest bardziej ode mnie godny litości; jego zamach narobił hałasu; a pan nie zna okrucieństwa, z jakim mnisi karzą głośne przewinienia: loch będzie jego mieszkaniem do końca życia: i to jest los, który mnie również czeka, jeżeli mnie schwytają; ale on nie będzie tam żył dłużej, niż ja bym żyła. Ból z powodu mojego upadku daje mi się we znaki; nogi mam spuchnięte i nie mogę zro- bić kroku swobodnie pracuję siedząc, gdyż trudno by mi było stać. Jednak boję się chwili wyzdrowienia; jakiż wówczas miałabym pretekst, aby nie wycho- dzić z domu? a na jakież niebezpieczeństwo narazi mnie pokazywanie się na ulicy? Na szczę- ście mam jeszcze przed sobą czas. Moi krewni, którzy nie mogą wątpić, że jestem w Paryżu, z pewnością czynią wszelkie poszukiwania, jakie można sobie wyobrazić. Postanowiłam we- zwać pana Manouri na mój strych, zasięgnąć a posłuchać jego rad; ale już nie żył. %7łyję w ustawicznej trwodze; na najmniejszy hałas, który słyszę w domu, na schodach, na ulicy; ogarnia mnie przerażenie, drżę jak liść, kolana uginają się pode mną i robota wypada mi z rąk. Spędzam prawie wszystkie noce nie zmrużając powiek; jeżeli śpię, to snem przery- wanym; mówię, wołam, krzyczę; nie pojmuję, jak moje otoczenie jeszcze się niczego nie do- myśliło. Zdaje mi się, że moja ucieczka z klasztoru jest powszechnie znana; tego się spodziewałam. Jedna z mych towarzyszek w pralni mówiła mi o tym wczoraj, dodając ohydne szczegóły i uwagi, które musiały mi sprawić wielką przykrość. Na szczęście wieszała wtedy na sznurach mokrą bieliznę odwrócona do lampy tyłem, nie mogła widzieć mojego zmieszania; ale moja chlebodawczyni, zauważywszy, że płakałam, powiedziała: Co ci jest, Mario? Nic odpowiedziałam. Cóż znowu dorzuciła czy jesteś taka głupia, żeby się litować nad złą zakonnicą, nie- moralną i bezbożną, która zadurza się w niegodziwym zakonniku i razem z nim ucieka ze swego klasztoru? Widocznie masz dla niej więcej współczucia, niż należy. Nie potrzebowała 18 Przytułek miejski był miejscem przymusowego pobytu m. in. bezdomnych kobiet traktowanych tam z reguły jako prostytutki, bez przydziału do domów publicznych. Wszystkie paryskie szpitale, przytułki, schroniska były pod zarządem miejskiej Assistance Publique ówczesnej Opieki Społecznej. 98 nic robić, tylko pić, jeść, modlić się i spać; dobrze jej się żyło tam, gdzie była, czemu się tego miejsca nie trzymała? Gdyby tak była bodaj trzy, cztery razy z bielizną nad rzeką w taką po- godę jak teraz, to by ją pogodziło z jej położeniem... Odpowiedziałam na to, że nie wiemy, co przecierpiała; byłabym lepiej zrobiła, gdybym milczała, gdyż ona nie dodałaby: Daj spokój, to jest łajdaczka, którą Bóg skarze. Na te słowa schyliłam się nad stołem i tak siedziałam bez ruchu, póki gospodyni nie po- wiedziała mi: Nad czym ty tak medytujesz, Mario? Ty tu śpisz, a robota czeka. Nigdy nie miałam w sobie pociągu do klasztoru; chyba dostatecznie tego dowodzi mój po- stępek; ale przywykłam w zakonie do pewnych praktyk, które powtarzam machinalnie: na przykład, gdy słyszę uderzenie dzwonu, to albo się żegnam, albo klękam. Gdy ktoś puka do drzwi, mówię: Ave. Gdy pytają mnie o coś, moja odpowiedz kończy się zawsze słowami: tak lub nie, droga matko lub moja siostro . Jeżeli wejdzie niespodzianie ktoś obcy, krzyżuję ręce na piersi i zamiast złożyć ukłon, schylam głowę. Moje towarzyszki zaczynają się śmiać i myślą, że się bawię przedrzeznianiem zakonnicy; ale jest niemożliwe, by ich po-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|