|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prądem i zaczął robić wiosłem w ten sposób, by rzemień łączący ofiarę z rufą był mocno naprężony. Kazan pomimo osłabienia i bólu musiał teraz płynąć co sił chcąc utrzymać łeb na powierzchni. Mimo to wobec coraz szybszego biegu czółna doznawał z każdą chwilą okropniejszych tortur. Częstokroć jego kudłata głowa całkowicie znikała pod wodą. To znowu Sandy wyczekawszy, aż prąd zbliży doń psa, wiosłem przyciskał mu głowę w dół. Pies słabł najwidoczniej. Po upływie pół mili — tonął już. Dopiero wtedy człowiek wciągnął go do czółna. Kazan padł na dno ciężko dysząc. Chęć walki wywietrzała zeń zupełnie. Nie usiłował nawet odzyskać swobody. Wiedział, że ten człowiek jest jego władcą, a wszelki opór wywołuje klęskę. Pragnął jedynie, by mu dozwolono leżeć spokojnie poza zasięgiem wody i kija. Kij spoczywał między nim a panem. Koniec narzędzia kary znajdował się o parę stóp od nosa psa i Kazan węszył mdlący zapach własnej krwi. Jazda w dół rzeki trwała pięć dni i tyle samo nocy, zaś autorytet Mac Triggera wzmocniły trzy dalsze porcje razów i jedna tortura wody. Rankiem szóstego dnia dotarli do Red Gold City, gdzie Sandy rozbił namiot nad brzegiem. Wydostał potem skądś mocny łańcuch i uwiązawszy psa bezpiecznie, zdjął mu kaganiec. — Trudno tkać ci mięso przez tę plecionkę! — tłumaczył. — A ja sobie życzę, żebyś nabrał sił i odwagi. Mam wspaniałą myśl. Twoje zdolności należy odpowiednio wyzyskać. Urządzimy widowisko, które napełni nam kieszenie złotem. Zajmowałem się tym już dawniej, dlaczegóżby więc zabawy nie powtórzyć? Wilk i pies, do diabła, atrakcja nie lada! Odtąd dwa razy dziennie dostarczał psu świeżego surowego mięsa. Kazan rychło odzyskał wrodzony animusz i zadzierzystość. Ból opuścił jego członki. Zmiażdżone szczęki wygoiły się zupełnie. Po upływie czterech dni witał już swego pana wyzywającym lśnieniem kłów. Lecz Mac Trigger nie katował go obecnie. Nie dawał mu też ryby ani mąki z sadłem, jedynie surowe mięso. Kiedyś zrobił pięć mil w górę rzeki, by przynieść wnętrzności świeżo zabitego karibu. Pewnego dnia przyprowadził ze sobą jakiegoś obcego mężczyznę, a gdy drab przystąpił nieco zbyt blisko, Kazan skoczył nań znienacka. Człowiek cofnął się ze zdławionym okrzykiem. — Nadaje się! — mruknął. — Waży co prawda o dziesięć lub piętnaście funtów mniej od mego doga, ale ma dobre kły i jest bardzo zwrotny. Będzie na co patrzeć, nim zginie! — Stawiam w zakład czwartą część mego zarobku, że on wygra! — skwapliwie zaofiarował Sandy. — Trzymam! — odparł tamten. — Kiedyż twój pies będzie gotów? Mac Trigger pomyślał chwilę. — Jeszcze tydzień! — rzekł. — Dopiero za tydzień odzyska pełną wagę! Więc od dziś za siedem dni. Zatem w przyszły wtorek o zmroku. Zgadzasz się, Harker? Harker skinął głową. — W przyszły wtorek wieczorem! — potwierdził. A po chwili dodał: — Stawiam połowę mego zarobku, że dog zabije twego wilczura! Sandy zmierzył Kazana przeciągłym spojrzeniem. — Trzymam cię za słowo! — rzekł. A potem ujmując na pożegnanie dłoń Harkera: — Wątpię, żeby między Jukonem a Red Gold City znalazł kto bestię zdolną zwyciężyć mego wilczura! ROZDZIAŁ XXIII INTERWENCJA PROFESORA MAC GILLA Red Gold City od dawna tęskniło do jakiejś szumnej zabawy. Co prawda nie obyło się już bez wielu hazardowych gier, paru zwad i znacznej ilości pijatyk, jednak obecność patroli królewskiej konnej policji utrzymywała miasto na względnie przyzwoitym poziomie, szczególnie w porównaniu z tym, co się działo dalej na północ, w okolicy Dawson. Pomysł Sandy Mac Triggera i Jana Herkera został przyjęty ogólnym aplauzem. Nowina rozbrzmiała na dwadzieścia mil w krąg i nigdy jeszcze nie widziano na ulicach takiego ożywienia jak w dniu walki. Gorączkę podniecała okoliczność, że zapaśników wystawiono od rana na widok publiczny, każdego w oddzielnej klatce, i wnet ludność ogarnął szał zakładów. Trzystu kopaczy, z których każdy płacił pięć dolarów za prawo oglądania walki, oceniło wilczura i doga przez pręty krat. Pies Harkera był właściwie mieszańcem rasy duńskiej z mastyfem, a urodzony na północy chadzał już czas pewien w zaprzęgu. Stawiano nań w stosunku dwóch do jednego, czasem nawet wyżej. Lecz i Kazan miał swych gorących zwolenników. Ci, którzy przekładali wilczura nad doga, byli to starzy leśni bywalcy, znawcy psów, świadomi doniosłości krwawego piętna w oczach burej bestii. Pewien kopacz z Kootenay szepnął na ucho towarzyszowi : — Stawiam na wilczura! Trzymałbym nawet trzy przeciw jednemu! On na pewno zwycięży! Dog nie ma wyrobionego systemu walki! — Lecz za to ma wagę — odparł tamten pełen powątpiewania. — Spójrz na jego łeb, na jego barki! — I na jego wielkie łapy, miękką gardziel oraz obwisły brzuch! Na miłość boską, kolego, wierz mi na słowo, nie stawiaj na to cielę! Tymczasem inni gapie wkręcili się pomiędzy nich. Początkowo Kazan szczerzył kły na widok tylu obcych twarzy. Lecz teraz leżąc w głębi klatki obserwował ciekawe audytorium obojętnym i ponurym wzrokiem. Bitwa miała się rozegrać w zakładzie Harkera czymś pośrednim pomiędzy lokalem rozrywkowym a kawiarnią. Rozsunięta więc stoły oraz ławy i pośrodku jednej sali ustawiono na podwyższeniu klatkę mającą dziesięć stóp średnicy. Siedzenia dla trzystu
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|