|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Przypuszczam, że chodzi o piwnicę. - Nie, panie Reed, nie o piwnicę. Pamięta pan, Edith Pa-gett powiedziała, że zeszła tam następnego ranka, ponieważ niepokoiło ją to, co powiedziała Lily, i nie znalazła żadnych śladów; a przecież musiałyby się jakieś znalezć, gdyby ktoś ich naprawdę szukał. - To co się z nim stało? Wywieziono je samochodem i zrzucono ze skały do morza? - Nie. Zastanówcie się, moi drodzy, co was uderzyło od razu, jak tu przyjechaliście, to znaczy powinnam powiedzieć: ciebie, Gwendo? Fakt, że z okna z salonu nie było widoku na morze. Miałaś wrażenie, zresztą bardzo słuszne, że gęste krzaki rosną tam, gdzie powinny być schodki na trawnik. Pózniej odkryłaś, że pierwotnie były tam schodki, ale zostały przeniesione na koniec tarasu. Dlaczego je przeniesiono? Gwenda patrzyła na nią z uczuciem, że zaczyna rozumieć. - Chce pani powiedzieć, że to tam... - Musiał być jakiś powód, zwłaszcza że nie jest to zmiana na lepsze. Szczerze mówiąc, to głupio mieć tak z boku schodki na trawnik. Ale ten koniec tarasu jest bardzo spokojnym miejscem - niewidocznym z domu, z wyjątkiem jednego okna z pokoju dziecinnego na pierwszym piętrze. Czy nie rozumiecie, że jeśli chce się zakopać ciało, trzeba w tym celu poruszyć ziemię, a to z kolei wymaga jakiegoś powodu? No więc powód był taki, że postanowiono przenieść schodki z frontu salonu na koniec tarasu. Dowiedziałam się od doktora Kennedy'ego, że Helen Halliday i jej mąż bardzo lubili ogród ł dużo w nim pracowali. Ogrodnik na przychodne, którego zatrudniali, miał zwyczaj po prostu wypełniać ich polecenia i jeśli po przyjściu zauważył, że zaczęli zmieniać położenie schodów, a nawet przenieśli część płyt chodnikowych, mógł jedynie pomyśleć, że Halliday zaczął to robić pod jego nieobecność. Ciało mogło być naturalnie pochowane w każdym innym miejscu, ale chyba możemy przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że znajduje się w końcu tarasu, a nie tuż przed oknem salonu. - Dlaczego mamy mieć taką pewność? - spytała Gwenda. - Ze względu na to, co biedna Lily Kimble napisała w liście: że zmieniła zdanie na temat ukrycia ciała w piwnicy po tym, jak się dowiedziała, co Leonie zobaczyła przez okno. To wszystko wyjaśnia, prawda? Szwajcarka wyjrzała w nocy przez okno pokoju dziecinnego i zobaczyła, że ktoś szykuje grób. Zapewne widziała nawet, kto ten grób kopie. - I nie zgłosiła na policję? - Moja droga, wtedy nie było problemu zbrodni. Pani Halliday uciekła z kochankiem, tylko tyle mogła zrozumieć ta Leonie. Zresztą ona pewnie nawet nie mówiła dobrze po angielsku. Wspomniała Lily, zapewne nie od razu, lecz dopiero po pewnym czasie, o dziwnej rzeczy, jaką zobaczyła przez okno tamtej nocy, i to utwierdziło Lily w przekonaniu, że zo- stała popełniona zbrodnia. Ale nie mam najmniejszej wątpliwości, że Edith Pagett złajała Lily za mówienie głupstw, a ta Szwajcarka przyjęła jej punkt widzenia. Na pewno też nie chciała mieć do czynienia z policją. Cudzoziemcy chyba zawsze nerwowo reagują na policję, kiedy są w obcym kraju. Tak więc wróciła do Szwajcarii i najprawdopodobniej więcej nie pomyślała nawet o tej sprawie. - Jeśli jeszcze żyje - powiedział Giles - zapewne można ją odszukać. - Zapewne - przytaknęła panna Marple. - Jak się do tego zabrać? - spytał Giles. - Policja będzie w stanie zrobić to o wiele lepiej niż wy -odparła panna Marple. - Jutro rano przyjedzie tu inspektor Last. - To myślę, że powinnam mu powiedzieć o tych schodkach. - A o tym, co widziałam, lub co zdawało mi się, że widziałam w korytarzu? - spytała Gwenda z niepokojem w głosie. -Tak, moja droga. Bardzo mądrze zrobiłaś, że dotychczas o tym nie wspomniałaś. Bardzo mądrze. Ale myślę, że nadeszła właściwa pora, aby powiedzieć. - Została uduszona w korytarzu - analizował na głos Giles - a potem morderca zaniósł ją na górę i położył do łóżka. KeMn Hallłday przyszedł, stracił przytomność po zaprawionej narkotykiem whisky i z kolei on został zaniesiony na górę, do sypialni. Kiedy doszedł do siebie, pomyślał, że to on zabił Helen. Morderca musiał obserwować to wszystko. Kiedy Kelvin wyszedł do doktora Kennedy'ego, morderca zabrał ciało, zapewne ukrył je gdzieś w krzakach przy końcu tarasu, i czekał, aż wszyscy pójdą spać, i dopiero wtedy wykopał grób i pochował zmarłą. To znaczy, że musiał tu być, kręcić się przy domu przez niemal całą noc, prawda? Panna Marple przytaknęła. - Musiał być na miejscu - kontynuował Giles. - Pamię- tam, mówiła pani, że to bardzo ważne. Musimy się teraz zastanowić, który z naszych trzech podejrzanych najlepiej pasuje do tej sytuacji. Zacznijmy od Erskine'a. Otóż z całą pewnością był na miejscu. Według tego, co sam mówił, przyszedł tu z Helen Kennedy z plaży około dziewiątej wieczorem. Powiedział jej do widzenia. Ale czy na pewno? Przypuśćmy, że zamiast tego ją udusił. - Ale między nimi wszystko było już skończone! - wykrzyknęła Gwenda. - Dawno temu. Sam mówił, że rzadko zdarzało się, aby był z Helen sam na sam. - Nie rozumiesz, Gwendo, że teraz nie wolno nam polegać na tym, co ktokolwiek mówi? - Tak się cieszę, że pan to powiedział - stwierdziła panna Marple. - Bo wiecie, byłam trochę zmartwiona, że oboje, jak sądziłam, macie skłonność do przyjmowania za pewnik tego, co ludzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|