|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i konkretnie. %7Å‚adnych emocji. Czyżby ten pocaÅ‚unek nic dla niego nie zna- czyÅ‚? Twarz miaÅ‚ posÄ™pnÄ…, ale nie należy siÄ™ temu dziwić; mówiÅ‚ przecież o czekajÄ…cej dziadka operacji. - Nic nie szkodzi. BÄ™dÄ™ gotowa. - W takim razie już pójdÄ™, żebyÅ› mogÅ‚a siÄ™ wyspać. Bez sÅ‚owa ruszyÅ‚ w stronÄ™ drzwi i zamknÄ…Å‚ je za sobÄ…. Susan staÅ‚a nieru- chomo przy oknie. Niespodziewanie drzwi siÄ™ otworzyÅ‚y. - Chodz tu i zamknij mieszkanie. Jak automat pomaszerowaÅ‚a w stronÄ™ wyjÅ›cia. Zach pochyliÅ‚ siÄ™, pocaÅ‚o- waÅ‚ jÄ… czule i wyszedÅ‚. - Zamknij mieszkanie, Susan- ponownie dobiegÅ‚ jÄ… z klatki schodowej karcÄ…cy gÅ‚os. PrzekrÄ™ciÅ‚a zasuwÄ™ i zaÅ‚ożyÅ‚a Å‚aÅ„cuch zamontowany przez Josha, męża Maggie. Szkoda, że Zach już poszedÅ‚. %7Å‚aÅ‚owaÅ‚a, że przestaÅ‚ jÄ… caÅ‚ować. Nie chciaÅ‚a być sama. Nieprawda! Wcale sobie nie życzyÅ‚a jego obecnoÅ›ci! Trzeba pamiÄ™tać, że ich małżeÅ„stwo to jedynie kontrakt wygasajÄ…cy w maju przyszÅ‚ego roku. Poza tym Susan nie zamierzaÅ‚a powtarzać bÅ‚Ä™dów swej matki. Potrafi siÄ™ obyć bez mężczyzny. Pete Lowery doskonale zniósÅ‚ operacjÄ™. Pacjent o poÅ‚owÄ™ mÅ‚odszy wcale nie czuÅ‚by siÄ™ lepiej. Lekarz powiedziaÅ‚ Zachowi, że jeÅ›li nie nastÄ…pi pogor- szenie dziadek zostanie wypisany w sobotÄ™ rano. Po wyjÅ›ciu chirurga Zach przytuliÅ‚ Susan i ukryÅ‚ twarz w jej jedwabistych wÅ‚osach. DodawaÅ‚a mu otuchy w najcięższych chwilach, gdy lÄ™k o dziadka RS Å›ciskaÅ‚ go za gardÅ‚o. Z obawÄ… wspominaÅ‚ moment, gdy łóżko na kółkach zniknęło za drzwiami sali operacyjnej. PamiÄ™taÅ‚ także wczorajszy wieczór. Gdyby siÄ™ w porÄ™ nie odsunÄ…Å‚, popeÅ‚niÅ‚by niewybaczalny bÅ‚Ä…d. WyszedÅ‚ pospiesznie, bo w przeciwnym razie zaciÄ…gnÄ…Å‚by Susan do łóżka i kochaÅ‚ siÄ™ z niÄ… do Å›witu. Pokusa byÅ‚a zbyt silna. - DziÄ™kujÄ™, że tu ze mnÄ… zostaÅ‚aÅ› - szepnÄ…Å‚ jej do ucha. Odsunęła siÄ™, ale miaÅ‚ wrażenie, że robi to niechÄ™tnie. - Gdy pozwolÄ… nam go zobaczyć, wejdÄ™ tylko na moment. Trzeba jechać do pracy. Dziadek chyba to zrozumie. - Na pewno. Co z Paulem? RozmawiaÅ‚aÅ› z nim rano? - Nie. Przed wyjÅ›ciem owinęłam go kocem i zaniosÅ‚am do Rosy. ByÅ‚ jesz- cze w piżamce. Mam nadziejÄ™, że od razu zasnÄ…Å‚. - BÄ™dzie smutny, kiedy siÄ™ dowie, że Manuel zamieszka na ranczu - po- wiedziaÅ‚ Zach. SzukaÅ‚ argumentów, żeby skÅ‚onić jÄ… do przeprowadzki i nie przebieraÅ‚ w Å›rodkach, próbujÄ…c wymusić korzystnÄ… dla siebie decyzjÄ™. - Porozmawiam z nim, gdy odwieziesz mnie do domu. MuszÄ™ zabrać auto. - PodjęłaÅ› decyzjÄ™? WstrzymaÅ‚ oddech. Można by pomyÅ›leć, że od tej odpowiedzi zależy jego szczęście. Dziwaczny pomysÅ‚, pomyÅ›laÅ‚. Chodzi wyÅ‚Ä…cznie o zdrowie dziad- ka, który życzy sobie, by Susan zamieszkaÅ‚a w ich rodzinnym domu. - Tak. Chyba nie mam wyboru. Teraz sprawa dotyczy także Paula. Zach poczuÅ‚, że ogarnia go niepokój. - Susan, chyba nie sÄ…dzisz, że zatrudniÅ‚em Pedra, by ciÄ™ zmusić do prze- prowadzki na ranczo? PrzysiÄ™gam, że miaÅ‚em czyste intencje. - To dla mnie oczywiste. Gdy popatrzyli sobie w oczy, Zach od razu wiedziaÅ‚, że Susan ma do niego zaufanie - przynajmniej jeÅ›li chodzi o Pedra. ByÅ‚ zaskoczony, że tak go to RS ucieszyÅ‚o. PoczuÅ‚ siÄ™ wyróżniony. Serce zabiÅ‚o mu mocniej, a Å›wiat staÅ‚ siÄ™ nagle piÄ™kniejszy. Do pokoju weszÅ‚a pielÄ™gniarka. - Pan Lowery? PaÅ„ski dziadek zostaÅ‚ już przewieziony na oddziaÅ‚ poope- racyjny. WÅ‚aÅ›nie obudziÅ‚ siÄ™ z narkozy. JeÅ›li chcÄ… go paÅ„stwo zobaczyć, pro- szÄ™ za mnÄ…. Kilka minut po dziesiÄ…tej zatrzymali siÄ™ przed domem. Susan pospiesznie wbiegÅ‚a po schodach, a Zach ruszyÅ‚ za niÄ…. Gdy zadzwoniÅ‚a do drzwi sÄ…siadów, otworzyli jej chÅ‚opcy. Paul miaÅ‚ smutnÄ… minÄ™. WidzÄ…c siostrÄ™, podbiegÅ‚ i przytuliÅ‚ siÄ™ do niej. - Co siÄ™ staÅ‚o? - Manuel przeprowadza siÄ™ na ranczo - Å‚kaÅ‚ chÅ‚opczyk. Syn Rosy nie byÅ‚ pewny, czy cieszyć siÄ™, że zamieszka na wsi, czy rozpaczać, bo w mieÅ›cie zo- stawia najlepszego kolegÄ™. - MyÅ›lÄ™, że to dobra nowina - odparÅ‚a z uÅ›miechem Susan, zadowolona, że podjęła wÅ‚aÅ›ciwÄ… decyzjÄ™. - NaprawdÄ™? - Paul spojrzaÅ‚ na siostrÄ™ z niedowierzaniem. - OczywiÅ›cie. Wkrótce bÄ™dziecie chodzić do jednej klasy. - Chyba nie rozumiesz, Susan - tÅ‚umaczyÅ‚ Paul. - Manuel już nie bÄ™dzie tu mieszkaÅ‚. Przenosi siÄ™ na wieÅ›, na ranczo dziadka. - Ty również tam zamieszkasz, kochanie - tÅ‚umaczyÅ‚a cierpliwie. Paul spojrzaÅ‚ na niÄ…, a potem na Zacha. - Mam siÄ™ przenieść do Manuela? - zapytaÅ‚ drżącym gÅ‚osem. - Nie. Przez caÅ‚y rok bÄ™dziesz mieszkać na ranczu ze mnÄ…, Zachem i dziadkiem. RS Paul nie mógÅ‚ tego zrozumieć. Jednego byÅ‚ pewny: nie musi rozstawać siÄ™ z najlepszym przyjacielem, a to byÅ‚o najważniejsze. Co wiÄ™cej, zamieszkajÄ… obaj na wsi, gdzie hoduje siÄ™ rozmaite zwierzÄ™ta. I psy! ChÅ‚opcy objÄ™li siÄ™ mocno i wÅ›ród gÅ‚oÅ›nych pisków zaczÄ™li dziki taniec radoÅ›ci. - Co tu siÄ™ dzieje? Znowu broicie? - zawoÅ‚aÅ‚a groznie Rosa, wybiegajÄ…c do przedpokoju. - Mamusiu, Susan i Paul też przenoszÄ… siÄ™ na ranczo! - Manuel gorÄ…czko- wo opowiadaÅ‚ matce nowiny. Rosa zasypaÅ‚a ich pytaniami. ByÅ‚a równie zaintrygowana jak chÅ‚opcy. Su- san udzielaÅ‚a odpowiedzi chÄ™tnie, lecz wymijajÄ…co. W gÅ‚Ä™bi ducha z obawÄ… myÅ›laÅ‚a o wielkiej zmianie, która miaÅ‚a nastÄ…pić w jej życiu. - BÄ™dziesz codziennie jezdziÅ‚a do miasta? - wypytywaÅ‚a Rosa. Gdy Susan kiwnęła gÅ‚owÄ…, padÅ‚o kolejne pytanie. - Czy twoje auto wytrzyma tak for- sownÄ… jazdÄ™? Susan zauważyÅ‚a, że Zach spoglÄ…da na niÄ… kÄ…tem oka. - Naturalnie! - odparÅ‚a z pogodnym uÅ›miechem. - Jaki masz samochód? - wtrÄ…ciÅ‚ Zach. - Forda. - Susan uznaÅ‚a, że trzeba szybko zmienić temat. - PowinieneÅ› chyba wrócić do szpitala, a ja pojadÄ™ do pracy. Pozdrów ode mnie dziadka. - OczywiÅ›cie. Nim siÄ™ pożegnamy, chciaÅ‚bym zobaczyć twoje auto. - Czemu? PuÅ›ciÅ‚ mimo uszu to pytanie. - Paul, możesz pójść ze mnÄ… na parking i pokazać samochód twojej sio- stry? Uradowany chÅ‚opiec bez wahania speÅ‚niÅ‚ jego proÅ›bÄ™. - Chodz! - krzyknÄ…Å‚ do przyjaciela. - Pokażę Zachowi naszego grata. Zci- gamy siÄ™! Kto przegrywa, ten obrywa! RS - JesteÅ› obrzydliwym intrygantem! - Susan spojrzaÅ‚a wrogo na Zacha, który puÅ›ciÅ‚ do niej oko i nie czekajÄ…c na surowÄ… reprymendÄ™, pobiegÅ‚ za chÅ‚opcami. RS ROZDZIAA ÓSMY Zach spojrzaÅ‚ na auto wskazane przez Paula. Jedno byÅ‚o pewne: ten wrak nie zasÅ‚ugiwaÅ‚ na miano samochodu. MiaÅ‚ przed sobÄ… szacowny zabytek. NadbiegÅ‚a zdyszana Susan. - SkÄ…d wzięłaÅ› ten model? Z muzeum? - spytaÅ‚, odwracajÄ…c siÄ™ do niej. - Zamierzam go wyremontować za pieniÄ…dze, które mi daÅ‚eÅ› - odparÅ‚a. Po- liczki jej poczerwieniaÅ‚y. - To nie rozwiąże problemu - zauważyÅ‚ cierpko. - Nie wtrÄ…caj siÄ™ w cudze sprawy! - Czemu siÄ™ kłócicie? - spytaÅ‚ zaintrygowany Paul. Zach z uÅ›miechem obserwowaÅ‚ nagÅ‚Ä… zmianÄ™ w zachowaniu Susan. Z po- godnÄ… twarzÄ… zaczęła Å‚agodnie tÅ‚umaczyć braciszkowi, że wszystko jest w porzÄ…dku. - Najlepiej bÄ™dzie, jeÅ›li kupisz nowe auto - oznajmiÅ‚ po chwili Zach. By- Å‚oby zbrodniÄ… pozwolić, żeby dzieÅ„ w dzieÅ„ pokonywaÅ‚a siedemdziesiÄ…t pięć kilometrów takim gruchotem. - Nie stać mnie na taki wydatek - odparÅ‚a rozzÅ‚oszczona. Przykucnęła obok Paula i spytaÅ‚a chÅ‚opców: - Co powiecie na obiad w Smacznym kÄ…- sku"? Potem przywiozÄ™ was tutaj i sama wrócÄ™ do pracy. - Wspaniale! - krzyknÄ…Å‚ Paul. - Chodzmy spytać twojÄ… mamÄ™, czy możesz jechać. ChÅ‚opcy natychmiast pobiegli w stronÄ™ domku. - Nic mogÄ™ zrozumieć, skÄ…d u nich tyle energii - mruknÄ…Å‚ Zach, obserwu- jÄ…c, jak znikajÄ… w drzwiach. RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|