|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
fałsz. Wie, co to rozczarowanie. Jeszcze raz w myślach podziękował Johnowi Brownowi. Ktoś lekko zapukał do drzwi. Proszę! zawołał Lemon. Czy\by to była Renata? Nie. To John. Co cię sprowadza tak wcześnie? spytał Lemon, zawiązując krawat. Kiedy następnym razem będziesz chciał zniechęcić jakąś kobietę, skonsultuj się najpierw ze mną, dobrze? Jakieś kłopoty? Lemon ciepło spojrzał na przyjaciela. Mo\e trzeba będzie wykorzystać wszystkie rezerwy, \eby ocalić twoją firmę. Ludzie wycofują udziały! Pots? Nie. Znasz Potsa. Głównie drobni inwestorzy. Chcą ocalić swoje pieniądze, dopóki jeszcze dysponujesz gotówką. Co im powiedziałeś? śeby poczekali na półroczne sprawozdanie. To dobrze Lemon skinął głową. O ile pamiętam, w umowie jest klauzula, \e w pierwszym roku nie wypłacamy dywidendy? Zgadza się. Mamy specjalną rezerwę, \eby spłacać tych, którzy chcieliby się wycofać w pierwszym roku. Bardzo mi przykro, John, \e sprawiłem ci tyle kłopotu. Ja tylko... Nie ma mowy o kłopotach. Fundusz rezerwowy powinien pokryć \ądania tych nerwowych. Mamy te\ jeszcze trochę gotówki z tego szybu naftowego, który jakimś cudem uruchomiłeś. Do dziś nie rozumiem, skąd wiedziałeś, \e w tym starym, zardzewiałym szybie jeszcze cokolwiek jest. Przeczucie wzruszył ramionami Lemon. Tych wszystkich drobnych inwestorów pewnie uda się spłacić z funduszu rezerwowego. Jeśli ktoś z powa\niejszych udziałowców zacznie się denerwować, będziemy musieli się trochę pogimnastykować, ale chyba nie trzeba będzie prosić o pomoc banku. Jeśli jest coś, co mogę zrobić, \eby pomóc w tych kłopotach, to powiedz. Jakie tam kłopoty uśmiechnął się John. To wyzwanie. Drobna niewygoda. Firma jest bezpieczna. Nie zapominaj, \e dałeś mi sto udziałów. Zapracowałeś na nie. Bardzo mi przykro, \e ta plotka mo\e ci trochę zepsuć opinię. Dałem kilku przyjaciołom okazję zarobienia paru groszy. Szkoda, \e to akurat oni się wycofują. Powinni najpierw skonsultować się z tobą. John pokręcił głową. Jeśli ju\ musiałeś kłamać, wolałbym, \ebyś powiedział tej dziewczynie, \e jesteś śmiertelnie chory. Nie! Natychmiast chciałaby trzymać mnie za rękę i pielęgnować, by potem zostać bogatą wdową. Masz rację roześmiał się John. Poniewa\ jestem spłukany, Lucilla straciła zainteresowanie moją osobą. Muszę ci jednak powiedzieć, John, \e Renata Gunther nie chciała mieć ze mną nic wspólnego, dopóki nie dowiedziała się o moim bankructwie. Mmmm. Tylko tyle masz do powiedzenia? śadnego komentarza? Jest bardzo poczciwa. Lemon się roześmiał. No tak. Mo\e chciałbyś zwołać naradę i uspokoić zdenerwowanych udziałowców? spytał John. Nie oznajmił Lemon. I będziesz czekał, a\ ja wszystko naprawię? Zawsze mówiłem, \e jesteś bardzo domyślny. % To mo\e nieco zaszargać twoją reputację. Ale poprawić twoją. Nie masz nic przeciwko temu? zdziwił się John. Czasem udawanie głupiego popłaca. John przypomniał sobie parę cwaniaków w San Antonio, którzy mieli ochotę na pieniądze Lemona. Ten ani przez chwilę nie dał się nabrać, ale fascynowała go ich misterna intryga. Udawał naiwnego. Lemon jest lepszym człowiekiem ni\ John Brown. Nie bój się zapewnił przyjaciela. Nikomu nie powiem, \e w gruncie rzeczy chodziło ci o to, by zbli\yć się do Renaty. Zrobiłem to tak\e po to, \eby uniknąć szponów tej wiedzmy, która bawiła się tobą przez całe dwa lata! Ej\e, ej\e! John machnął rękami, jakby oganiał się od roju os. Uśmiechnął się do Lemona. Tak się składa, \e przeglądałem papiery i natknąłem się na ślad umowy, którą zawarłeś z Lucillą. Przekupiłeś ją, \eby się ode mnie odczepiła. Dokładniej mówiąc, uwolniłem ją od pewnej obsesji poprawił go Lemon. Przekupstwem? Namawiając ją, by dała ci spokój odparł Lemon. Jestem twoim dłu\nikiem. Była to bardzo interesująca wymiana zdań. Będziemy kwita, jeśli wybawisz mnie z tego kłopotu. I tak bym to zrobił. Ale jako zawodowiec uwa\ałbyś to za swój obowiązek. Ale wiesz co, John? John z uwagą spojrzał na przyjaciela. Zrobiłbym to jeszcze raz tylko po to, \eby Renata dobrze się ze mną czuła. Dla niektórych kobiet pieniądze nie mają znaczenia. Nie dla wielu. I dlatego chcę zrozumieć tę konkretną. Renatę Gunther. Jest wyjątkowa. Pływała z tobą w stawie. Nie dotykaliśmy się. To nie był jej pomysł, \ebym i ja się kąpał. Traktuje mnie jak kumpla. A ty czujesz do niej po\ądanie stwierdził bez wahania John. Od lat tak bardzo nie czekałem na... pocałunek. Jeszcze w tej chwili Lemon nie mógł w to uwierzyć. Pocałowałeś ją domyślił się John. Jeszcze nie. Margot mówi, \e to cudowna kobieta. Inteligentna i z poczuciem humoru. Jest bardzo tolerancyjna. Nie rozczula się nad Hunterem, a on i tak jej pilnuje. Przed tobą? Niczego jeszcze nie próbowałem rzekł bardzo cicho Lemon. Mówiłem ci, \e nawet jej nie pocałowałem. Jeszcze. Jeszcze. Powodzenia. Zobaczymy. Mo\esz dać mi listę udziałowców, którzy chcą się wycofać? Mo\e uda mi się niektórych namówić, by zmienili zdanie. Przy śniadaniu Renata znowu siedziała obok Lemona. Uśmiechała się do niego sennie. Uczesała się niezbyt starannie i jeden długi lok wił się po jej szyi. Lemon uznał to za bardzo podniecające. Oprócz tego podniecający wydał się mu jej senny uśmiech i usta otwierające się na przyjęcie widelca. Oddychała te\ w sposób niezwykły. Odwróciła głowę i to było podniecające. Lemon był w tarapatach. Zaprosił do jadalni słu\bę, by goście mogli podziękować za wspaniałe jedzenie. Bryd\yści obawiali się nawet, \e zbyt rozleniwieni trawieniem tych wszystkich smakołyków nie będą w stanie odró\nić asa od dwójki. Gratulując w kuchni słu\bie, Lemon ju\ nieco podjadł, przy stole więc zadowolił się tylko kawałkiem grzanki z miodem. Kiedy goście rozchodzili się do stolików, gdzie czekały na nich świe\e talie kart, Lemon
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|