[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Wystarczy fragment drobniejszy od ziarnka piasku. - Patrzył Abby w oczy. - Matka
ci tego nie powiedziała?
Abby potrząsnęła głową.
- Powiedziała tylko, że ten dług przeszedł na ciebie z ojca. I że musi być spłacony, je-
śli się tego zażąda.
- Istotnie, musi - wyszeptał.
Mówił i jednocześnie wodził dłonią po czaszce. Kość była matowa i powalana ziemią,
z której Abby ją wyciągnęła. Wcale nie była tak nieskazitelnie biała, jak się Abby spodziewa-
ła. Przerażało ją odgrzebywanie matczynych szczątków, lecz to drugie - jeszcze bardziej.
Pod palcami czarodzieja kość zalśniła miękkim bursztynowym blaskiem. Abigail
prawie wstrzymała oddech, kiedy powietrze zaczęło cicho szemrać, jakby same duchy szepta-
ły do Zeddicusa. Czarodziejka dotykała paciorków wokół szyi. Matka Spowiedniczka z2-
yzała dolną wargę. Abby się modliła.
Czarodziej Zorander położył czaszkę na stole i odwrócił się do nich plecami. Bursz-
tynowy blask zgasł.
Mężczyzna milczał, więc Abby przerwała ciężką ciszę.
- I co? Jesteś zadowolony? Przekonałeś się, że dług jest prawdziwy?
- O tak - odparł spokojnie, nie odwracając się ku nim. - To prawdziwy dług kości
i dopóki nie zostanie spłacony, dopóty będzie się z nim wiązała magia.
Abby skubała wystrzępiony brzeg worka.
- Mówiłam ci. Matka nie okłamałaby mnie. Powiedziała mi, że nie spłacono go za jej
życia, więc po jej śmierci stanie się długiem kości.
Czarodziej powoli odwrócił się ku niej.
- Czy powiedziała ci coś o okolicznościach zaciągnięcia tego długu?
- Nie. - Abby zerknęła z ukosa na Delorę i dodała: - Czarodziejki nie zdradzają
sekretów. Ujawniają tylko to, co chcą.
Uśmiechnął się przelotnie i mruknął, potwierdzając to.
- Powiedziała tylko, że to sprawa między nią i twoim ojcem i że będzie przechodzić na
potomstwo, póki dług nie zostanie spłacony.
- Twoja matka mówiła prawdę. Ale to nie znaczy, że dług musi być spłacony teraz.
- To solenny dług kości. - Abby dała upust strachowi i frustracji. - %7łądam spłaty!
Musisz wypełnić zobowiązanie!
Czarodziejka i Matka Spowiedniczka wpatrywały się w ścianę, skrępowane tym, że
jakaś pozbawiona daru kobieta podniosła głos i krzyczała na samego Pierwszego Czarodzieja.
Abby nagle pomyślała, że za taką bezczelność mogą ją ukarać nagłą śmiercią. Gdyby jej nie
pomógł, mogła nawet umrzeć, a co tam.
Matka Spowiedniczka spytała, zapobiegając ewentualnym skutkom wybuchu Abby:
- Czy próba powiedziała ci, jak zaciągnięto ów dług, Zeddzie?
- Zaiste - odparł. - Mój ojciec też mówił mi o nim. Próba dowiodła, że to ten sam dług,
o którym opowiadał ojciec, i że stojąca przede mną kobieta jest drugą stroną w tym
zobowiÄ…zaniu.
- Jak więc został zaciągnięty ów dług? - spytała czarodziejka.
Uniósł otwarte dłonie.
- Uleciało mi to z pamięci. Przepraszam, ale jestem jeszcze bardziej zapominalski niż
ostatnio.
- I ty ośmielasz się oskarżać czarodziejki o małomówność? - prychnęła Delora.
Zorander patrzył na nią przez chwilę bez słowa, a potem spojrzał z ukosa na Matkę
SpowiedniczkÄ™.
- Rada chce, by to się stało, nieprawdaż? - Uśmiechnął się łobuzersko. - A więc się
stanie.
Matka Spowiedniczka pochyliła głowę na bok.
- JesteÅ› pewny... Zeddzie?
- O co chodzi? - wtrąciła się Abby. - Uznajesz dług czy nie?
Czarodziej wzruszył ramionami.
- Zażądałaś spłaty długu. - Wziął ze stołu małą księgę i wsunął ją do kieszeni szaty. -
Kimże ja jestem, by z tym dyskutować?
- Drogie duchy - szepnęła do siebie Matka Spowiedniczka. - Zeddzie, tylko dlatego, że
rada...
- Jestem tylko czarodziejem, który spełnia prośby i zachcianki ludzi - przerwał jej.
- Ale jeśli tam pojedziesz, narazisz się niepotrzebnie na niebezpieczeństwo.
- Muszę się znalezć niedaleko granicy, bo inaczej obejmie to także część Midlandów.
Coney Crossing jest równie dobrym miejscem do rozpętania pożogi jak każde inne.
Uszczęśliwiona Abby prawie nie słyszała dalszych słów.
- Dziękuję, czarodzieju Zoranderze. Dziękuję.
Okrążył stół i chwycił ją za ramię szczupłymi, lecz zadziwiająco mocnymi palcami.
- Ciebie i mnie wiąże dług kości. Krzyżują się drogi naszego życia. - Uśmiechał się
zarazem szczerze i smutno. Otoczył silnymi palcami nadgarstek Abby, jej bransoletę, i włożył
w dłonie kobiety czaszkę jej matki. - Mów do mnie Zedd, Abby.
Skinęła głową, bliska łez.
- Dziękuję, Zeddzie.
Na zewnątrz, w blasku wczesnego poranka, otoczył ich tłumek. Przepychał się ku nim
czarodziej Thomas, wymachujÄ…c swoimi papierzyskami.
- Zoranderze! Przestudiowałem dane, które mi dostarczyłeś. Muszę z tobą poroz-
mawiać.
- Więc mów - rzekł Pierwszy Czarodziej, mijając go. Tłum ruszył za nimi.
- To szaleństwo.
- Nigdy nie twierdziłem, że tak nie jest.
Jakby na dowód prawdziwości swoich słów czarodziej Thomas potrząsnął papierami.
- Nie możesz tego zrobić, Zoranderze!
- Rada postanowiła, że to ma się stać. Wojna musi się skończyć, dopóki mamy z2-
gę i zanim Panis Rahl wymyśli coś, czemu nie zdołamy zaradzić.
- Chodzi mi o to, że zbadałem tę sprawę i przekonałem się, że nie będziesz mógł tego
dokonać. Nie pojmujemy mocy, jaką władali tamci czarodzieje. Przejrzałem dane, które mi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.