[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uczciwy, może narobić krzyku i polecieć do MO. W końcu Baśka zrealizowała swój
pomysł. Polegał on na tym, żeby owych obcych chuliganów wynajął ktoś inny.
Musiał to być osobnik nie związany ze środowiskiem waluciarzy, człowiek
interesu, któremu przepisy prawne nie spędzałyby snu z powiek, który umiałby
twardą ręką trzymać podwładnych i który byłby lojalny wobec wspólników.
Równocześnie musiałby mieć upodobanie do przedsięwzięć nietypowych, ryzykownych
i dziwacznych, a do tego jeszcze musiał umieć zachować tajemnicę nawet gdyby
odmówił udziału w imprezie. Takiego człowieka Baśka znała od wielu lat. Był nim
Gaweł. Z łatwością nawiązała na nowo zerwany niegdyś kontakt. - Hi, hi! -
powiedział Gaweł z uciechą. - Kretynka. Biorą się do interesu, a takiego
głupstwa nie umieją załatwić! Hi, hi! - Dla kogo głupstwo, dla kogo nie -
odparła Baśka grzecznie. - Ty też do włażenia po sznurowej drabince wziąłbyś
sobie zastępcę. - A po jaką cholerę ja mam włazić po sznurowej drabince?! - Nie
wiem. Nie właz, jak nie chcesz. Głupio śmiać się każdy potrafi. Ja bym się
raczej popłakała, bo najlepszy interes przechodzi nam koło nosa. Gaweł
spoważniał i zamyślił się. Baśka przyglądała mu się z nadzieją, bo widać było,
że pomysł go zainteresował. - Ja coś z tego muszę mieć - oznajmił stanowczo. -
Nie upadłem na głowę, żeby się szarpać dla jakiegoś półgłówka. Was jest czworo,
tak? Dobra. Jedna piąta dochodu dla mnie i sprawa załatwiona. Baśka kiwnęła
głową, wyrażając tym zgodę na jego udział w zyskach. O dwudziestoprocentowym
odszkodowaniu dla państwa nie wspomniała ani słowem w obawie, że tego już Gaweł
mógłby niestrawić. Pozostałe szczegóły zrelacjonowała mu wiernie, dobrze
wiedząc, że bez dokładnego rozpoznania sprawy nie podejmie żadnej decyzji. Lubił
ryzykować, ale bez przesady. - Oni o mnie coś wiedzą? - spytał surowo. Baśka z
politowaniem wzruszyła ramionami. - Mogli o tobie słyszeć od Joanny. Ale pojęcia
nie mają, że ja też cię znam. Przeciwnie, wszyscy myślą, że też o tobie
słyszałam od Joanny. - A, właśnie! Jeden warunek. Joanna nie ma prawa niczego
się nawet domyślić! W razie czego ktoś komuś podkłada cholerną świnię, albo my
jej, albo ona nam. Ona jest w głupiej sytuacji z tą swoją milicją i przed nią
gęba na kłódkę. Chyby to sama rozumiesz? - Wszyscy to rozumiemy i dlatego jej
się nie wtajemniczyło, chociaż byłaby bardzo pożyteczna. Nic nie wie i nic nie
będzie wiedziała. - Dobra. To co im o mnie powiedziałaś? - Nic. %7łe załatwię to
sama i nie ich interes, jak. Muszą się z tym pogodzić, bo im nic innego nie
pozostaje. - Dobra - powtórzył Gaweł z zadowoleniem. - Jedziemy dalej. Teraz
mów, jak ty to sobie wyobrażasz. Konkretnie, to wynajdywanie facetów do
obskoczenia. Baśka z ulgą zapaliła papierosa i usiadła wygodniej na kanapie
Gawła, sprowadzonej prosto z Finlandii. Westchnęła, bo przyszło jej na myśl, że
za ten przeklęty depozyt Marcina mogłaby mieć kilka takich kanap. - Bardzo
prosto - wyjaśniła. - Waldemar jest pewny jak granit, kocha mnie od urodzenia, a
nic mu do głowy nie przyjdzie, bo jest na to za tępy. Każę mu wynalezć faceta z
dolarami. Waldemar wynajduje. Powiedzmy, że zamierzam kupić dwa tysiące. Daję mu
do ręki trzysta tysięcy złotych... - Masz te trzysta tysięcy? - przerwał Gaweł
podejrzliwie. - A jak? Mówiłam ci, że grunt jest już przygotowany. Waldemar
umawia się z waluciarzem, załatwiają transakcję... - A jak z ceną? Targują się?
- Obojętne, Waldemar może być ustępliwy i kupować drogo. Załatwiają, mówię,
transakcję, wymieniają to między sobą, chowają do kieszeni i w tym momencie
wkraczasz ty. Jest napad, odbierajÄ… wszystko i jednemu, i drugiemu, Waldemar o
niczym nie wie, więc wpada w rozpacz. On tak wygląda, że mu każdy uwierzy.
Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, żeby taka jołopa była zdolna do jakiegoś
podstępu, obejrzysz go sobie przy okazji i sam się przekonasz. Waldemar z
płaczem leci do mnie, a ja mu każę znalezć następnego waluciarza i koniecznie
jednak kupić te dwa tysiące. Zresztą, może być trzy. Waldemar znajduje
następnego... - A ten Waldemar nie zastanowi się w końcu, skąd ty masz tyle
pieniędzy? - Waldemar ma to do siebie, że jest niezdolny do zastanawiania się.
Poza tym ja nie kupujÄ™ dla siebie, tylko dla jakiegoÅ› badylarza milionera.
Waldemar na mękach przysięgnie, że załatwia interes dla zupełnie obcego
człowieka, a ja tylko pośredniczę... Nie, no co ja mówię! Waldemar na mękach
wyprze się w ogóle znajomości ze mną! - Waluciarz zacznie mieć podejrzenia... -
Za drugim razem. Trzeciego razu nie będzie, bo mu każę szukać gdzie indziej.
Jest Gdańsk, Szczecin, Kraków, Zakopane... Jak ob-skoczy inne miasta, będzie
mógł znów wrócić do Warszawy. On często jezdzi w delegacje. Oczywiście za każdym
razem zawiadamia mnie, gdzie i kiedy umówił się z waluciarzem. A pokaż mi
takiego dolarowca, który poleci z pyskiem na milicję. - Badylarze też mają
miękkie - powiedział Gaweł w zadumie. - Jak im się zaproponuje dobrą cenę, mogą
sprzedać. - No widzisz...
Gaweł zapatrzył się w okno i milczał długą chwilę. Potem nagle ocknął się z
zamyślenia. - Dobra, akceptuję - rzekł stanowczo. - Ale draka, hi, hi! Ja ci
nawet mogę powiedzieć, gdzie ten twój Waldemar ma szukać. Mam takich parę osób.
Narazili mi siÄ™, hi, hiii! Z obstawÄ… damy sobie radÄ™. Hi, hiii! Tylko przedtem
musisz mi go pokazać... Uzyskany przez Baśkę tajemniczą drogą nowy farsz do
poduszek w dużych odcinkach wywołał z jednej strony wielką ulgę, a z drugiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.