|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi wynik³¹ wsuwa, podaj¹c mi ró¿ow¹ flaszkê olejku do w³osów i bieliznê Swie¿¹: rze- czy, domySliæ siê ³atwo, jak kosztowne i rzadkie tam, gdzie ju¿ wodê bardzo oszczêdnie roz- dawano, i przy broni nabitej, aby ludzie siê o wodê nie pobili... Izraelita wszak¿e, przynosz¹c mi te rzeczy, wiedzia³ z innych niedziel, po samej ksi¹¿ce do nabo¿eñstwa spotykanej u mnie, i¿ dzieñ ten wyró¿niaæ zwyk³em. Otó¿ mówi³em z nim wiele, wiele ró¿nych rzeczy... Jednego razu, wpod³u¿ statku miotanego ogromnymi falami chodz¹c, ¿e spodziewano siê znaczniejszej burzy w nocy, ruch by³ wielki i krzyki rozkazów szczególniejsze ni¿ dot¹d... a ¿e chodz¹c tak przed on¹ oczekiwan¹ burz¹ mówiliSmy ¿wawo coS o Bo¿ocz³owieczeñstwie Chrystusa Pana naszego, interlokutor znój przymilk³ jakoS na chwilê, i ja za nim; potem, wskazuj¹c mi na fale, rzek³: A wiêc wierzysz i w to, ¿e Mesjasz chodzi³ po falach jak po ziemi?... Wierzê - odpowiedzia³em... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Po niejakim przestanku obustronnym, widz¹c, i¿ mój interlokutor izraelskiego jest wyznania, a Swiat³y cz³ek, doda³em: Przypominasz sobie zapewne moment i okolicznoSæ, w których Pan przez morze szed³ (boæ czytujesz Ewangeliê ze mn¹ razem, kiedy mi hebrajskie czytanie na t³umaczeniu Nowego Testamentu w wolnych chwilach pokazujesz), by³ to wiêc moment, kiedy ju¿ rzesze ca³e w najwy¿szym stopniu zaczê³y siê za Chrystusem Panem porywaæ w zapale t³umnym - lada chwila królem ju¿ ziemskim móg³ byæ okrzykniêty... otó¿ uchadza³ w ten czas drogami naj- mniej od rzeszy znanymi... w takim to po³o¿eniu raz przez powierzchniê morza szed³... akt by³ logicznie naturalny, wynik³ z rzeczy samej, je¿eli, jako widzisz, na maleñkiej ziemi sy- ryjskiej zostawszy Panem, to wystarczy³o ju¿, aby panem oto by³ wszechziem - tam wiêc, gdzie owa ziemia maleñka, koñczy³a siê te¿ i ca³a ziemia z l¹dami swymi, a zaczyna³o siê morze... Powiesz mi (lubo filozof jesteS): ?A czemu to tak nie pójdziesz, bracie, aby pokazaæ mi, ¿e tak jest?? - Zmierz-¿e pierwej proporcjê moj¹ do Pana mego, tudzie¿ uwa¿, azali on, aby pokazaæ to, czyni³ tê sprawê, czy nie raczej, aby ukryæ dostojnoSæ sw¹... To jedno ci powiem - (mile tu wspominany, a raz spotkany) Izraelita rzecze mi - ¿e ju¿ci Chrystus wasz by³ to mo¿e najidealniejszy cz³owiek... . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Ksi¹¿ê pewny, z zacnego a wielmo¿nie historycznego szczepu (bo hetmanów rycerskich miê- dzy swymi dziady maj¹cy), by³ te¿ od niejakiego czasu w Ameryce, obywatelem Rzeczypo- spolitej zostawszy, i na piêknym przedmieSciu miasta New-York, które to przedmieScie zo- 36 wie siê Brooklyn, zamieszkiwa³. Wiele mu winienem chwil przyjemnych i przyjacielskich us³ug, a us³ugi mówiê dlatego, bo jest rzadkiej uprzejmoSci serca cz³owiek. Kiedy wielkim smutkiem dotkniêty po onym wybrze¿u przechadza³ siê raz ze mn¹, a s³oñce w³aSnie ku zachodowi mia³o siê, chmur¹ mocnymi promieniami przeszyt¹ os³oniête, widaæ by³o opodal wzgórze ma³e, zielonym wówczas poros³e ¿ytem, w k³osach w³aSnie bêd¹cym - dalej szeroka rzeka srebrzy³a siê pod s³oñca jasnoSci¹, fortecy ma³ej mury na brzegu jej i okrêtu tu¿ resztka czerni³y siê... Nie pamiêtam, o czym mówiliSmy... ale mówi¹c rzeczy rozmaite pamiêtaliSmy, doko³a spo- zieraj¹c, ¿e okrêt ten zachowa³a do dziS Ameryka na pami¹tkê mê¿a, co na nim przyp³yn¹³ z Europy... Wzgórze zielone i forteczka pami¹tkami s¹ narodowymi, kêdy m¹¿ ów Anglików zbi³, a co- faj¹cych siê ¿o³nierzy swych utrzyma³ tam nieraz odwag¹ osobist¹... I pamiêtaliSmy jeszcze, ¿e towarzysz przechadzki mej, z powa¿nie historycznego a ksi¹¿êcego rodu pochodz¹c, liczy³ pomiêdzy ¿eñskimi przodki swymi w³aSnie ¿e onego ws³awionego w Ameryce polskiego bo- hatyra najukochañszego ulubion¹... Bohater ów - ³acno jest wiedzieæ, ¿e KoSciuszko, a zaS [ksi¹¿ê Marceli Lubomirski, powino- waty] ulubionej wielkiego wygnañca tego (przez ród jej niegdyS wzgardzonego)... by³ w³a- Snie ze mn¹ tam wygnañcem i zamieszka³ym nieledwie ¿e na pobojowisku, które s³awê Ko- Sciuszce zjedna³o! Ksi¹¿ê obywatel Rzeczypospolitej Amerykañskiej przyjmowa³ radoSnie to wet za wet po wieku... 37 MILCZENIE CZÊRÆ WSTÊPNA I Czy Spi¹cego mo¿na przebudziæ grzecznie?... Podobno, ¿e nie: gdyby albowiem budzi³o siê go upadkiem na twarz najl¿ejszego listka ró¿y, jeszcze by³oby to tylko bardzo wykwintnie albo po- etycko pomySlanym, lecz nie by³oby grzecznie, bo, koñcem koñców, trzeba Spi¹cemu przerwaæ snowania mySli jego - i to przerwaæ doraxnie, nie powoli, lecz nagle, przenosz¹c go jednym ru- chem w rzeczywistoSæ i w oczywistoSæ inn¹. Nie mo¿na przeto z oczywistoSci jednej przerzucaæ nikogo w drug¹ sposobem grzecznym, i pewne brutalstwo nieroz³¹cznym zdawa siê byæ od robo- ty takowej. St¹d to g³Ã³wnie i pierwszorzêdnie pochodzi ta odpychliwoSæ, jak¹ na samym wstêpie spotyka u ogó³u ka¿dy nowy pomys³ lub wynalazek, o ile jest pocz¹tkuj¹cym lub posi³kuj¹cym nowe ko³o rzeczywistoSci i oczywistoSci, budziæ albowiem grzecznie w ¿aden sposób nie daje siê. Owszem, wiêkszoSæ ogromna spó³czesnych, a¿eby stanowczo uprzedziæ wydarzenia i spoczy- nek utrwaliæ, stara³a siê i bardzo pilnie stara uzasadniæ i rozpowszechniæ przekonanie, i¿ nic nowego pomySlanym i okazanym nie mo¿e byæ i ¿e wszelka umys³owa w tym kierunku po- dejmowana praca przez to samo jest p³onnym zachodem. A co (nale¿y ostrzec) ¿e siê mo¿e na pozór udowodniaæ z tej przyczyny, ¿e wszystkoSæ rze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|