|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Poirot uśmiechnął się. Ależ tak. Ja wiem. Mój ojciec& Mój ojciec& wzdychał Alfred. Muszę jednak prosić o dwie rzeczy. Wszystko, czego pan tylko chce rzekł zduszonym głosem Alfred. Przede wszystkim pragnę, aby zawieszono w mojej sypialni młodzieńczy portret pańskiego ojca. Portret ojca? Dlaczego? Poirot odparł, gestykulując dłońmi: Och, on& jakby to powiedzieć& inspiruje mnie. Czy chce pan rozwiązać zagadkę zbrodni uciekając się do jasnowidzenia? spytała ostro Lidia. Powiedzmy, madame, że mam zamiar posłużyć się nie tylko moim wzrokiem fizycznym, ale i oczami duszy. Wzruszyła ramionami. Poirot ciągnął dalej: Prócz tego chciałbym się dowiedzieć, w jakich właściwie okolicznościach zmarł mąż pańskiej siostry, Juan Estravados. Czy to konieczne? spytała Lidia. Ja tylko chcę znać dokładnie fakty, madame. Juan Estravados odparł Alfred podczas kłótni o kobietę zabił w kawiarni pewnego człowieka. Jak zginął ten człowiek? Alfred rzucił żonie spojrzenie pełne udręki. Został zasztyletowany. Mego szwagra nie skazano jednak na śmierć, gdyż zostało dowiedzione, że przeciwnik go sprowokował. Juan Estravados dostał dożywocie i zmarł w więzieniu. Czy jego córka wie o tym? Myślę, że nie. Jennifer nigdy jej nic nie powiedziała. Dziękuję panu. Chyba pan nie sądzi rzekła Lidia że Pilar& ? Och, to absurd! A teraz proszę mi udzielić paru informacji na temat pańskiego brata, Harry ego Lee. Co chciałby pan wiedzieć? Zdaje się, że skompromitował waszą rodzinę. W jaki sposób? To stara historia& zawahała się Lidia. Alfred poczerwieniał. Jeśli pan już koniecznie chce wiedzieć, Harry ukradł znaczną sumę pieniędzy, fałszując ojcowski podpis na czeku. Oczywiście ojciec nie oddał sprawy do sądu. Harry zawsze był nicponiem. Gdzie się tylko pojawił, popadał w tarapaty. Zwykle depeszował wtedy do nas z prośbą o pieniądze. Wszędzie, dokąd zawędrował, siedział w więzieniu. Ależ o niczym nie wiesz na pewno, Alfredzie! zawołała Lidia. Alfredowi poczęły się trząść ręce. Krzyknął ze złością: Harry to ladaco! Zawsze taki był! Chyba się panowie zanadto nie lubicie? spytał Poirot. Przysporzył ojcu cierpień! On cierpiał, a Harry nie miał za grosz wstydu! Lidia westchnęła. Poirot dostrzegł to i spojrzał na nią przenikliwie. Och, gdyby tylko znalazły się diamenty! powiedziała Lidia. Jestem pewna, że stanowią klucz do zagadki. Znaleziono je, madame odrzekł Poirot. Gdzie? W ogródku przedstawiającym Morze Martwe odparł Poirot. W moim ogródku?! To zdumiewające! Prawda, madame? rzucił Poirot. CZZ 6 27 GRUDNIA I Alfred Lee rzucił z westchnieniem: Poszło lepiej, niż sądziłem. Właśnie wrócili z rozprawy u koronera. Pan Charlton, prawnik o staroświeckim wyglądzie, lecz bystrym oku, który przybył wraz z nimi do Gorston Hali, zabrał głos: Mówiłem już, że to będzie czysta formalność& Czysta formalność i nic więcej. Zledztwo zostało odroczone, by policja mogła zebrać dodatkowe informacje. George Lee zawołał zniecierpliwiony: Wszystko to jest bardzo niemiłe, a poza tym stawia nas w przykrej sytuacji. W moim przekonaniu zbrodnię popełnił jakiś maniak, który w taki czy inny sposób zdołał przedostać się do domu. Ten Sugden jest uparty jak muł. Pułkownik Johnson powinien zwrócić się o pomoc do Scotland Yardu. Miejscowa policja jest niewiele warta. To ograniczeni ludzie. A co z Harburym? Słyszałem, że miał na sumieniu brzydkie sprawki, lecz policja wcale się tym nie zajmuje. Pan Charlton rzekł: Zdaje się, że ten Harbury ma wystarczające alibi. Policja je uznała. Jak mogli?! George wprost się pienił. Na ich miejscu potraktowałbym podobne alibi z wielką rezerwą. Przestępcy zawsze potrafią o nie zadbać. Obowiązkiem policji jest obalać takie alibi, oczywiście, jeśli znają się na robocie. No, no rzekł Charlton nie sądzę, bym musiał pouczać policję, jak ma pracować. W końcu to chyba grono kompetentnych ludzi. George upierał się z ponurą miną: Trzeba wezwać Scotland Yard, proszę pana. Nie mam ani krztyny zaufania do inspektora Sugdena. Może to nawet sumienny pracownik, ale na pewno nie błyskotliwy. Nie zgodziłbym się z panem. Sugden jest godziwym fachowcem. Stara się, jak może. Jestem pewna, że policja robi wszystko, co trzeba wtrąciła Lidia. Nie odmówi pan kieliszka wiśniówki, Charlton? Notariusz odmówił jednak, choć w sposób uprzejmy. Potem odchrząknął i przystąpił do odczytania testamentu wobec całej rodziny.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|