|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ale jednak byłem odrzekł. Teraz idz już spać, najdroższa. Jutro, jeśli będziesz mogła, przyjdz do mnie i porozmawiamy rozsądnie o tym, co należy zrobić. Chcę... żebyś mnie... pocałował szepnęła Simonetta. Ja też tego chcę odparł Pierre lecz przede wszystkim pragnę się o ciebie troszczyć. Dlatego muszę cię chronić nie tylko przed hrabią, ale także przed samym sobą. Simonetta poczuła na włosach jego wargi. Muszę cię opuścić, choć zrobię to z bólem serca powiedział. Zpij dobrze, moja najdroższa Wenus, i o nic się nie martw. To mówiąc puścił jej kibić. Simonetta jęknęła rozczarowana. Obiecaj, że nie odejdziesz... bo w razie gdyby... Jesteś całkowicie bezpieczna przerwał jej. Zapomnij o wszystkim. Myśl tylko o wspaniałościach, jakie widziałaś dziś wieczorem, i o cudzie twego pierwszego pocałunku. Stał przyglądając się jej w blasku świec. Jesteś taka piękna, a zarazem tak czysta i niewinna rzekł jakby do siebie. Simonetta wahała się przez chwilę, ale ponieważ zrozumiała, co Pierre ma na myśli, posłała mu lekki uśmiech, odwróciła się i wspięła po wąskich schodach do sypialni. Gdy dotarła do drzwi, wiedziała, że Pierre jeszcze nie odszedł i czeka na dole, aż ona wróci bezpiecznie do swego pokoju. Chciała zbiec raz jeszcze na dół, przytulić się do niego i poprosić o ostatni pocałunek. Jednak z nadludzkim niemal wysiłkiem woli weszła do sypialni. Stanęła z uchem przy drzwiach i po chwili usłyszała, jak Pierre idzie do wyjścia, otwiera i zamyka drzwi. Okno sypialni nie wychodziło na ogród, więc nie mogła popatrzeć w ślad za nim. Mimo to wiedziała, że Pierre dotrzyma słowa: będzie obserwował dom, dopóki ojciec nie wróci z gospody. Nie musiała niczego się obawiać. Simonetta powoli się rozebrała do snu. Jej ruchy były powolne, jakby znajdowała się w transie. Gdy już leżała w łóżku, pomyślała, że wszystko co ją tego dnia spotkało, było zbyt cudowne i wspaniałe, by mogło zdarzyć się na jawie. Pózniej dobiegł ją trzask frontowych drzwi: ojciec wrócił do domu. Obudziła się z uczuciem, że śniła o czymś cudownym, co chciała złapać obiema rękami i zatrzymać na zawsze. Potem przypomniała sobie, co się wydarzyło poprzedniej nocy. Na wspomnienie pocałunku Pierre'a przeszedł ją dreszcz. Przez chwilę zdawało jej się, że znowu znalazła się w jego objęciach, a jego wargi spoczywają na jej ustach. Kocham go! uświadomiła sobie. Zastanawiała się, czy on czuje do niej to samo. Pózniej, kiedy raz jeszcze przeżywała w myślach wszystkie zdarzenia poprzedniego dnia, zdziwiły ją niektóre słowa Pierre'a. Nie była jednak w stanie myśleć o niczym innym prócz rozkoszy, jaką jej dał Pierre. Dzięki artyście zrozumiała istotę światła będącego natchnieniem impresjonistów i to, że blask księżyca na skałach jest jego cząstką. Czy coś może być wspanialsze i cudowniejsze? zadała sobie pytanie. Jedyną rzeczą, jaka w tej chwili miała dla niej znaczenie, było znalezć się znów blisko Pierre'a, by raz jeszcze owładnęło nią to nieziemskie uczucie i by mogła na nowo upewnić się, że on ją kocha. Ubrała się pospiesznie. Wydało jej się, że słońce świeci jaśniej niż dotąd, a kwiaty rozlewają niemal odurzającą woń. Pulsowało w niej nowe życie, miała ochotę tańczyć, śpiewać i wznieść się do samego nieba. Wyszła do ogrodu. Skały zdawały się lśnić nowym blaskiem. Simonetta pragnęła uchwycić ich magię i oddać ją na płótnie tak doskonale, by piękno przetrwało na zawsze. Gdy o tym rozmyślała, podszedł do niej ojciec. Bardzo wcześnie dziś wstałaś, kochanie powiedział. Będziemy mieli więcej czasu na malowanie. Głos księcia wyrwał ją z krainy czarów. Miło spędziłeś wieczór, papo? zapytała. O, tak odparł książę. Cezanne wygłosił coś na kształt wykładu dla młodych artystów, którzy po raz pierwszy przybyli do Les Baux. To co mówił, było nadzwyczaj mądre i pouczające. Zaciekawiasz mnie, papo. Pózniej ci wszystko opowiem rzekł książę. Teraz chciałbym zjeść śniadanie. Mam nadzieję, że Maria nie każe nam długo czekać. Gosposia wychodziła właśnie z kuchni. Z uśmiechem postawiła na stole mały koszyk z gorącymi croissants. Znalazła się też spora osełka złotożółtego masła, gorąca kawa i nieco wybornego prowansalskiego miodu, który według Simonetty miał nie spotykany gdzie indziej smak i zapach. W milczeniu spożywali posiłek. Skończyłem obraz rzekł książę i trochę dalej znalazłem już nowe miejsce. Roztacza się stamtąd widok skał, który chciałbym uwiecznić. Simonetta uprzytomniła sobie, że im bardziej odejdą od domu, tym bardziej ona oddali się od Pierre'a. Nie skończyłam jeszcze swojego obrazu, papo. Bardzo długo nad nim pracujesz zauważył książę. Pokaż mi, co dotychczas zrobiłaś. Simonetta z ociąganiem wręczyła mu płótno. Obawiała się, że ojciec uzna, iż zmarnowała czas. Książę obejrzał obraz i uśmiechnął się. Widzę, że próbujesz naśladować Moneta powiedział. Nie ma w tym nic złego, jest on artystą, którego darzę wielkim podziwem, jednak proponuję, żebyś zaufała własnej intuicji i własnym oczom i malowała tak, jak sama czujesz, nie zaś tak, jak ci się wydaje, że powinnaś malować. W ten sposób więcej osiągniesz. Jesteś strasznie bystry, papo zaśmiała się Simonetta. Na pewno masz rację. Zrobię, jak radzisz. I tak zmarnowałam to płótno. Wzięła od niego obraz, odstawiła do kąta i wybrała jedno z nowych płócien, które przywiezli ze sobą. Dobrą stroną malowania obrazów jest to zauważyła że zawsze można zacząć od początku. Czego niestety nie można powiedzieć o życiu rzekł oschle książę. Simonetta pomyślała, że nie chciałaby zapomnieć o tym, co zdarzyło się w nocy ani zacząć na nowo przyjazni, jeśli to właściwe określenie, z Pierre'em. To, co z nim przeżyła, było tak piękne i cudowne, że nie chciałaby stracić ani jednej chwili. Natomiast wszystko co wiązało się z hrabią, pragnęła w jakiś sposób wymazać z pamięci jednym posunięciem pędzla. %7łałowała, że nie może zapomnieć, iż kiedykolwiek go poznała. Sama myśl o tym człowieku przejmowała ją odrazą. Miała nadzieję, że po tym co zdarzyło się w nocy, nie będzie chciał już jej widywać i przestanie ją prześladować. Tak byłoby najlepiej. Niestety drę- czyło ją przeczucie, że ponieważ za sprawą Pierre'a wyszedł na głupca, będzie szukał zemsty. A jeśli zaszkodzi Pierre'owi? zmartwiła się. Nie bez kozery powiedział, że Pierre nie sprzeda już nigdy żadnego obrazu. Zastanawiała się, co może zrobić, by do tego nie dopuścić. Ogarnął ją lęk. Tymczasem po
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|