|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
stąd. - Nie, teraz już w porządku - szepnęła Elena. Ona też miała łzy w oczach i dygotała na całym ciele, ale znikło już wrażenie, że ktoś gorącym oddechem dyszy w jej kark. Między tym czymś a nią rozciągała się rzeka, tocząca swoje ciemne wody. - Tutaj nas nie dogoni - powiedziała. Meredith wytrzeszczyła na nią oczy. Potem popatrzyła na drugi brzeg, gęsto porośnięty dębami i na Bonnie. Oblizała wargi i roześmiała się krótko. - Jasne. Tu nas nie dogoni. Ale wracajmy do domu tak czy inaczej, dobra? Chyba że chcesz tu spędzić całą noc. Elena wzdrygnęła się pod wpływem jakiegoś uczucia, którego nie umiała nazwać. - Nie dzisiaj, dzięki - rzuciła. Objęła ramieniem nadal pochlipującą Bonnie. - Już dobrze, Bonnie. Już jesteśmy bezpieczne. Chodz. Meredith znów obejrzała się na rzekę. - Wiesz, nic tam nie widzę - rzekła już spokojniej. - Może nic za nami nie biegło? Może bez powodu spanikowałyśmy? Z niewielkim wsparciem obecnej tu druidzkiej kapłanki. Elena nie odpowiedziała. Ruszyły w dalszą drogę, trzymając się blisko siebie na ścieżce z ubitej ziemi. Miała wątpliwości. Bardzo wiele wątpliwości. Summer & Polgara ous l anda sc Rozdział piąty Księżyc w pełni świecił mu dokładnie nad głową. Stefano wracał do pensjonatu. Kręciło mu się w głowie i prawie się zataczał ze zmęczenia oraz nadmiaru krwi. Już dawno nie pozwolił sobie na tak obfity posiłek. Ale eksplozja nieokiełznanej mocy przy cmentarzu porwała go szaleństwem, pozbawiając resztek już i tak osłabionej samokontroli. Nie wiedział, skąd pojawiła się moc. Z kryjówki wśród cieni obserwował te dziewczyny, kiedy nagle moc wybuchła za jego plecami. Dziewczyny rzuciły się do ucieczki. Rozdarty między obawą, że powpadają do rzeki, a chęcią zbadania mocy i odkrycia jej zródła, podążył na koniec za Eleną. Nie mógł znieść myśli, że coś jej się stanie. Coś czarnego odleciało w stronę lasu, kiedy ludzkie istoty znalazły schronienie na moście. Nawet swoimi nocnymi zmysłami Stefano nie mógł wyczuć, co to było. Przyglądał się, jak Elena i te dwie ruszają w stronę miasta. A potem zawrócił na cmentarz. Teraz był pusty, wolny od obecności, która kryła się tam wcześniej. Na ziemi leżał cienki pasek jedwabiu, który ludziom w mroku wydałby się szary. Ale Stefano zobaczył jego prawdziwą barwę i mnąc materiał między palcami, podniósł powoli do ust, czując zapach jej włosów. Ogarnęły go wspomnienia. Wystarczająco zle było wtedy, kiedy jej nie widział. Gdy chłodny blask jej jazni tylko łaskotał go na skraju świadomości. Ale być z nią w tej samej sali w szkole, czuć jej obecność za plecami i odurzający zapach jej skóry wszędzie dokoła siebie - to było więcej, niż potrafił znieść. Słyszał każdy jej oddech, czuł na plecach promieniejące od niej ciepło, wyczuwał każde uderzenie słodkiego pulsu. I wreszcie, ku własnemu przerażeniu, przekonał się, że poddaje się tym uczuciom. Językiem przeciągnął po swoich wilczych zębach, napawając się Summer & Polgara ous l anda sc gromadzącym się w nich bólem zmieszanym z przyjemnością. Ciesząc się nim. Z premedytacją wdychał jej zapach i pozwalał napływać wizjom. Jak delikatna byłaby jej szyja, gdyby jego usta dotknęły jej, obsypując lekkimi pocałunkami. Dotarłyby do niewielkiego zagłębienia u podstawy szyi. Musnąłby to miejsce. Poczuł, jak pod skórą mocno uderza jej puls. I wreszcie pozwoliłby ustom się rozchylić, obnażając obolałe zęby, teraz ostre niczym małe sztylety, i... Nie! Drgnął i wybił się z transu. Krew tętniła mu w żyłach mocno, nierówno. Trząsł się na całym ciele. Lekcja się skończyła. Uczniowie zaczęli wstawać z ławek. Miał tylko nadzieję, że nikt mu się nie przyglądał zbyt uważnie. Kiedy się do niego odezwała, nie mógł uwierzyć, że stoi naprzeciwko niej, w żyłach czując płomień i z obolałą szczęką. Przez moment obawiał się, że straci panowanie nad sobą, że złapie ją za ramiona i posmakuje na oczach wszystkich. Nie miał pojęcia, jak udało mu się uciec, poza tym że jakiś czas pózniej rozładowywał nadmiar energii w intensywnych ćwiczeniach fizycznych, tylko na wpół świadomy, że nie wolno mu wykorzystywać mocy. To nie miało znaczenia. Nawet bez niej pod każdym względem przewyższał chłopców, którzy rywalizowali z nim na boisku futbolowym. Wzrok miał lepszy, refleks szybszy, mięśnie silniejsze. Wreszcie jakaś dłoń klepnęła go w plecy i usłyszał Matta: - Gratulacje! Witaj w drużynie! Spoglądając w tę szczerą, uśmiechniętą twarz, Stefano poczuł wstyd. Gdybyś tylko wiedział, czym jestem, nie uśmiechałbyś się do mnie, pomyślał ponuro. Wygrałem wasze eliminacje dzięki oszustwu. A dziewczyna, którą kochasz - bo kochasz ją, prawda? - właśnie o niej cały czas myślę. I rzeczywiście myślał o niej ciągle tego popołudnia, mimo że z całych sił próbował wybić ją sobie z głowy. Jak niewidomy ruszył z lasu w stronę cmentarza, przyciągany jakąś siłą, której nie rozumiał. A kiedy już się tam znalazł, obserwował ją, walcząc z sobą i ogarniającą go potrzebą, dopóki fala mocy nie sprawiła, że dziewczyny uciekły. Poszedł do domu, ale dopiero, kiedy się posilił. Kiedy już stracił panowanie nad sobą. Nie mógł sobie przypomnieć, jak to się stało. Zaczęło się od fali Summer & Polgara ous l anda sc mocy, która rozbudziła w nim instynkty, które wolał pozostawiać w uśpieniu. Potrzebę polowania. Głód pogoni, zapachu lęku i dzikiego triumfu zabijania. Minęły lata - wieki - odkąd czuł tę potrzebę z taką siłą. %7łyły paliły go żywym ogniem. Wszystkie myśli zasnuła czerwień, nie mógł myśleć o niczym innym poza tym gorącym, miedzianym posmakiem, pierwotną energią, krwią. Nadal czując, jak roznosi go ta gorączka, podszedł wtedy o krok czy dwa w stronę dziewczyn. Lepiej nie myśleć, co mogło się zdarzyć, gdyby nie wyczuł woni tamtego starego człowieka. Ale kiedy dotarł do mostu, pochwycił nosem ostrą, charakterystyczną woń ludzkiego ciała. Ludzkiej krwi. Najpotężniejszego eliksiru, zakazanego wina.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|