[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żenowana, że została wyróżniona i pochwalona, ale
podziękowała z zadziwiającą pewnością siebie.
Kiedy podszedÅ‚ do nich Rokeby, Elinor poczuÅ‚a za­
kłopotanie. Nie mogła na niego spojrzeć i była mu
wdzięczna, gdy zwrócił się do Hester:
- Pożegnaj się ze wszystkimi, moja droga. Nie ma
potrzeby, żebyś czekała tu dłużej. Pani Charlbury na
pewno ci wybaczy.
ByÅ‚a to oczywista odprawa, ale Elinor poczuÅ‚a ul­
gę. Poszła szybko za swoją wychowanką.
Hester była zmęczona i zasnęła, zanim przyłożyła
głowę do poduszki, pozostawiając swą towarzyszkę
z jej niespokojnymi myślami. Elinor pocieszała się,
że pocaÅ‚unek lorda Rokeby nic nie znaczyÅ‚. Przeko­
marzaÅ‚ siÄ™ z niÄ…, i tyle. To tylko jej wÅ‚asna reakcja da­
wała powód do obaw. Ona, która zawsze uważała, że
zna siebie bardzo dobrze, przekonała się, jak bardzo
siÄ™ myli.
Rokeby nie może siÄ™ dowiedzieć, jak ona to prze­
żywa. Musi ukryć przed nim swoje odczucia, uda­
wać, że pocałunek nic dla niej nie znaczył i że oddała
go ze względu na tradycję i dla świętego spokoju. Nie
będzie to łatwe. Utrzymywanie zbyt dużego dystansu
może sugerować, że uważa Rokeby'ego za groznego
dla siebie, a zbyt przyjacielskie zachowanie będzie
świadczyło o tym, że błędnie oceniła jego intencje.
Twarz pałała jej coraz bardziej. Teraz żałowała, że
zdecydowała się pozostać z Hester. Bez wątpienia,
dziewczyna znalazłaby równie dobrą opiekę u lady
Hartfield. Kiedy jednak zaczęła siÄ™ nad tym zastana­
wiać, doszła do wniosku, że jest egoistką. Hester jest
do niej przywiÄ…zana i tylko to powinno siÄ™ liczyć. Da­
ła słowo, że z nią zostanie, i musi go dotrzymać.
Tylko jakim kosztem?
5
WczeÅ›nie rano obudziÅ‚o jÄ… ujadanie psów. Odrzu­
ciła kołdrę i podbiegła do okna. Przed domem, na
żwirowanym podjezdzie, stała gromada myśliwych.
Rokeby, ubrany w strój myśliwski, wyróżniał się
z ich grona. Ze szklankÄ… w rÄ™ku, prowadziÅ‚ z przyja­
ciółmi ożywionÄ… rozmowÄ™. Niektórych Elinor rozpo­
znała. Gdy ostatni maruder dołączył do towarzystwa,
cała gromada ruszyła z kopyta.
Odetchnęła z ulgą, przypuszczając, że polowanie
potrwa ładne parę godzin. Po niespokojnej nocy była
zmęczona i chętnie wróciłaby do łóżka na godzinkę
lub dwie. I tak też zrobiła. Dochodziło południe, gdy
znowu przerwano jej sen, ale tym razem pokojówka
przyniosÅ‚a Å›niadanie. Nieobecna myÅ›lami, jadÅ‚a nie­
wiele i nieuważnie słuchała Hester.
- Panno Tempie, czy nie sÄ…dzi pani, że ostat­
niego wieczoru mój opiekun miaÅ‚ o coÅ› do mnie pre­
tensjÄ™?
- Nie wydaje mi się. Dlaczego tak myślisz?
- Kiedy podszedł do nas, spostrzegłam, że jakoś
dziwnie wygląda... I tak kategorycznie wysłał mnie
do łóżka.
- Widział, że jesteś zmęczona, to wszystko.
- Może nie podobało mu się, że bawiłam się
z dziećmi, zamiast przyłączyć się do tańczących.
- Chyba nawet tego nie zauważył. Tylu osobom
musiał poświęcić uwagę.
- A więc myśli pani, że wszystko w porządku. -
Twarz Hester rozjaśniła się. - Nie powinnam się
przejmować, ale ciągle mam kompleksy, że nie
umiem tańczyć.
- Hester, co ty opowiadasz! W szkole chyba cho­
dziłaś na lekcje tańca?
- Nie, uciekałam z nich. %7ładna z dziewcząt nie
chciała być moją partnerką.
Elinor, zaskoczona jej wyznaniem, pocieszyła
dziewczynÄ™:
- Wkrótce się nauczysz, moja droga. Jesteś bardzo
muzykalna. Gdy raz wybijesz takt stopami, od razu
wpadniesz w rytm melodii. A teraz ubierzmy siÄ™.
Dziś leżałyśmy zbyt długo w łóżkach.
- Może pójdziemy na spacer? - z ożywieniem
spytała Hester. - Sebastian opowiadał mi o grocie
przy wejÅ›ciu do lasu, w której jest mnóstwo bÅ‚yszczÄ…­
cych kryształów i czasami, podczas wieczornych
przyjęć, tę grotę oświetlają świecami.
- To musi wspaniale wyglądać. - Elinor spojrzała
przez okno na nisko wiszÄ…ce chmury. - Musisz wÅ‚o­
żyć ciepły płaszcz i wziąć mufkę. Obawiam się, że
spadnie dzisiaj śnieg.
W grocie było tak, jak opowiadał Sebastian, ale
z powodu zimna nie mogły zostać w niej zbyt
dÅ‚ugo. W drodze do domu Elinor otuliÅ‚a siÄ™ szczel­
nie pÅ‚aszczem. Nagle minÄ…Å‚ ich koÅ„ w peÅ‚nym ga­
lopie.
- Proszę się zatrzymać! - zawołała do jezdzca. -
Czy coś się stało?
- Lord Rokeby miał wypadek.
- Trzeba zawiadomić Batesa. Czy jest ranny?
- Tak. Stracił przytomność.
- Jedzie pan po chirurga?
Mężczyzna skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ…. Gdy Elinor i Hester do­
tarÅ‚y do domu, zgromadzona w holu sÅ‚użba już roz­
prawiała z przejęciem o wypadku.
Elinor odesłała służących do ich obowiązków,
z wyjÄ…tkiem Batesa i pani Onslow.
- Jak przetransportują lorda do domu? - zapytała.
- Stajenni wezmÄ… wrota. Och, madame, to wyglÄ…­
da bardzo niedobrze... - Pani Onslow postarzała się
w jednej chwili.
- Bądzmy dobrej myśli, może rana nie okaże się
grozna - pocieszyÅ‚a jÄ… Elinor. - Chirurg bÄ™dzie po­
trzebowaÅ‚ gorÄ…cej wody i czystego płótna. Czy dopil­
nuje pani tego?
Pani Onslow wyszła pospiesznie, wycierając oczy.
Bates był bardzo blady.
- Ojciec naszego pana został zabity na polowaniu,
panno Tempie. Jego również przetransportowano do
domu w podobny sposób.
- Ale lord Rokeby jeszcze żyje - powiedziaÅ‚a Eli­
nor pewnym głosem, biorąc jednocześnie karafkę
z bocznego stolika. - Wypij to, Bates, i pamiętaj, że
lord bÄ™dzie potrzebowaÅ‚ twojej pomocy. - SiÅ‚Ä… wcis­
nęła mu szklankę do ręki.
- Słyszę, że nadchodzą, madame - powiedział po
chwili.
Elinor ruszyÅ‚a za nim do drzwi. MaÅ‚y orszak zmie­
rzał w kierunku domu. Przy czterech rogach wrót szli
stajenni. Byli spoceni i uginali siÄ™ pod brzemieniem.
Kiedy dotarli do holu, Elinor spojrzaÅ‚a na nieprzy­
tomnego Rokeby'ego i serce skurczyÅ‚o siÄ™ jej boleÅ›­
nie. Na prawie popielatej twarzy nie widać byÅ‚o żad­
nych oznak życia.
- Na górę! - rozkazała. - Połóżcie go na łóżku tak
delikatnie, jak to tylko możliwe. Bates, kiedy bÄ™dzie­
cie rozbierać lorda, pamiÄ™taj, żeby to zrobić z jak naj­
większą ostrożnością. Wkrótce będzie tu chirurg...
Ponownie popatrzyła na nieruchomą postać. Na
czole Rokeby'ego widać byÅ‚o wielki guz, który sta­
wał się już niebieski. Widocznie lord upadł do przodu.
Jest nadzieja, że nie złamał karku, pomyślała.
- Madame?
Elinor odwróciÅ‚a siÄ™ i zobaczyÅ‚a mÅ‚odzieÅ„ca, któ­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.