|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prawie pełne. Pamiętał tylko rudymenta tralthańskiej fizjologii, ale to akurat go nie martwi- ło, gdyż takie sprawy załatwiała hipnotaśma. O wiele większym problemem było rozpoczęcie leczenia. Najpierw należało uspokoić jakoś to pandemonium, w tym i Kontrolerów, którzy głośno domagali się wyjaśnień, co też właściwie się dzie- je. Na dodatek wielu rannych było przytomnych i dawało o sobie znać krzykiem, który przebijał się nawet przez kokony ciśnieniowe. Sierżancie! ryknął Conway na najstarszego stopniem Kontrolera i wska- zał rannych. Oddział cztery B, poziom dwieście siedemnaście! Wie pan, gdzie to jest? Kontroler pokiwał głową i Conway obrócił się z kolei do pielęgniarek. Próby nawiązania kontaktu na migi z Nidianką i QCQL spełzły na niczym i dopiero kiedy owinął nogi wkoło jednej z przednich kończyn FGLI i siłą prze- kręcił wyrostek z aparatami wzrokowymi, tak aby wszystkie oczy spojrzały na rannych, zdołał zwrócić na siebie jej uwagę. W końcu Tralthanka chyba zrozu- miała, że ma towarzyszyć rannym na oddział i zrobić tam dla nich, co tylko będzie mogła. Oddział cztery B został niemal w całości przeznaczony dla rannych FGLI i personel też głównie był tralthański, zatem większość pacjentów mogłaby się z nim porozumieć. Conway wolał nie myśleć, jak się poczują pacjenci pozba- wieni tego udogodnienia. On został właśnie przypisany do oddziału Thornnastora i nie mógł się, niestety, rozdwoić. Nie zastał O Mary w gabinecie. Carrinton, który był jednym z jego asysten- tów, wyjaśnił, że naczelny psycholog organizuje przenosiny pacjentów i perso- nelu, tak by w miarę możliwości swój trafiał na swego, ale zanim wyszedł, po- 104 wiedział, że chce się widzieć z Conwayem, gdy tylko doktor upora się z rannymi Tralthańczykami. Carrinton dodał, że skoro cała łączność siadła, to może Conway byłby uprzejmy zajrzeć raz jeszcze za jakiś czas albo powiedzieć, dokąd się uda- je, i poczekać tam na majora. Po dziesięciu minutach Conway miał już właściwy hipnozapis w głowie i kierował się na oddział cztery B. Korzystał już wcześniej z hipnotaśm FGLI i nie czuł się z tym najgorzej. Chwiał się jednak trochę, idąc z konieczności na dwóch nogach, a nie na sześciu, i poruszał całą głową, choć wystarczyłoby tylko oczami, dopiero zaś na oddziale poczuł, że zapis przyjął się w pełni. Rzędy pacjentów przykuły z miejsca jego uwagę i prawie się nie przejął tralthańskimi siostrami, które były bliskie paniki. Zdziwił się tylko przelotnie, że nie rozumie, co mówią. Natomiast ziemskie pie- lęgniarki, wszystkie dziwnie pulchne i niezgrabne, budziły obecnie jego irytację, i to mimo że ludzka część jego świadomości podpowiadała, iż część z nich pre- zentuje się całkiem kształtnie. Podszedł do tych nieszczęsnych istot i powiedział: Proszę o uwagę. Mam w głowie tralthański hipnozapis, który pozwoli mi zająć się naszymi pacjentami, ale przez awarię autotranslatora nie zdołam się po- rozumieć z tralthańskim personelem. Będziecie musiały mi pomóc przy wstępnym badaniu i w sali operacyjnej. Wpatrywały się w niego ucieszone, że wreszcie ktoś przejął dowodzenie, i strach zaczął im przechodzić, mimo że Conway żądał od nich niemożliwego. Na oddziale znalazło się czterdziestu siedmiu pacjentów FGLI, w tym osiem nowych przypadków wymagających natychmiastowej uwagi, a ziemskie pielęgniarki były tylko trzy. Rozmowa z personelem FGLI jest chwilowo niemożliwa podjął Conway po chwili. Jednak wszystkie znacie swoje obowiązki i wykonujecie w zasadzie te same czynności, więc na pewno uda się wypracować jakieś metody komuni- kacji. Nie od razu i nie bez trudności oczywiście, ale gdy Tralthanki pojmą, co robicie, na pewno włączą się, żeby pomóc. Machajcie zatem rękami, szkicujcie rysunki, a przede wszystkim używajcie waszych ślicznych główek. Co za tekst, pomyślał ze wstydem, ale nic lepszego nie mógł chwilowo wy- myślić. Nie był psychologiem, jak O Mara. Uporał się z czterema najgorszymi przypadkami, gdy na oddziale zjawił się Mannon z kolejnym FGLI na noszach z magnetycznymi przylgami. Pacjentem okazał się Thornnastor. Wystarczył rzut oka, aby orzec, że Diagnostyk przez dłuż- szy czas nie stanie na własnych nogach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|