[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pielęgniarek.
- Nikt przedtem nie miał na niego takiego wpływu -
podkreśliła z mocą Clarisa, najwyrazniej nieświadoma
zmieszania Amandy. - Rahman ciÄ™ lubi, pragnie twojej
aprobaty, a może nawet czegoś więcej. Nie wiem tylko, co ty o
tym sÄ…dzisz.
Amandzie z trudem udało się ukryć targające nią emocje.
Uśmiechnęła się lekko. Chciała jakoś zaprzeczyć słowom
Clarisy, obrócić wszystko w żart. Obawiała się, że jest tylko
kolejną dziewczyną na długiej liście kobiet, z którymi Rahman
flirtował.
Nie znalazła jednak odpowiednich słów, toteż postanowiła
milczeć. Nie chciała wdawać się w zbędne dyskusje. Wiedziała,
że Rahman potrzebuje jej jedynie jako wykwalifikowanej
pielęgniarki, która pomoże mu w szybkim powrocie do pełni sił.
RS
81
Zamiast udzielić odpowiedzi, zapytała więc, jak długo należy
przysmażać mięso. Rozmowa zeszła na bezpieczniejszy temat.
Wkrótce kuchnię wypełnił wspaniały zapach duszonych warzyw
i mięsa.
- To ty sprawiłaś, że szybciej dochodzi do zdrowia -
powiedziała Amanda. - Któż by nie nabrał sił, jedząc codziennie
twoje specjały? Odkąd tu zamieszkałam, przybyło mi chyba z
pięć kilo.
- Nie zaszkodzą ci te dodatkowe kilogramy - rzekła Clarisa,
uśmiechając się i klepiąc Amandę po łopatce. - Kiedy
przyjechałaś, byłaś chuda jak szczapa. Oboje już nabraliście
ciała. Jestem dumna, że mogłam się na coś przydać.
Amanda i Clarisa uśmiechnęły się do siebie. Obie chciały dla
Rahmana jak najlepiej. Jedyna różnica polegała na tym, że
Clarisa miała przez kolejne lata obserwować jego poczynania,
zaś Amanda wkrótce zniknie z jego życia. Amanda będzie...
Gdzie? Sama nie miała pojęcia. Zazdrościła starszej pani, bo
cała rodzina Rahmana kochała ją i szanowała. Clarisa była dla
nich kimś więcej niż zwykłą kucharką. Nawet Rahman liczył się
przecież z jej zdaniem.
- A teraz - powiedziała Amanda, gdy Clarisa zaczęła ucierać
mąkę i masło - zdradz mi sekret swoich kruchych herbatników.
Gdy wróciła do pokoju, zastała Rahmana zajętego nową
pracą. Wczytywał się w tekst na ekranie komputera. Przedtem
kazał ustawić biurko tak, by mógł z łatwością podjechać do
niego na wózku i przesiąść się na obrotowe krzesło. Gdy
Amanda weszła, obrócił się i uśmiechnął tak promiennie, jakby
dokonał czegoś niebywałego. I tak właśnie było.
- Co o tym sądzisz? - zapytał.
- Wygląda na to, że świetnie sobie radzisz.
- Sęk w tym, że nie bardzo wiem, co robić. Bez przerwy
zastanawiam się, czy nie miałaś racji. Może powinienem był
rzucić się w wir interesów dopiero po powrocie do San
Francisco? W co ja się wpakowałem, Amando?
RS
82
- Nie mógłbyś zadzwonić do ojca i po prostu spytać, co masz
robić?
Nagle jego nastrój się zmienił. Szejk zacisnął szczęki, spojrzał
przed siebie zdecydowanym wzrokiem.
- Nie o to przecież chodzi. Sam muszę pomyśleć, jakie
działania okażą się korzystne dla naszej firmy. Potem zaskoczę
ojca dobrymi wynikami.
Znów obrócił się w stronę komputera, postukał palcami o blat
biurka, po czym obejrzał się przez ramię w jej stronę.
- Będziesz tak tutaj sterczeć? Nie masz nic lepszego do
roboty?
- Mam. Uczę się, jak piec herbatniki - rzekła, boleśnie
dotknięta jego słowami.
RS
83
ROZDZIAA SIÓDMY
Rahman pokiwał głową, lecz widać było, że myślami błądzi
gdzie indziej. Amanda tym razem nie mogła służyć mu pomocą.
Nikt nie mógł. Ani ona, ani jego ojciec, ani brat. Szejk musiał
uporać się z tym sam. Gdyby mu się nie udało, lepiej, by nikt
nie był świadkiem jego porażki. Jednak Amanda wierzyła, że
Rahman odniesie sukces. Miał przecież wyczucie, odwagę i
wszystkie środki, jakie były potrzebne do osiągnięcia celu.
Chciała mu o tym powiedzieć, lecz obawiała się, że mógłby zle
zrozumieć jej słowa. Pocieszanie nie było mu w tej chwili
potrzebne. Rahman był gotów zmierzyć się z całym światem.
Należało tylko mieć nadzieję, że jego ciało okaże się równie
silne, co wola walki.
Amanda stała w salonie, spoglądając przez okno na sine niebo
i padający z wolna śnieg. Nie tylko Rahman musiał w tej chwili
decydować, co dalej począć ze swym życiem. Za kilka tygodni
jej praca dobiegnie końca; nadszedł czas, by podjąć jakieś
zdecydowane kroki. Najpierw musiała zadzwonić do Bena. Jeśli
będzie miała odrobinę szczęścia, połączy się z automatyczną
sekretarką i uniknie bezpośredniej rozmowy. Tak, po prostu
zostawi mu wiadomość. Powie, że nie wraca do Chicago. W ten
sposób uniknie niezręcznej sytuacji i nieuniknionej kłótni.
Niestety, słuchawkę podniósł Ben.
- Amando - szepnął. - Bałem się, że nie oddzwonisz, że nie
zechcesz ze mną rozmawiać.
Mówił tonem niespokojnym, wręcz niepewnym. W niczym
nie przypominał zdecydowanego, stanowczego chirurga, jakiego
znała. Tym trudniej było jej wymyślać riposty na ewentualne
argumenty, jakie z pewnością jej zaserwuje.
- Tak się cieszę, że znowu słyszę twój głos - mówił dalej. -
Nie sposób wyrazić słowami, jak bardzo za tobą tęskniłem.
Tęsknili za tobą pacjenci i cały personel. Zaczynałem się trochę
martwić, że nie dostałaś mojej wiadomości.
RS
84
Lodowatymi palcami ściskała słuchawkę.  Tęsknili za tobą
pacjenci". Chciał, by to ona poczuła się winna - jakież to dla
niego typowe!
- Dostałam twoją wiadomość. Dzwonię tylko po to, by
odmówić - powiedziała, z dumą zauważając, że jej głos brzmi
pewnie i chłodno.
- Nie mówisz chyba poważnie Amando - krzyknął. - Jak
możesz czuć się szczęśliwa, pracując w tej zabitej dechami
dziurze? Przecież jesteś najlepszą pielęgniarką, jaka
kiedykolwiek pracowała w naszym szpitalu!
- Na pewno znajdziecie kogoÅ› na moje miejsce.
- Niedawno przyjęliśmy kogoś. Odeszła, bo gdzie indziej
zaproponowano jej lepsze warunki. Zresztą i tak nie nadawała
się do tej pracy. Za to ty... Potrafisz zachować zimną krew w
kryzysowych sytuacjach, ; masz nerwy ze stali, pewne ręce,
czule serce.
Ostatnie słowa wypowiedział tak cicho, że Amanda nie
wiedziała, czy przypadkiem się nie przesłyszała. A może to
tylko wyobraznia spłatała jej brzydkiego figla. Gdy w grę
wchodził Ben Sandler, zapominała, że w ogóle ma serce. Gdy
wyjeżdżała z Chicago, czuła, że jej serce przypomina sopel
lodu. Może już nigdy nie będzie umiała nikogo pokochać,
nikomu zaufać, ani uwierzyć w zapewnienia o miłości.
- Co u ciebie? - mówił dalej. - Jak się miewasz?
- Doskonale, naprawdę doskonale - powiedziała.
- Na przyszłość wiedz, że to nie jest żadna dziura, lecz
przepiękne górskie miasteczko. Mark Twain bardzo lubił tę
okolicę. Zciągają tu ludzie z całego świata, by jezdzić na
nartach.
- Nie wiedziałem, że umiesz jezdzić - powiedział zaskoczony.
- Nie umiem. Jeszcze nie. Ale zamierzam się nauczyć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.