|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uznała panujące tu porządki za skandaliczne. Nic dziwnego, że Archie wolał zostać w samochodzie. Mamo, idz już... Lucy starała się nie okazywać zniecierpliwienia, ale była świadoma faktu, że parę dziewczyn zajrzało już do niej przez drzwi i zobaczyło, jak jej matka otwiera i zamyka szuflady, sprawdza, czy działa światło i czy firanki da się zaciągnąć. Nie dało się. Lucy chciała przyjechać tu sama pociągiem, ale nawet ją pokonał stos rzeczy, które musiała ze sobą zabrać, nie mówiąc już o olbrzymim filodendronie, którego hodowała od maleńkiej roślinki, a teraz był wielkości niedużej stodoły. W cichości ducha miała nadzieję, że kiedyś uschnie, bo już się jej znudziło nieustanne pamiętanie o tym, żeby go podlewać. W końcu zgodziła się z rodzicami, że będzie lepiej, jeśli ją odwiozą. Archie pożegnał się z nią w samochodzie, starając się nie okazać wzruszenia. Lucy uściskała go, wdychając z zamkniętymi oczami zapach cygar, ciepłego kaszmiru i Old Spice a. Ilekroć czuła ten zapach, zawsze stawała się na powrót sześcioletnią dziewczynką, bezpieczną we wrogim świecie. Nic tam po mnie powiedział. Zadzwoń, jeśli będziesz potrzebować pieniędzy. Za pierwszym razem pewno ci doślę, ale pózniej zamknę sakiewkę. Uśmiechnął się, ukazując siateczkę zmarszczek wokół oczu. Nie jedz za dużo. Lucy poklepała go po wystającym brzuchu. A ty na odwrót. Jesteś o wiele za chuda. I ucz się... Nie przyjechałaś tu wyłącznie dla rozrywki. Lucy jęknęła i przytuliła go mocniej. Była zdumiona nagłym poczuciem osierocenia, jakie ją ogarnęło. W końcu w wieku osiemnastu lat nie powinno się już obawiać rozstania z rodzicami. Po raz pierwszy w życiu poczuła się sama jak palec. Musi wziąć na siebie całą odpowiedzialność za własne życie, nikt nie będzie się już nią opiekować. Czekał ją nagły skok w głęboką przepaść dorosłości. Czuła, że zbiera jej się na płacz, ale wkroczenie do akademika z czerwonym nosem i zapuchniętymi oczami nie byłoby najszczęśliwsze. Wzięła się w garść. Uściskaj ode mnie Bena powiedziała do ojca. Nie mógł z nimi jechać, bo jej filodendron w pozycji leżącej zajmował cały bagażnik, więc musiała się z nim pożegnać na stopniach domu. Helen trzymała go za obrożę, a on patrzył na nią żałosnym wzrokiem opuszczanego psa. Serce się jej ścisnęło nawet przy pożegnaniu z Helen, co już było przesadą. Doskonale wiedziała, że ledwo odjadą, siostra pogna do jej sypialni i zacznie myszkować w szafie, żeby zobaczyć, jakie ubrania Lucy zostawiła. A potem będzie je nosić, rozciągać i zasmradzać zapachem swoich obrzydliwych perfum. Ku wściekłości Lucy, Caroline zarezerwowała jej pokój w akademiku tylko dla dziewcząt, ale nie miała na to wpływu, bo była w tym czasie w Devon. Dopiero po przyjezdzie odkryła, że matka umieściła ją w miejscu bardziej odpowiednim dla nowicjuszek zakonnych. Z błyszczącej broszurki wydawanej przez uniwersytet dowiedziała się, że istnieje też parę mniejszych, koedukacyjnych domów studenckich, ale nie, matka musiała ją wepchnąć do St Margaret s Hall, który z pewnością wybierały dziewczyny przekonane, że przyjemniej im będzie w wyłącznie damskim towarzystwie. Nie mogła się już doczekać, żeby je poznać. Max był bardzo zadowolony, kiedy mu powiedziała, gdzie będzie mieszkać. Zaofiarował się, że odwiezie ją do Manchesteru, jednak Lucy uznała, że to nie jest dobry pomysł. Zaczynała nowe życie i nie miała najmniejszej ochoty, żeby znów wpędzał ją z tego powodu w poczucie winy. Zdumiewające, że w ogóle miał czelność zgłaszać do niej pretensje, bo ilekroć sama napomykała o jego wierności, stawał się dziwnie milczący i szybko zmieniał temat. Zżymała się w duchu, że byłby najszczęśliwszy, gdyby została w domu i siedziała przy oknie, wyszywając poduszki i wyglądając jego powrotu. Miała wrażenie, że próbuje wymuszać jej uległość poprzez demonstracje złego humoru, jak wtedy na plaży. Kilka miesięcy rozłąki dobrze im zrobi w końcu on wyjeżdżał do Bristolu, gdzie miał w perspektywie o wiele bogatsze życie towarzyskie, jako że większość ich przyjaciół wybrała Bristol albo Exeter. Tylko nieliczni wyjeżdżali na północ. Jeśli ich związek przetrwa tę próbę, może mają przed sobą przyszłość. Dobrze już, dobrze, idę, kochanie. Matka uściskała ją i Lucy poczuła, że zaraz wybuchnie płaczem. Zagryzła wargi i pochyliła się nad walizką, walcząc z zamkami. Pa, kochanie powiedziała Caroline. Jesteś pewna, że masz wszystko, co trzeba? MAMO! Caroline posłusznie wyszła i po kilku sekundach Lucy usłyszała, jak rozmawia na korytarzu z jakąś dziewczyną. Wytknęła głowę przez drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|