[ Pobierz całość w formacie PDF ]

policjantka.
- Wujek Claire pije kawę - zwróciła się do niego. -
Póki jest zajÄ™ty, chciaÅ‚abym panu zadać jeszcze kilka py­
tań.
- ProszÄ™.
Sierżant obrzuciła go badawczym wzrokiem. Jacoba
rozbawiÅ‚a myÅ›l o tym, iż zostaÅ‚ przejrzany na wylot i za­
klasyfikowany. PodobaÅ‚o mu siÄ™, że Claire ma tak przeni­
kliwą przyjaciółkę.
- Rozumiem, iż ona zostanie u pana.
- Tak.
- Jak zabezpieczony jest pański dom?
- Na wszystkie możliwe sposoby. System zamków
i alarmów mam tak niezawodny, iż. zamierzam kupić fir­
mę, która je produkuje.
- Tak? ProszÄ™ nie pozwalać jej nigdzie samej wycho­
dzić.
- Nie pozwolÄ™.
- Hej, jestem tutaj. - Claire poczuła się dotknięta, iż
rozmawiajÄ… o niej tak, jakby byÅ‚a nieobecna. - Mogliby­
ście i mnie uwzględnić w tej rozmowie - zauważyła.
- W porządku - zgodziła się policjantka. - Tobie też
powtórzę, byś sama nie ruszała się z miejsca. Siedz w tym
dobrze strzeżonym domu i nie przyprawiaj mnie o zmar­
twienie.
- Nie sądzę, by to był dobry pomysł.
Jacob poczuł coś na kształt paniki.
- Zostaniesz ze mną - zakomunikował.
- W rezydencji mieszkają również trzy inne osoby.
- To dobrze, im więcej ludzi, tym lepiej - powiedziała
policjantka.
- Nie dla Kena. Nie dba o to, kogo postrzeli. Przede
wszystkim nie powinnam była przyjmować tej pracy ani
wychodzić na przyjęcie. Rodzice Kena widzieli mnie tam
z Jacobem. Jeśli mają trochę rozsądku, nie będą mu o tym
mówić, ale...
- Nie można liczyć na rozsądek tej pary - zauważył
Jacob.
- Wiem, co pomyśli Ken. Zawsze tak się zachowywał,
kiedy w pobliżu mnie pojawiał się jakiś mężczyzna. Nie
mogę wrócić do domu Westów. Ada, co prawda, nie będzie
zagrożona, ale mieszka tam również Cosmo, sekretarz.
- Dokąd masz zamiar się udać? - spytała policjantka.
- Do domu wracać nie powinnaś. To byłby głupi pomysł.
Trudno brać pod uwagę mieszkanie wujka, a twoja mama
jest w Kalifornii.
- Myślałam, że... mogłabym jeszcze raz zatrzymać się
u ciebie.
- Wiesz, że zawsze jesteś mile widziana, ale Ken już
zna to miejsce. Poza tym mnie najczęściej nie ma w domu.
- Zostanie u mnie - powtórzył Jacob i pomyślał, że
kieruje nim pożądanie.
- Nie sądzę - Claire posłała mu spojrzenie, jakim
księżna traktuje wieśniaka.
Wyraz jej twarzy prowokował go do uśmiechu. Była
tak uparta, iż chciał nią potrząsnąć.
- Jeśli niepokoi cię to, co zdarzyło się dziś wieczorem,
zapewniam, że się nie powtórzy.
- Ach... - Claire spostrzegła zainteresowanie
w oczach przyjaciółki. - Nie w tym rzecz - powiedziała
szybko. - Nie mogę narażać na niebezpieczeństwo innych
ludzi.
- Tylko siebie? Zamierzasz przestać korzystać ze skle­
pów i stacji benzynowych? Przecież tam wszÄ™dzie sÄ… lu­
dzie.
- To... coÅ› innego. Ken nie zachowuje siÄ™ jak szalony
snajper i nie strzela do anonimowego tłumu. Tylko... -
Głos jej zadrżał. - Nie wiemy, na co się odważy, by mnie
zdobyć.
Jacob pomyślał, iż trudno przewidzieć, czy Lawrence
jest na tyle zdrowy, by nie atakować Claire publicznie.
JeÅ›li nie, to zagrożony bÄ™dzie każdy czÅ‚owiek, który przy­
padkowo znajdzie się obok, nie tylko ludzie, z którymi ona
zamieszka.
- Ani ja, ani Cosmo nie jesteśmy zupełnie bezradni.
Przecież Cosmo wyglÄ…da jak czoÅ‚g. Nie musisz nas chro­
nić.
- %7Å‚aden z was nie chwyci kuli goÅ‚Ä… rÄ™kÄ…. Nic nie po­
radzicie, jeśli użyje broni.
- North przyśle ochroniarzy. Lawrence nie przedrze się
przez taki kordon.
- Adam North? - zainteresowała się Jackie, a kiedy
Jacob przytaknÄ…Å‚, rzekÅ‚a: - Jest w tym dobry. Claire, po­
słuchaj, ten człowiek ma rację, a ty się mylisz.
- Ale...
- Nie ma żadnego  ale". To twój szef, prawda? Raz
kogoś posłuchaj.
- Dobrze, dobrze. - PodniosÅ‚a rÄ™ce. - ZostanÄ™ w rezy­
dencji Westów. Muszę tylko znalezć Shebę.
- Nie wrócisz do własnego mieszkania, póki Lawrence
nie siedzi za kratami. Zadbam o to, byś dostała swego kota
- obiecał Jacob.
- Doceniam, że chcesz przelewać krew w dobrej spra­
wie, ale wiesz, że to zwierzę nie pozwoli ci się schwytać.
- Nie zamierzam sam go łowić. Poślę brata.
- Myślałam, że Michael wyjechał.
- Mówię o Luke'u. Potrafi oswoić każdą bestię. Już do
niego dzwoniłem w tej sprawie.
- Rzecz w tym, iż Sheba nie znosi mężczyzn. Musia­
łam go zabrać nawet do weterynarza-kobiety. Sądzę, że
jakiś mężczyzna musiał mu się zle zapisać w pamięci, nim
go znalazłam i przygarnęłam. Nie pozwoli się podejść
twojemu bratu.
- Polubi Luke'a. KochajÄ… go wszystkie kobiety
i zwierzÄ™ta. - Przede wszystkim zranione, dodaÅ‚ w my­
ślach.
- W każdym razie uprzedz go, że zostanie podrapany
- powiedziała Claire i zwróciła niespokojny wzrok na
ścienny zegar. - Myślisz, że jest zepsuty? - spytała.
Jacob nie odpowiedział. Jackie zaczęła coś mówić, lecz
on wiedział, że Claire nie chodzi o wyjaśnienia dotyczące
zegara, a o informacjÄ™, czy jej kuzyn wyzdrowieje. Na ten
temat jednak nikt z nich niczego nie wiedział.
Claire wdała się z przyjaciółką w prywatną rozmowę,
a Jacob czuÅ‚, że ogarnia go jakieÅ› niewytÅ‚umaczalne, cie­
płe uczucie.
- Nie pozwolÄ™, by ciÄ™ dostaÅ‚ - powiedziaÅ‚ do niej na­
gle.
- Przeze mnie Ken posłał do szpitala dwóch ludzi
- smutno zauważyÅ‚a Claire. - Nie chodzi o to, byÅ› zdo­
bywaÅ‚ siÄ™ na bohaterskie czyny jak czternastolatek. Ro­
zumiesz, co mam na myśli. To ostatnia rzecz, której
potrzebujÄ™.
Skinął głową. Nie zamierzał odgrywać bohatera. Po
prostu zapewni jej bezpieczeństwo.
- Jest jeszcze jedna kwestia, którą powinnaś rozważyć.
Nie dzisiaj, pózniej - rzekł.
- Co takiego? - spytała z westchnieniem.
- Chcę, byś za mnie wyszła.
Spojrzała na niego zaszokowana. W tym momencie
otworzyły się drzwi do sali operacyjnej i stanął w nich
lekarz.
- Panna McGuire?
Claire zmieniła się na twarzy. Odwróciła głowę i Jacob
nie widział już, co maluje się w jej spojrzeniu.
- Mam dobre wiadomości - powiedział chirurg.
ROZDZIAA ÓSMY
W Dallas nigdy nie było cicho, nawet o czwartej rano.
Jednak po ulicach jezdziło o tej porze mniej samochodów,
a w domach nie paliły się już światła. Claire wpatrywała
się w uliczne lampy i czuła się jak zahipnotyzowana. Nie
mogła spać podczas jazdy do domu. Nie była w stanie
myśleć w uporządkowany sposób.
Gdy Danny znalazł się w szpitalu, chciała, by Jacob
wrócił do domu, lecz on to zignorował, podobnie jak ona
jego szalone oświadczyny. Dzięki Bogu, więcej nie wracał
do swojej propozycji. Wolałaby o tym nie myśleć, ale nie
mogła przestać. Ilekroć przypominała sobie jego słowa,
kręciło się jej w głowie.
ChciaÅ‚ siÄ™ z niÄ… ożenić. Czysty absurd! Nikt nie oÅ›wiad­
cza się w podobny sposób. W szpitalnej poczekalni,
w oczekiwaniu na wynik operacji kuzyna, w obecności
Jackie, która aż otworzyła usta ze zdumienia.
ZastanawiaÅ‚a siÄ™, czy nie byÅ‚ to jakiÅ› żart albo nieprze­
myślany przejaw troski o jej los. Jakkolwiek nie miało to
sensu, Jacob West chciał się z nią ożenić. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blacksoulman.xlx.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [Nie kocha siÄ™ ojca ani matki ani żony ani dzieca, lecz kocha siÄ™ przyjemne uczucia, które w nas wzbudzajÄ…]. • Design by Free WordPress Themes.