|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siÄ™ rozumieć, wywoÅ‚aÅ‚o to skutek przeciwny. Co tam podsÅ‚uchujesz? spytaÅ‚a gÅ‚o no męża. Nie masz nic lepszego do roboty? Hall staraÅ‚ siÄ™ nakazać jej milczenie wymownymi gestami, ale żona byÅ‚a uparta. PodniosÅ‚a gÅ‚os jeszcze bardziej. Hall i Henfrey przydreptali na palcach do szynkwasu, aby obja nić gospodyni, o co chodzi. W pierwszej chwili nie chciaÅ‚a w tym upatrywać nic dziwnego. NastÄ™pnie kazaÅ‚a milczeć mężowi. Henfrey opowiadaÅ‚. WysÅ‚uchawszy go dowodziÅ‚a, że pewnie pastor z felczerem przysunÄ™li krzesÅ‚a do stoÅ‚u, żeby odczytać ksiÄ™gi. SÅ‚yszaÅ‚em, jak mówiÅ‚ wstyd . SÅ‚yszaÅ‚em! woÅ‚aÅ‚ Hall. I ja także! przytwierdziÅ‚ Henfrey. Cicho! szepnaÅ‚ Hall. Otwieraja okno! Jakie okno? spytaÅ‚a żona. Okno w bawialni rzekÅ‚ Henfrey. Wszyscy troje nadstawili uszu. Pani Hall patrzac przez okno izby szynkowej widziaÅ‚a naprzeciwko sklep Huxtera. Nagle drzwi od sklepu otworzyÅ‚y siÄ™, wyleciaÅ‚ przez nie sam Huxter i wymachujac rÄ™koma woÅ‚aÅ‚: Trzymajcie! Aapcie! ZÅ‚odziej! PÄ™dziÅ‚ w stronÄ™ podwórza. Jednocze nie z bawialni doleciaÅ‚ haÅ‚as i trzask zamykanego okna. Hall i Henfrey wybiegli na ulicÄ™. Kto im mignaÅ‚ na zakrÄ™cie drogi, uciekajac w stronÄ™ go ciÅ„ca, a po chwili pan Huxter zawisÅ‚ w powietrzu, wywróciÅ‚ kozioÅ‚ka i padÅ‚ twarza na ziemiÄ™. ZbiegÅ‚o siÄ™ mnóstwo ludzi i patrzyli ciekawie na to widowisko. Pan Huxter byÅ‚ oszoÅ‚omiony. Hall i paru wie niaków nie zważajac na te karkoÅ‚omne sztuki pÄ™dzili za uciekajaca postacia. Krzyczeli wniebogÅ‚osy, ale na nic im siÄ™ to wszystko zdaÅ‚o: pan Marvel zniknaÅ‚ za murem opasujacym ko ciółek. Byli pewni, że to Niewidzialny CzÅ‚owiek przybraÅ‚ znowu postać dostrzegalna dla ludzkiego oka, wiÄ™c tym zawziÄ™ciej rzucili siÄ™ za nim w pogoÅ„. Hall ubiegÅ‚ nie wiÄ™cej jak trzydzie ci kroków, gdy raptem krzyknaÅ‚, uskoczyÅ‚ w bok i runaÅ‚ jak dÅ‚ugi na ziemiÄ™ czepiajac siÄ™ jednego z wie niaków i pociagajac go za soba. DostaÅ‚ jakby obuchem w piersi. Drugi wie niak rozciagnaÅ‚ siÄ™ także jak dÅ‚ugi. ChciaÅ‚ siÄ™ podnie ć, ale co go dusiÅ‚o za ramiona i wtÅ‚aczaÅ‚o w piasek. WÅ‚a ciciel sklepiku galanteryjnego wybiegÅ‚ przed dom i zdziwiÅ‚ siÄ™ niepomiernie widzac trzech ludzi leżacych na drodze. Czyżby siÄ™ popili? Oberżystka zostaÅ‚a na stanowisku przy ladzie; dÅ‚ugie do wiadczenie nauczyÅ‚o ja bowiem, że ciekawo ć ciekawo cia, a interes interesem. Po chwili drzwi od bawialni otworzyÅ‚y siÄ™ i pan Cuss nie zwracajac uwagi na gospodyniÄ™ wybiegi na ulicÄ™. Trzymajcie go! woÅ‚aÅ‚ odbierzcie mu zawiniatko ! Nie wiedziaÅ‚ wcale o istnieniu pana Marvela, któremu Niewidzialny CzÅ‚owiek podaÅ‚ przez okno ksiażki i wÄ™zeÅ‚ek. Twarz pana Cussa wyrażaÅ‚a gniew i stanowczo ć, ale jego strój szwankowaÅ‚ od doÅ‚u. ZabraÅ‚ moje spodnie, a pastorowi caÅ‚e ubranie! Biegnac tak i wrzeszczac felczer potknaÅ‚ siÄ™ o leżacego na ziemi Huxtera. ChciaÅ‚ skrÄ™cić na go ciniec, ale kto mu nastapiÅ‚ na nogÄ™. Pan Cuss syknaÅ‚ z bólu. Raptem upadÅ‚ na rÄ™ce, tak że znalazÅ‚ siÄ™ na czworakach. PodniósÅ‚ siÄ™ natychmiast, próbowaÅ‚ jeszcze gonić swe spodnie, ale zostaÅ‚ pociagniÄ™ty za wÅ‚osy tak, że straciÅ‚ ochotÄ™ do dalszej walki z niewidzialnym przeciwnikiem. SkrÄ™ciÅ‚ ku gospodzie. ZawróciÅ‚o też kilkunastu ludzi spÅ‚oszonych widokiem towarzyszy, którzy padali na ziemiÄ™ jak ulÄ™gaÅ‚ki. Wtem do uszu pana Cussa doleciaÅ‚ okrzyk w ciekÅ‚o ci unoszacy siÄ™ ponad ogólna wrzawa. Felczer poznaÅ‚ gÅ‚os Niewidzialnego CzÅ‚owieka. Potem usÅ‚yszaÅ‚ jÄ™k. WpadÅ‚ do bawialni. On wraca! Bunting, chowaj siÄ™! krzyknaÅ‚ zdyszany. Pan Bunting staÅ‚ przy oknie i próbowaÅ‚ owinać siÄ™ w gazetÄ™. Kto wraca? zapytaÅ‚. Niewidzialny CzÅ‚owiek odparÅ‚ Cuss biegnac do okna. Uciekajmy! szepnaÅ‚. Znowu nas poturbuje Za chwilÄ™ byÅ‚ już na Å‚ace. Pastor usÅ‚yszawszy, że siÄ™ bija w izbie szynkowej, wybraÅ‚ jedna z dwu przykrych ostatecznoci. PrzeskoczyÅ‚ przez okno, owinaÅ‚ siÄ™ gazeta od stóp do głów i biegÅ‚ przez wie , jak mógÅ‚ najszybciej. * Od chwili gdy Niewidzialny CzÅ‚owiek wyciaÅ‚ okrzyk w ciekÅ‚o ci, a pan Bunting dokonaÅ‚ swojej sÅ‚ynnej ucieczki przez okno, niepodobna opisać, co siÄ™ dziaÅ‚o w Iping. Niewidzialny CzÅ‚owiek chciaÅ‚ może pierwotnie osÅ‚onić ucieczkÄ™ pana Marvela z ksiażkami i odzieniem, ale w ród szamotania siÄ™ poniósÅ‚ szwank na niewidzialnym ciele i to go tak rozw cieczyÅ‚o, że pastwiÅ‚ siÄ™ po prostu nad biednymi obywatelami Iping: kasaÅ‚ ich, kopaÅ‚, przewracaÅ‚, deptaÅ‚ po nich nogami, znÄ™caÅ‚ siÄ™ bezkarnie. Ulica zabrzmiaÅ‚a piskiem, jÄ™kiem; chowano siÄ™ do domów, zatrzaskiwano drzwi za soba. Niebawem wszystko ucichÅ‚o. Na placu boju nie pozostaÅ‚o żywej duszy oprócz Niewidzialnego CzÅ‚owieka, je li ten notabene miaÅ‚ duszÄ™. ZabawiaÅ‚ siÄ™ naprzód wybijaniem, okien w oberży, a gdy tego dokonaÅ‚, zdjaÅ‚ ze sÅ‚upa latarniÄ™ i cisnaÅ‚ ja w okno pana Huxtera. On też zapewne poprzecinaÅ‚ druty telegraficzne utrzymujace komunikacjÄ™ z Adderdean. Po dokonaniu tych wielkich czynów zniknaÅ‚ bez ladu; odtad nie daÅ‚ siÄ™ już nigdy we znaki mieszkaÅ„com Iping. UpÅ‚ynęły dobre dwie godziny, zanim nabrali otuchy i o mielili siÄ™ wyjrzeć ze swoich kryjówek. ROZDZIAA XIII PAN MARVEL PRÓBUJE SI WYZWOLI Podczas gdy z nadej ciem, zmroku mieszkaÅ„cy Iping powrócili do przerwanej zabawy, po drodze do Bramblehurst ciężkim krokiem szedÅ‚ czÅ‚owiek w pomiÄ™tym pil niowym kapeluszu, niosac na plecach wÄ™zeÅ‚ek, a pod pacha trzy grube ksiażki obwiazane szeroka guma. Twarz pucoÅ‚owata i czerwona wyrażaÅ‚a zmÄ™czenie; wÄ™drowiec szedÅ‚ krokiem przypieszonym, niespokojnym, co chwila przysiadaÅ‚ i kurczyÅ‚ siÄ™, jak gdyby go przygniataÅ‚a niewidzialna rÄ™ka. TowarzyszyÅ‚ mu GÅ‚os. Jeżeli raz jeszcze spróbujesz mi siÄ™ wymknać! groziÅ‚. Lito ci! jÄ™czaÅ‚ pan Marvel. Mam już caÅ‚e ramiÄ™ w siÅ„cach Jeżeli znowu spróbujesz mi siÄ™ wymknać zagrzmiaÅ‚ GÅ‚os to ciÄ™ zabijÄ™ na miejscu! Nie próbowaÅ‚em uciekać tÅ‚umaczyÅ‚ siÄ™ pan Marvel. SÅ‚owo dajÄ™, że nie próbowaÅ‚em Pu ć mnie na chwilÄ™ NiegÅ‚upim! Uciekniesz Do ć już i tak biedy. Tamci odkryli moja tajemnicÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|