|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Co ja narobiłam?! 19 SIERPNIA Sama rozkosz - niedzielny obiad u rodziców, którzy przechodzą uczuciowy renesans swego małżeństwa. Tulą się, ćwierkają i patrzą prosto w oczy. Jezu! Ojciec najwyrazniej jest gotów skopulować mamę na świeżo wykrochmalonym obrusie, a jedyne, co go powstrzymuje, to ogromna, odziedziczona po babci waza z zupą, bo przecież nie jego pełnoletnia latorośl z nieuregulowanym życiem seksualnym, prawda? O ile moi rodzice zachowują się jak para seksualnych bulimików, o tyle ja w ogóle straciłam apetyt na cokolwiek. Mieszam w swoim talerzu grube kluski i tępo patrzę w rosół. - Nie smakuje ci, kochanie? - Mamo, kiedy zrozumiesz, że wegetarianizm nie jest jak chwilowe zauroczenie hrabianki ogrodnikiem? Przypomina raczej w swej egzystencjalnej trwałości drugorzędowe cechy płciowe... - Buzia ci się nie zamyka, to i nie jesz! A nawet gdyby twoja teoria była słuszna, to co powiesz o transwestytach? Tu mnie ma. Tatusiek dusi się ze śmiechu, a i Lord ma taki wyraz pyska, jakby bawił się równie dobrze. Pięknie, wszyscy przeciwko mnie. - Mamo, nie będę tego jadła! - silę się na stanowczość i odstawiam talerz. - To rosół bez kury, wegetariański. Jak chcesz, to pokażę ci opakowanie... Rosół transwestyta? Naprawdę coś dziwnego stało się z moją matką. Rosół bez kury to nie rosół. - O Boże, Aniu, jak możesz być taka rasistowska - rzuca tato znad stołu. Mam dość. Zaczynam się bać. Zamiast obiadu z rodzicami jem COZ z parą kosmitów. - Był u nas twój chłopak - mówi od niechcenia ojciec. - COOOOOOOOOOOOO??? - Uspokój się, nie przyszedł prosić o twoją rękę... - Nie wiesz, tato, jak mi ulżyło - mówię z przekąsem. - Ten M. na żywo jest jeszcze przystojniejszy niż w telewizji - zachwala mama. W tej chwili moje serce najpierw agonalnie się zatrzymuje, by za moment ruszyć w tempie olimpijczyka. Czuję, że jestem tak czerwona na twarzy, jakbym miała fazę plateau. - I bardzo miły... Dobijcie! - Zostawił coś dla ciebie. - To miała być niespodzianka. Ojciec sięga do kredensu i podaje mi książkę w czerwonej okładce ze skóry. Otwieram na stronie tytułowej: nic, żadnej dedykacji. Tylko złoty druk: William Szekspir Romeo i Julia. - O rany! - wyrywa mi się. Rodzice trzymają się za ręce. Boże, Boże, Boże, co ja mam teraz zrobić? I jak udało mu się to dzisiaj przynieść, skoro w nocy miał jeszcze zdjęcia (problem znajomości adresu moich rodziców najmniej mnie nurtuje - może dlatego, że żyję w romansie, a nie w powieści sensacyjnej)? - Kiedy on to przyniósł? - We wtorek... Nie! We wtorek! Przed zerwaniem! Czyli cała ta sprawa" jest nieaktualna! - Coś nie tak? - Mama patrzy na mnie z troską. - Skąd. Wiecie, to nawet niewiele zmienia. - Biorę się za zupę. W dodatku nawet im nie skłamałam. Przecież nie będę szukać miłości tam, gdzie jej nie ma. Teraz, skoro nie mam nic do roboty, a w wieczornym kinie nie ma żadnego dobrego filmu, zobaczę, jaka miłość mnie ominęła: Dwa wielkie domy w uroczej Weronie, Równie słynące z bogactwa i chwały, Co dzień odwieczną zawiść odnawiały, Obywatelską krwią broczyły dłonie. Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera, Fatalna miłość dzieci ich jednoczy I krwawa wojna, co z wieków się toczy, W cichym ich grobie na wieki umiera. Miłość, kochanków śmiercią naznaczona, Wściekłość rodziców i wojna szalona, Zerwana pózno nad mogiłą dzieci, Przed waszym okiem na scenie przeleci. Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi, Błędy obrazy chęć nasza naprawi. Coś mnie tknęło - podchodzę do okna, żeby zobaczyć, czy nie ma za nim... Wiecie o kim mówię... Ale tam na zewnątrz nie ma nikogo oprócz nocy. %7ładnej ludzkiej (męskiej) sylwetki. Pusto jak cholera - tylko ciemność... Klops, nawet intuicja mnie zawodzi. Poczytam jeszcze trochę. .. Kot usnął mi na kolanach. Taaa, ten Romeo i Julia to potwornie smutna historia. 20 SIERPNIA Moja kochana Luna śpi i równocześnie pomrukuje - coś jej się śni. Jak słodko przebiera łapami. O! Zamiauczała. Pewnie właśnie złapała jakiegoś szczura wielkiego jak wieżowiec i teraz się: a) z nim zabawia, b) nim zabawia, c) nad nim pastwi. Moja krew! Aowczyni! Przewróciła się na grzbiet i odkryła swój jasny, puchaty brzuszek. Muszę ją pocałować... Rany boskie! Chyba popęd seksualny przerzuciłam na kota! To zle dla kota. 21 SIERPNIA Jak pięknie pachnie w moim kibelku! Przesiedzę w nim cały dzień. Odprężę się. Na desce klozetowej będę siedzieć i chłonąć tajemnice bytu wszechświata... Przypomniałam sobie, że po pijanemu wylałam tu krople lawendowe. A ja od lawendy jestem po prostu uzależniona; jestem uzależniona od tego kwiatka naszych prababek, które wymyśliły wielodzietność i staropanieństwo. A my, ich wnuczki, dokąd idziemy? Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Oj kiepsko ze mną, kiepsko... 22 SIERPNIA - Nawet bardzo zakochany mężczyzna czasami musi na krótko odsunąć się od partnerki, nim znów się do niej zbliży. Mężczyzni są jak sprężynki" - Wenecjusz wyrecytował cytat z biblii" Johna Graya i sięgnął do szklanki po następnego paluszka. - I niby tym, że jest jakąś cholerną sprężyną, mam usprawiedliwić to, że porzucił mnie już nie jeden, ale dwóch facetów, w tym obydwaj... podwójnie? - Mężczyzna wciąż oscyluje między potrzebą bliskości i tęsknotą do niezależności" - znowu zaczął recytować. Swoją drogą, zawsze miałam wrażenie, że spotkania trzeciego stopnia kończą się katastrofą i miałam rację! Jasne! M. porzucił mnie dla Izy, a przynajmniej tak myślę, choć
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|