|
|
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Podświadomie wybrał samotność i bezdzietność. Myślę, że teraz już możemy się oddalić, nie obrażając nikogo powiedziała lady Dorothy. Nagle poczułam się zmęczona. Masz rację, to nie miejsce ani czas na poważną rozmowę z Bellą. Będzie jeszcze wiele okazji. Fotograf zakończył obowiązkową część sesji. Zwrócił teraz obiektyw na gości, a w pierwszej kolejności na starszą damę w fotelu i stojącego obok niej młodego mężczyznę o stanowczo zbyt grobowej minie. Proszę o uśmiech. W końcu to wesele! 119 R L T ROZDZIAA DZIESITY Kto powiedział, że jutro nigdy nie nadejdzie? Właśnie nadeszło i Bella, wracając do domu Dawsonów, stawiała czoło najtrudniejszej w życiu sytuacji. Porozmawiamy jutro, wycedził Oliver, gdy wczoraj zabierał matkę do domu. Kate i Connor rano wyruszyli w podróż poślubną na tropikalną wyspę Rarotonga. Rodzina, zapewniana przez Bellę, że u niej wszystko w porządku, wróciła do domu. Wkrótce rodzice poznają prawdę, ale najpierw musi poważnie porozmawiać z ojcem dziecka, które nosi pod sercem. Czuła się bardzo samotna. I przerażona. Do rezydencji Dawsonów weszła bocznymi drzwiami koło kuchni. Miała od nich klucz. W kuchni nie było nikogo. Jak w każdą niedzielę gosposia miała wychodne. Również Bella teoretycznie powinna mieć wolne, bo w niedziele Oliver lubił pobyć w domu, będąc do dyspozycji matki. Często jednak wzywano go również w weekendy do szpitala i Bella bez żalu rezygnowała z urlopu. Płacono jej znakomicie, sama więc poczuwała się do służenia pomocą w każdej chwili. Wiedziała, gdzie najprawdopodobniej zastanie swą chlebodawczynię. W ciche niedzielne poranki lady Dorothy lubiła przesiadywać w kącie oranżerii i słuchać radia, które w tym czasie nadawało pieśni religijne. Kiedyś uwielbiałam w niedzielę wystroić się i pójść do kościoła wyjaśniała Belli. Ostatnio jest to niemożliwe. Może dzisiaj się na to zdecydowała, skoro tak dobrze wypadła próba wystrojenia się na ślub i wesele Kate? W takim razie Oliver na pewno jej towarzyszy. 120 R L T Jednak starsza dama siedziała tam, gdzie zazwyczaj, między donicami z egzotyczną roślinnością. Na widok Belli rozjaśniła się. Uśmiech stał się jeszcze szerszy, gdy zorientowała się, co Bella trzyma w ręku. O, przyniosłaś Zliniaczkę. Bardzo się cieszę. Jest pani pewna? Bella pochyliła się nad plastikową klatką. Ona już nie jest kociątkiem. Potrafi być bardzo wymagająca. Każe się sobą zajmować. No to będziemy się zajmować odrzekła lady Dorothy. Bardzo dobrze, że ją tu przyniosłaś na czas ich wyjazdu. Czułaby się bardzo samotna, ty mogłabyś wpadać tylko na trochę. Może by nawet uciekła? To byłoby dopiero straszne! To prawda. Bella otworzyła klatkę, z której kotka wymknęła się bez zastanowienia. Poruszała puszystym ogonem, nozdrzami wciągała powietrze, badając nowe środowisko. Po kilku sekundach śmiało ostrzyła sobie pazury o pień jednej z palm. Niegrzeczny kotek upomniała ją Bella, biorąc na ręce. Zliniaczka mruczała głośno, ale już po chwili chciała zejść. Zbliżyła się do fotela lady Dorothy, wskoczyła jej na kolana i zwinęła w kosmaty mruczący kłębek. Dorothy pogłaskała kota i uśmiechnęła się. Bella usiłowała odwzajemnić uśmiech, ale wargi jej zadrżały. Gdzie... jest Oliver? zapytała, usiłując zachować spokój. Nadszedł chyba czas, żebym z nim porozmawiała. Oczywiście. Na pewno gdzieś tu jest. Nie był dziś u pani? Bella spojrzała na zegarek i przestraszyła się. Dochodziła dziesiąta. Nie martw się. Głos lady Dorothy pobrzmiewał dumą. Sama 121 R L T zbadałam sobie krew. Gdybym potrzebowała insuliny, oczywiście zawołałabym Olivera, żeby mi zrobił zastrzyk. Ale to okazało się zbędne. O, to wspaniale! Dobra robota. Oliver pewnie pływa albo ćwiczy na jednym z tych dziwnych urządzeń fitness, które tak uwielbia. Możesz pójść na dół i poszukać go. Bella gwałtownie pokręciła głową. Nie ma mowy, na pewno nie zejdzie. Oliver nie chciałby prowadzić poważnej rozmowy mokry i półnagi. Odetchnęła głęboko, zacisnęła usta, by przestały drżeć. Nie potrafiła jednak powstrzymać łez. Zamrugała powiekami i pochyliła się nad kocią klatką, udając że poprawia jej uchwyt. Zależy ci na Oliverze, prawda, kochanie? To było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ] zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plblacksoulman.xlx.pl |
|
|
|
|